Budzi
mnie dźwięk uporczywego budzika. Po wczorajszym dniu i jeszcze
gorszym wieczorze, nie mam siły ani tym bardziej ochoty nawet
myśleć, że muszę
wstać
i wziąć się w garść, przecież użalanie się nad sobą nic mi
nie da.
Szkoda
tylko, że nie potrafię zamienić słów na czyny.
Postanawiam odpuścić sobie poranne zajęcia, i tak nie miałabym z
nich żadnego pożytku. Wiem, że nie powinnam zbierać kolejnych
nieobecności, ale w tej chwili mam ważniejsze sprawy.
Mam
zamiar poczekać na Hectora. Musi
się w końcu przecież pojawić i porozmawiać o tym, co dalej z
nami będzie.
Gdy nareszcie się pojawia, po trwającym dla mnie wieczność
oczekiwaniu. Schodzę szybko po schodach, aby móc w końcu
przeprowadzić z nim tą
niecierpiącą zwłoki rozmowę.
-
Nareszcie jesteś. Musimy poważnie porozmawiać - dostrzegam jego
zaskoczenie z powodu mojej obecności w domu. Zupełnie
nie spodziewał się mnie tutaj zastać.
-
Myślałem, że już wyszłaś. Nie powinnaś o tej porze być na
uczelni? - pyta zdziwiony.
-
Chciałam poczekać aż wrócisz i z tobą porozmawiać - informuję
go o moim powodzenie przebywania nadal w domu.
-
Wybacz, ale teraz nie dam rady. Śpieszę się, przełożymy to na
popołudnie - czuję, że to tylko kolejna wymówka.
-
Możesz przestać mnie w końcu unikać? Masz zamiar robić to do
czasu mojego wyjazdu? Jeśli tak bardzo masz mnie dość, po prostu
mi to powiedz. Dam ci wtedy spokój i przestanę się narzucać -
mówię zrezygnowana, nie mam zamiaru więcej nalegać na jakąkolwiek
próbę wyjaśnienia tego, co się od wczoraj między nami dzieje.
Próbuję
po
raz kolejny się nie
rozpłakać, zaczynam czuć, że to wszystko mnie przerasta.
Dodatkowo
nie mam pojęcia jak rozwiązać i ze sobą pogodzić całą tą zaistniałą sytuację.
Chcę go wyminąć, ale nie pozwala mi na to i przyciąga do
siebie.
-
Dobrze,
porozmawiajmy.
Przepraszam za swoje zachowanie, wiem że nie było ono najlepsze.
Przecież obiecałem ci, że twój wyjazd niczego nie zmieni i
wszystko będzie dobrze. Tylko, że jest mi dużo trudniej niż się
spodziewałem. Po prostu nie potrafię się z nim jeszcze do końca
pogodzić - słucham uważnie jego słów.
-
Więc ignorowanie mnie, uważasz za najlepsze rozwiązanie? - pytam
bezradna.
-
Oczywiście, że nie. Musiałem tylko trochę ochłonąć.
Starałem się uniknąć wczoraj sytuacji, gdzie mogłoby paść,
zbyt wiele niepotrzebnych słów - staram się go zrozumieć, ale nie
przychodzi mi to łatwo.
-
Wiem, że nie powinnam stawiać cię przed faktem dokonanym, licząc
że od razu mnie zrozumiesz. Nie chcę jednak, żeby to wszystko
przybrało taki obrót, że jedynym wyjściem będzie nasze
rozstanie. A na razie jesteśmy na najlepszej drodze do tego. Już
teraz oddalamy się od siebie, co więc się stanie jak już
znajdziemy się na dwóch różnych kontynentach? - przedstawiam mu
swoje najgorsze obawy.
-
Catalina, mam zamiar zrobić wszystko żeby do tego nie dopuścić.
Tylko musisz mi w spróbować w tym pomóc, spróbuj zrozumieć także
mnie. Dopiero co, udało się nam naprawić wszystko pomiędzy nami,
co sam popsułem i zdecydowaliśmy się coś razem stworzyć. A teraz
znowu mamy się rozstać. Nie jest to łatwe do zaakceptowania. Wiem,
że chcesz się realizować i coś osiągnąć, ale to wszystko jest
takie skomplikowane - doskonale rozumiem, co w
tej chwili czuje.
Sama przecież byłam w podobnej sytuacji, kilka lat temu.
-
Może więc
powinnam jednak zrezygnować? Tak będzie dla wszystkich lepiej.
Jeśli to wszystko ma tak wyglądać jak teraz, to nie jest tego
warte. Przynajmniej przestanę być postrzegana jako skończona
egoistka. Jestem pewna, że też tak o mnie myślisz - coraz bardziej
utwierdzam się w przekonaniu, że jednak źle wybrałam. Czuję, że
zawiodłam wszystkich.
-
Nie ma nawet takiej mowy. Nie możesz zrezygnować, wyłącznie ze
względu na mnie, czy kogokolwiek innego. Przecież chcesz tam
jechać. Egoistka? Nigdy nawet nie pomyślałem w ten sposób o
tobie.
-
Więc, co będzie dalej? - zaczynam coraz bardziej obawiać się
nadchodzących miesięcy.
-
Zacznijmy od tego, że najpierw wykorzystamy w pełni czas, który
pozostał do twojego wyjazdu. Potem udowodnisz tam wszystkim, że
jesteś najlepsza. A ja cierpliwie na ciebie zaczekam. Gdy w końcu
wrócisz, czekać na nas będą zasłużone wakacje. Czy taki plan ci
odpowiada?
-
Sama bym tego lepiej nie wymyśliła - na mojej twarzy pojawia się w
końcu delikatny uśmiech.
-
Wszystko będzie dobrze, zobaczysz - bardzo chcę wierzyć w jego
słowa. Oby
tym razem się nie mylił.
-
Zbieraj się, podwiozę cię na pozostałe zajęcia - Hector
przypomina mi, że powinnam się zacząć
wywiązywać ze swoich obowiązków.
-
Może sobie jeszcze dziś odpuszczę. Ostatni już raz - staram się
go przekonać do swojego pomysłu.
-
I będziesz siedzieć cały dzień w domu sama? Znowu
wszystko od nowa roztrząsając i zamartwiając się.
Może chociaż Alice ci potowarzyszy. Na
pewno z
przyjemnością wykorzysta ten pretekst, żeby zrobić sobie wolne -
na wspomnienie
o przyjaciółce, mój nastrój znowu się pogarsza.
-
Nie sądzę, że się zgodzi. Pokłóciłyśmy się wczoraj -
informuję go.
-
Domyślam się nawet
o
co. Powinnaś z nią porozmawiać i wyjaśnić tą sytuację.
Przecież widzę, że nie daje ci to spokoju – radzi
mi.
-
Może masz rację – dochodzę
do wniosku, że unikanie jej osoby, nie rozwiąże naszego
nieporozumienia.
Postanowiłam
jednak wybrać się na uczelnię, głównie z powodu chęci
porozmawiania z Alice. Powinnam dać jej wczoraj szansę na
wyjaśnienie i nie unosić się przesadnie. W gruncie rzeczy, ona
wcale nie
chce dla mnie źle, tylko martwi się o mnie.
Rozglądam
się po korytarzach, poszukując wzrokiem blondynki. Po nie
długim
czasie, dostrzegam ją z daleka. Stojącą z kilkoma naszymi
wspólnymi znajomymi. Podchodzę do nich z lekkim wahaniem, nie
wiedząc jak zareaguje na mój widok, a
przede wszystkim czy będzie chciała ze mną rozmawiać.
-
Alice, mogłybyśmy porozmawiać? - pytam niepewnie. Na
szczęście przyjaciółka wyraża na to zgodę. Zajmujemy jedną z
wolnych
ławek
znajdujących się pod pobliskim oknem.
-
Nie wiem od czego mam zacząć. Wczoraj nie powinnam zakończyć
naszej rozmowy w ten sposób. Byłam tym wszystkim przytłoczona i
zdenerwowana. Odbiło się to na tobie, przepraszam - próbuję
wyjaśnić nasze wczorajsze nieporozumienie.
-
Catalina, to ja jeszcze raz cię bardzo przepraszam. Wczoraj
zdecydowanie
mnie
poniosło. Nie powinnam cię oceniać ani wywierać na ciebie żadnego
wpływu.
Nie zgadzam się z tobą w kwestii twojego wyboru, ale to twoje
życie. Nie mam zamiaru więcej poruszać tego tematu i postaram się
przynajmniej spróbować, zrozumieć dlaczego
postanowiłaś tak, a nie inaczej.
Nie kłóćmy się więcej o to, zgoda? - w odpowiedzi posyłam
w jej stronę szczery uśmiech. Ciesząc
się, że udało się nam
Pomimo
tego, że mam tendencję do komplikowania sobie życia na wszystkie
możliwe sposoby, to staram
się wierzyć
w to, że wszystko się jakoś ułoży i nadchodzące miesiące nie
okażą się kompletną katastrofą.
~•~
Na
szczęście w ciągu ostatnich kilku dni doszłam do powiedzmy,
względnego porozumienia ze wszystkimi na których mi zależy, w
sprawie mojego wyjazdu. Wydają się w dużej mierze, pogodzeni z
moją decyzją i starają się ją przyswoić. Alice była
najbardziej nieustępliwa i
wytrwała w swoim negatywnym nastawieniu,
jednak nasza przyjaźń okazała się silniejsza od różnicy zdań w
tej kwestii i w końcu odpuściła. W ten oto sposób, spędzamy
razem weekendowe popołudnie, zupełnie zapominając o niedawnej
kłótni.
-
Nadal nie wierzę, że dałam się na to namówić. Przecież to
kompletne szaleństwo - słucham narzekań swojej przyjaciółki z
szerokim
uśmiechem
na ustach.
-
Zobaczysz, że nie będzie tak źle. Może przekonasz się, że to
nie jest to
taka kompletna
nuda, jak do tej pory uważałaś - staram się ją przekonać.
-
Szczerze w to wątpię. W życiu bym nie pomyślała, że
kiedykolwiek znajdę się na stadionie z zamiarem obejrzenia meczu.
Przecież ja i piłka nożna to kompletne nieporozumienie - Alice
jest sceptycznie nastawiona do spędzenia tutaj najbliższych
minut.
-
Więc najwyższy czas to zmienić. Musisz wykazać tylko trochę
więcej entuzjazmu - widzę jej niezadowoloną minę.
-
Wykazałam go aż za nadto, zgadzając ci się tutaj towarzyszyć.
Poza tym nie mam jak ty chłopaka piłkarza, więc nie mam do tego
najmniejszej motywacji - już mam zamiar odpowiedzieć jej, że to
nie ma nic do rzeczy. Ale uniemożliwia mi to, czyjaś niespodziewana
obecność.
-
Catalina, miło cię widzieć - narzekania Alice, przerywa pojawienie
się znajomego mi
piłkarza.
-
Ciebie też, co słychać? - kieruję swoje słowa do Holdinga, który
zajmuje miejsce obok Alice.
-
Przepraszam, ale ja też tu jestem - blondynka w dobitny sposób
zaznacza swoją obecność, wzbudzając zainteresowanie u Anglika.
-
No tak. Przecież wy się nie znacie - uświadamiam sobie, że
zapomniałam o tym drobnym
szczególe.
-
Ale zaraz to naprawimy. Żaden
problem
- słyszę głos Roba, który przedstawia się mojej
przyjaciółce.
Przez
następne minuty, zupełnie ignorują moją obecność, pogrążając
się w rozmowie, jakby byli starymi znajomymi, a nie osobami które
poznały się przed momentem. Nie mam im jednak tego za złe,
przynajmniej mogę w spokoju obejrzeć spotkanie, na które
kompletnie nie zwracają uwagi. Moja dzisiejsza towarzyszka wydaje
się, że zapomniała o swoim niezadowoleniu z powodu przebywania ze
mną w tym miejscu.
-
Ziemia do Alice. Jesteś tutaj jeszcze? - pytam w przerwie
przyjaciółkę, gdy zostajemy na chwilę same. Kompletnie
odpłynęła.
-
Co? Oczywiście, że tak. Zamyśliłam się tylko na chwilę -
uśmiecham się tylko pod nosem w ramach komentarza.
-
Chyba nawet wiem z czyjego powodu – próbuję
ją podejść, chcąc się czegoś dowiedzieć.
-
Nie próbuj nawet kontynuować - Alice szybko ucina moje
insynuacje.
-
Ale dlaczego? Przecież widzę, że jesteś bardzo zadowolona z nowej
znajomości. Inaczej nie rozmawialibyście tak długo - nie
daję się zbyć.
-
Po prostu Rob, jest bardzo miły i udało się nam złapać dobry
kontakt. Nic więcej. Pamiętaj, że ja ani myślę angażować się
w jakąś głębszą relację. Więc nie szukaj tu, żadnych
podtekstów - dalszą rozmowę przerywa nam, ponowne pojawienie się
obrońcy Arsenalu, którego Alice obdarza szerokim uśmiechem i
zdecydowanie zbyt długim
spojrzeniem.
Ta dziewczyna jest tak skomplikowana, że przestaję za nią
nadążać.
-
Gdzie ty się wybierasz? Przecież miałaś poczekać ze mną na
Hectora? A Potem wrócić z nami - pytam blondynkę, po zakończeniu
spotkania. Gdy widzę, że próbuje udać się w stronę wyjścia.
-
Przepraszam, ale Rob zaproponował, że mnie odwiezie. A ja się
zgodziłam. Nie masz nic przeciwko temu? - pyta niepewnie.
-
Jasne, że nie. W takim razie do zobaczenia - żegnam się ze swoimi
przyjaciółmi. Zastanawiając się, jak dalej potoczy się
znajomość, towarzyszącej mi przed
chwilą dwójki.
W
oczekiwaniu na pojawienie się mojego chłopaka, Spoglądam na
zegarek, zastanawiając się ile jeszcze minie czasu, zanim do mnie
dołączy, aby zabić czymś pozostałe
minuty oczekiwania,
rozmyślam nad naszą przyszłością. Mimo, że wszystko na razie
układa się dobrze, to wciąż obawiam się tego, jak potoczy się
nasza relacja, gdy nadejdzie czas rozłąki.
Głęboko
Chcę wierzyć, że niepotrzebnie zakładam najgorsze scenariusze, a
wszystko skończy się dobrze. Ale nie mogę się pozbyć
towarzyszącego mi w ciągu ostatnich dni złego przeczucia. Staram
się jak najszybciej wyrzucić z głowy te pesymistyczne myśli, a
pomaga mi w tym pojawienie się Hectora.
-
Gdzie zgubiłaś Alice? Czyżby nie wytrzymała i wyszła w trakcie?
- pyta zaciekawiony, wiedząc o tym jak trudno było namówić mi
przyjaciółkę,
na pojawienie się w tym miejscu.
-
Tym razem się mylisz, mój
drogi.
Dzielnie dotrwała do końca, znajdując sobie przy tym interesujące
towarzystwo - relacjonuje mu z grubsza.
-
Kto jest na tyle przekonujący i potrafiący aż tak sobą
zainteresować Alice? - zastanawia się.
-
Nasz dobry znajomy - opowiadam mu w skrócie, przebieg spotkania
przyjaciółki z piłkarzem.
-
Powiedz mi, jak ja mam się przyzwyczaić do tego, że niedługo cię
nie będzie? Nie wyobrażam sobie tego, że znów będę wracał do
pustego domu. Kto będzie mnie wspierał i pilnował żebym o niczym
nie zapominał? - słucham narzekań Hectora w
drodze
do domu. Mimo,
że staramy się jak najmniej rozmawiać o zbliżającym się
wyjeździe, to temat i tak mimowolnie wypływa, praktycznie podczas
każdego dnia.
-
Wcześniej jakoś radziłeś sobie z tym wszystkim beze mnie. Poza
tym mam zamiar nadal pilnować wszystkiego, co z tobą związane,
tylko że na odległość - staram się go uspokoić i zapewnić, że
nie ma się o co martwić.
-
Nie znoszę słowa odległość, szczególnie jeśli dotyczy nas. Ile
jeszcze razy czeka nas podobna sytuacja? - spogląda
na mnie, szukając odpowiedzi.
-
Mam nadzieję, że to już ostatni raz.
Zdaję
sobie sprawę, że każdy dzień przybliża nas nieubłaganie do
rozstania. Czuję też, że z im bliżej do tego, tym pojawia się w
nas coraz więcej wątpliwości i niepokoju. Chciałabym cofnąć
czas, ponieważ ostatnio uświadomiłam sobie, że wcale nie jestem taka
silna jak uważałam. Już teraz wiem, że poradzenie sobie z
tęsknotą będzie karkołomnym zadaniem. Nie wiem, co ja sobie
myślałam, zgadzając się na to szaleństwo. Teraz pozostało mi
tylko robić dobrą minę do złej gry, udając że wszystko jest w
jak najlepszym porządku, nie dodając tym samym innym jeszcze
większych zmartwień, moimi nieoczekiwanymi rozterkami i wahaniami.
-------------------------
Powoli, małymi kroczkami zbliżamy się do wydarzeń, które spowodują trzęsienie ziemi w życiu bohaterów.