poniedziałek, 29 maja 2017

Rozdział 11

Niedzielne popołudnie z typowo angielską pogodą, a więc zachmurzonym niebem i spadającymi z niego ciężkimi kroplami deszczu. Spędzamy u Hectora w domu, nie robiąc nic konkretnego. Najzwyczajniej w świecie, cieszymy się nawzajem swoją obecnością. Może to głupie, ale cały czas uczymy się ze sobą być jako para, a nie przyjaciele. W niektórych przypadkach jest to dla nas trudne, aby zaakceptować nową rzeczywistość, w której się znaleźliśmy. Nasz bardzo krótki związek, wymaga dużej pracy i zaangażowania nas obojga, aby miał szansę przetrwać, czego naprawdę bardzo chcemy. 






Gdy kończy się kolejny odcinek mojego ulubionego serialu serialu o pewnym ekscentrycznym lekarzu, które oglądamy od kilku już godzin i pojawiają się napisy końcowe, Hector przypomina mi o planach na jutrzejszy dzień. 
- Pamiętasz, że Nacho i Isabel zaprosili nas jutro do nich na kolację? Bardzo liczą na to, że się zjawimy. Nie mogą się doczekać, kiedy cię w końcu poznają - przypominam sobie o zaproszeniu, które wcześniej całkowicie wyleciało mi z głowy. Ostatnio mam tyle na głowie, że zapominam nawet o tak istotnych kwestiach. 
- Mam jutro do późna wykłady, ale postaram się z ostatniego wyjść wcześniej. Skoro tak im zależy to nie chcę ich zawieść. Sama zresztą bardzo chętnie ich poznam - wiem, że Hiszpan wraz ze swoją partnerką są dla Hectora bliskimi przyjaciółmi, dlatego sama także chcę nawiązać z nimi pozytywne relacje. 
- Jestem pewien, że się polubicie - słyszę duży entuzjazm w jego głosie. 
- Mam taką nadzieję - mówię w odpowiedzi, przytulając się do niego, a on obejmuje mnie swoim ramieniem. Uwielbiam momenty, gdy znajduję się w jego objęciach. Czuję, że wtedy znikają wszystkie moje zmartwienia i skupiam się tylko na nas.






- Cat mam dla ciebie propozycję z korzyścią dla nas obojga. Ostatnio często się nad nią zastanawiałem i myślę, że to naprawdę dobry pomysł -  jego cichy głos wyrywa mnie ze stanu pół snu, w którym znajdowałam się od dłuższego czasu. 
- To co to za propozycja? - ciekawi mnie na co tym razem wpadł. Zdaję sobie sprawę, że czasami miewa szalone pomysły.
- Zamieszkaj ze mną - te trzy słowa natychmiast wprawiają mnie w szok i wybudzają z letargu, w którym się znajdywałam
- Co? Nie uważasz, że to stanowczo za wcześnie na takie decyzje - patrzę na niego zaskoczona jego pośpiechem
- Zgodzę się, że nasz związek rozpoczął się parę dni temu i w większości przypadków na tym etapie pary zaczynają się dopiero tak naprawdę poznawać. Tylko, że my ten etap mamy dawno za sobą, znamy się przecież tyle lat i wiemy o sobie praktycznie wszystko, więc po co z tym zwlekać? - próbuje mnie przekonać, podając racjonalne argumenty. Jednak ja wciąż nie jestem do tego wszystkiego pozytywnie nastawiona
- Daj mi trochę czasu, muszę się nad tym poważnie zastanowić. To powinna być przemyślana decyzja, a nie podjęta pod wpływem chwili - mówię, prosząc o czas do namysłu.
- Dam ci tyle czasu, ile będziesz potrzebowała. Po prostu gdybyśmy mieszkali razem, moglibyśmy więcej czasu spędzać razem. Przecież teraz mamy go tak mało. Staram się zrobić wszystko żeby nam się udało i nie chcę żeby właśnie brak czasu był powodem do tego, że coś się między nami popsuje. Poza tym mam dość wracania do pustego i cichego domu, gdzie nie ma ciebie - muszę się z nim zgodzić. Przez nasze obowiązki i zobowiązania, bardzo często jest nam ciężko znaleźć chwilę na spotkanie się, a jeśli już się uda to jest ono niezwykle krótkie. Od początku jednak wiedzieliśmy na co się piszemy. 
- Nic takiego się nie stanie. Przecież wiedziałam jak to wszystko będzie wyglądało. Ale bycie z tobą jest warte poświęceń i wyrzeczeń. Postaram się jak najszybciej podjąć jakąś decyzję – sama nie wiem, co mnie powstrzymuje przed powiedzeniem, że się zgadzam.
- A będzie ona pozytywna? - pyta z cwanym uśmiechem na ustach. 
- Może jak bardzo się postarasz - droczę się z nim rozbawiona.  
- W takim razie powinienem zacząć już teraz skutecznie cię przekonywać - po chwili zaczyna składać pocałunki na moich ustach, które natychmiast odwzajemniam.





 
Z każdą upływającą sekundą robi mi się coraz bardziej gorąco i duszno, mimo że jeszcze niedawno narzekałam na zbyt niską temperaturę w pomieszczeniu. W momencie gdy jego usta schodzą ze swoimi pocałunkami na moją szyję, nie potrafię powstrzymać cichego jęku przyjemności wydobywającego się z moich ust. Opadam na zajmowaną przez nas kanapę, pociągając Hectora za sobą. Przestaje racjonalnie myśleć, a pożądanie przejmuje nade mną kontrolę, gdy jego niecierpliwe dłonie wsuwają się pod moją koszulkęJestem świadoma do czego to wszystko zmierza, ale naprawdę tego chcę.





Głośna melodia rozbrzmiewająca z telefonu znajdującego się na stoliku, psuje cały nastrój chwili i przywołuje nas do porządku.


- Cholera, czy zawsze musi nam ktoś przerywać - składa ostatni, delikatny pocałunek na moich ustach i wstaje sprawdzić, kto tym razem nam przeszkodził. Dostrzegam jego niezadowolenie, kiedy wpatruje się w swój telefon. 
- Nie odbierzesz? - zastanawiam się.  
- To Nicole, nie mam zamiaru z nią rozmawiać i tłumaczyć jej po raz kolejny, że między nami wszystko skończone – imię dziewczyny wywołuje także u mnie niezadowolenie.
- Myślałam, że już sobie odpuściła - niepokoi mnie jej determinacja.
- Niestety nie, to dla niej coś nowego. Podejrzewam, że pierwszy raz coś nie poszło po jej myśli i nie może się z tym pogodzić. Liczę jednak, że w końcu jej się znudzi i zrozumie, że nic jej to nie da - nie podzielam jego entuzjazmu. Boję się, że będzie chciała się zemścić za to, że została odrzucona i będzie próbowała wszystkiego, aby zniszczyć nasz związek. 







- Pójdziesz ze mną na mały spacer? - chcę się przejść, bo to sprawdzony sposób na oddalenie moich pesymistycznych myśli i zmartwień. Tylko w ten sposób uda mi przestać myśleć o byłej dziewczynie Bellerina, która wciąż nie daje o sobie zapomnieć i udało jej się zburzyć cały mój spokój
- W taką fatalną pogodę? To nie jest dobry pomysł, jeszcze się rozchorujesz -  Hiszpan próbuje mnie odwieść od tego pomysłu. 
- Nic mi nie będzie. Proszę - przywołuję swoją proszącą minę, która zawsze sprawiała, że ulegał moim prośbą. Tak jest i tym razem. Pewne rzeczy nigdy się nie zmieniają.
- Dobrze, ale na bardzo krótki i to tylko dlatego, że nie potrafię ci odmówić - ucieszona z jego zgody, składam na jego policzku krótki całus, następnie udając się w kierunku wyjścia, uprzednio ciepło się ubierając. 





Idziemy przed siebie przez opustoszałą okolicę, trzymając się za ręce. Cieszę się z takich drobnych gestów, które podkreślają, że należymy wyłącznie do siebie. Wsłuchuję się w rytmiczne uderzanie kropel deszczu o parasol, jednocześnie wdychając rześkie powietrze i wyczuwając zapach deszczu, które uwielbiam. W tym momencie niczego więcej od życia nie potrzebuję. Otrzymałam wszystko o czym od dawna marzyłam. Studiuję na wymarzonym kierunku, mam wspaniałych rodziców, przyjaciół. A przede wszystkim odzyskałam Hectora i tym razem na szczęście nie w roli wyłącznie przyjaciela. 




- Mówiłaś już swoim rodzicom o nas? - słyszę pytanie, którego się nie spodziewałam. 
- Jakoś się złożyło, że nie miałam jeszcze okazji, a ty coś powiedziałeś? - pytam, ale jestem prawie pewna, że tego nie zrobił. W innym przypadku, moi rodzice także by już o tym wiedzieli i okazali swoje niezadowolenie, że nie dowiedzieli się o tym ode mnie. 
Nie i tak sobie pomyślałem, że może przekażemy im to wspólnie, jak już ich odwiedzimy. We dwójkę będzie nam to łatwiej wytłumaczyć przede wszystkim naszym mamą, które na pewno będą chciały dowiedzieć się ze szczegółami, jak do tego doszło - zastanawiam się nad tym.
- Może to faktycznie będzie lepsze rozwiązanie. Tylko kiedy znajdziemy czas na podróż do Barcelony? W tygodniu masz treningi, a ja zajęcia. A w weekend rozgrywasz mecze. Sama miałam zamiar pojawić się w domu dopiero na święta - wspominając rodzinę, mimowolnie zaczynam odczuwać tęsknotę za domem. 
- Coś wymyślę. Może na początku listopada, uda nam się znaleźć wolną chwilę. 




- Nie obawiasz się ich reakcji? Wcale nie muszą być tak pozytywnie nastawieni do widoku nas razem. Nigdy nawet słowem nie zająknęli się o tym, że kiedyś możemy być razem. Podejrzewam, że nigdy nawet nie wzięli tego pod uwagę. Przecież oni będą w szoku. W szczególności gdy przypomną sobie moje niezbyt miłe epitety, którymi cię określałam, gdy przestałeś się odzywać oraz zarzekania, że nie chcę cię nigdy więcej widzieć - wracam myślami do tego fatalnego okresu dla mnie i przypominam sobie wściekłość jaka mi wtedy towarzyszyła na ironio, mojego obecnego chłopaka. 
- A ja myślę, że się ucieszą. Sądzę, że zawsze po cichu liczyli na to, że być może kiedyś coś się między nami wydarzy. Myślisz, że po co moja mama tak zabiegała o nasze ponowne spotkanie? Za wszelkimi sposobami chciała abyśmy się pogodzili. A teraz z miłą chęcią dowiem się, jakimi obelgami mnie obrzucałaś. Choć już teraz przyznaję, że pewnie na nie zasłużyłem. 
- Zapewniam cię, że nie chcesz ich poznać. Nienawidziłam cię jednocześnie kochając, co na pewno nie było dobrym połączeniem - wyznaję. 





- Na szczęście wszystko dobrze się skończyło. Kocham cię Cat i zapewniam cię, że to się nigdy nie zmieni - słyszę zapewnienia Hectora. 
- Ja ciebie też kocham - marzę, aby za kilkanaście lat usłyszeć te same słowa i móc odpowiedzieć na nie dokładnie tak samo jak teraz. Wyobrażam sobie nasz wspólny i przytulny dom, w którym unosi się zapach świeżych kwiatów. Miejsce, które jest przepełnione śmiechem naszych dzieci, bawiących się w towarzystwie psa. Postaram się ze wszystkich sił, aby obraz z mojej głowy w przyszłości zamienił się na rzeczywistość. Jestem pewna, że to właśnie Hector jest tym jedynym, z którym chcę spędzić swoje życie. Od zawsze nim był i nie chcę, a może nawet nie potrafię wyobrazić sobie kogoś innego na tym miejscu.

środa, 24 maja 2017

Rozdział 10



To dokąd się wybieramy? - pytam, gdy od dłuższego już czasu przemierzamy londyńskie ulice. 
- Dowiesz się jak będziemy na miejscu - słyszę nie satysfakcjonującą mnie odpowiedź
- Musisz być taki tajemniczy? - nie lubię nie wiedzieć, co mnie czeka. Tym bardziej podczas dzisiejszego spotkania. 
- A ty taka ciekawska? - odwracam się niezadowolona w stronę okna z powodu jego słów, a Hector zaczyna się śmiać. 
- Uwielbiam te nasze drobne sprzeczki, a w szczególności twoją minę, podczas nich - widać, że denerwowanie mnie sprawia mu dużo radości. 
- Sugerujesz, że specjalnie mnie prowokujesz - patrzę na niego z wyczekiwaniem, aby potwierdził moje przypuszczenia
- Ależ oczywiście, że nie. Jakbym mógł - widzę jak próbuje zachować udawaną  powagę, co kompletnie mu się nie udaje
Nie komentuję tego i reszta drogi upływa nam w ciszy, jednak wcale nam ona nie przeszkadza. Dzięki niej mogę w spokoju pomyśleć oraz zastanowić się, czy powinnam posłuchać rady Alice i przyznać się do swoich prawdziwych uczuć. Zdaję sobie sprawę, że nie będzie dla mnie łatwe zebranie się na odwagę.





- Jesteśmy na miejscu - stoimy przed wejściem do gustownej restauracji, jednakże na szczęście pozbawiona jest ona zbędnego luksusu i przepychu.  Z zewnątrz robi naprawdę dobre wrażenie i zachęca do zapoznania się z jej ofertą i specjałami serwowanymi przez jej szefa kuchni. Jednak jej największą zaletą, jest wspaniały widok na panoramę stolicy Anglii, którego nie sposób przeoczyć. Nie mogę przestać wpatrywać się w krajobraz przedstawiany za przeszklonymi, sięgającymi ziemi oknami. 
- To miejsce jest wspaniałe. A ten widok, wprost zapiera dech w piersiach. Dziękuję, że mnie tu zabrałeś - jestem pewna, że bez względu w jakim kierunku potoczy się ta kolacja, to zapamiętam ją na bardzo długo. 
- Cieszę się, że ci się podoba. Specjalnie wybrałem to miejsce z myślą o tobie. A teraz chodźmy zająć wolny stolik - przepuszcza mnie w drzwiach prowadzących do sali i po chwili niepewnie obejmuje w talii. Zaskoczona jego gestem, czuję jak moje ciało zaczyna dziwnie reagować na jego nieoczekiwaną bliskość. Nic jednak nie mówię i bez słowa podążamy w kierunku wyznaczonego miejsca. Zajmujemy krzesła naprzeciwko siebie, czekając na pojawienie się kelnera. 






Następne minuty upływają nam na rozmowie i spożywaniu wyśmienitych dań. Już dawno nie miałam okazji skosztować czegoś tak pysznego. Mimo, że miło spędzamy czas w swoim towarzystwie, bardzo łatwo daje się odczuć, dziwne napięcie i dystans pomiędzy nami. Obydwoje czekamy, aż to drugie poruszy w końcu temat dotyczący naszej relacji. Pomimo, że nie chcę zmarnować tej dzisiejszej szansy otrzymanej przez los, nie wiem jak mam poruszyć ten delikatną i niezręczną dla nas rozmowę. Zdaję sobie sprawę, że mogę wiele zyskać, ale niestety też stracić. Jeśli okaże się, że jednak dla niego jestem tylko i wyłącznie przyjaciółką i nie ma zamiaru tego zmieniać, będę musiała poradzić sobie z odrzuceniem i być może jego ponownym oddaleniem się ode mnie. Tego obawiam się najbardziej, że wyjdę na skończoną idiotkę, która źle odczytała jego intencje i zamiary. Przecież nasz niedoszły pocałunek, tak naprawdę mógł być tylko chwilowym momentem zapomnienia z jego strony. I próbą odreagowania kłótni z jego dziewczyną. Tym bardziej, że do tej pory słowem nie wspomniał, o tym czy podjął jakąś decyzję, odnośnie ich przyszłości. 
- Czy moje towarzystwo jest aż tak nudne? - Hector przywołuje mnie do rzeczywistości.
- Co? Dlaczego tak sądzisz? - zastanawiam się.
- Bo jakiś czas temu, zupełnie przestałaś mnie słuchać i odpłynęłaś – zdecydowanie zbyt często mi się to ostatnio zdarza. 
- Przepraszam. Obiecuję, że od teraz już będę cię bardzo uważnie słuchać.
- Lepiej powiedz, czym znowu się tak zamartwiasz - mam ochotę powiedzieć, że to wszystko przez to co dzieje się ostatnio między nami, ale w ostatniej chwili rezygnuję. 
- Niczym ważnym - odpowiadam zamiast wyznania prawdy. 
- Lepiej powtórz to, co przed chwilą powiedziałeś - proszę go o przypomnienie, czego dotyczył poruszony przez niego temat. 
- Mówiłem, że Alice wydaje się być całkiem interesującą i przyjazną osobą - spoglądam na niego z zainteresowaniem. 
- Czyżby wpadła ci w oko? - mimo, że mówię to spokojnym głosem w moim wnętrzu panuje prawdziwa burza, w oczekiwaniu na jego odpowiedź
- Tym razem nie zgadłaś. Od dłuższego już czasu, interesuje mnie ktoś zupełnie inny - patrzy na mnie dwuznacznie, a ja z ledwością przełykam łyk pitej przeze mnie wody. 





Po opuszczeniu restauracji, wcale nie mam ochoty jeszcze się z nim rozstawać. Tym bardziej, że w ciągu najbliższych paru dni, nie będziemy mieli szansy się zobaczyć. 
- Co powiesz na krótki spacer?  - proponuję mając nadzieję, że się zgodzi. 
- Z tobą, zawsze - kwituję jego odpowiedź uśmiechem i podążamy przed siebie.
Londyn oświetlony jedynie światłem ulicznych latarni, zyskuje na tajemniczości. Uwielbiam magiczny klimat tego miejsca. W szczególności daje się go odczuć, podczas wieczornych spacerów. Z każdym kolejnym dniem czuję, że coraz bardziej zakochuję się w tym miejscu. Czasami przez myśl przebiega mi, że w końcu odnalazłam swoje miejsce na ziemi.





- Rozmawiałeś z Nicole? - moja ciekawość bierze górę i sama postanawiam rozpocząć ten bardzo ważny i istotny dla mnie temat. 
- Tak, dzisiaj po południu. Rozstaliśmy się - w głębi duszy, muszę przyznać, że cieszy mnie ta informacja. 
- To była wasza wspólna decyzja?  - mam nadzieję, że nie rozstali się w niezgodzie i ze wzajemnymi wyrzutami wobec siebie. 
- Chciałbym. Ale to ja nalegałem na zakończenie naszego związku. Ona nie chciała tego zbytnio przyjąć do wiadomości. Uznałem jednak, że nie ma sensu tego dłużej przeciągać i będzie musiała się z tym pogodzić – słucham uważnie jego relacji z przebiegu spotkania z Nicole.
- Widzę, że jesteś bardzo pewien swojej decyzji. Skąd ta nagła zmiana, przecież rano miałeś jeszcze tyle wątpliwości - dostrzegam jego wahanie, przed wypowiedzeniem kolejnych słów, które mają zmienić wszystko pomiędzy nami. 
- Cat, muszę w końcu to powiedzieć, bo jak nie teraz to j nigdy nie zbiorę się na odwagę. Zrobisz z tą wiedzą co tylko będziesz chciała - widzę jak bardzo jest zdenerwowany. 
- Uspokój się, przecież wiesz, że możesz powiedzieć mi o wszystkim, a ja postaram się to zrozumieć - próbuję uświadomić mu, że nie ma się czym martwić. 






Bierze głęboki wdech i niepewnym głosem zaczyna mówić, patrząc wprost w moje oczy.
- Nie wiem od czego mam zacząć. Wiesz dlaczego tak naprawdę zdecydowałem się na próbę bycia w poważnym związku, akurat gdy ponownie się spotkaliśmy? - gdy kiwam przecząco głową, kontynuuje swoją wypowiedź.
- Chciałem sprawdzić twoją reakcję. Przekonać się, czy może przynajmniej w najmniejszym stopniu będziesz o mnie zazdrosna albo wyrazisz swoje niezadowolenie z powodu mojego ustatkowania się z kimś innym, co da mi znak że moja sytuacja nie jest aż tak beznadziejna. Ale nic takiego nie stało i powoli to wszystko stało się bardzo męczące. Prawda jest taka, że szaleję za tobą Cat. Uwielbiam kiedy się uśmiechasz, a zwłaszcza jeśli to ja jestem tego powodem. Podziwiam twój upór i determinację w osiąganiu wyznaczonych celów. Jesteś dla mnie wyjątkowa i niepowtarzalna. Sprawiasz, że chcę stać się lepszym człowiekiem. Pragnę żebyś zawsze była szczęśliwa i staram się robić wszystko by ci to umożliwić. Chcę się o ciebie troszczyć i zawsze ci pomagać, gdy będziesz tego potrzebowała. Po prostu cię kocham i nie potrafię dłużej przed sobą ani tobą udawać, że jest inaczej. Starałem się na wszystkie sposoby odkochać, ale to nie jest możliwe, co jeszcze bardziej mnie pogrąża - wyznaje w końcu, całą prawdę. Wiem, że teraz przyszła moja kolej, aby zakończyć te nasze podchody i spróbować czegoś nowego, co być może będzie najlepszą decyzją w naszym życiu.
Nie jestem nawet w stanie opisać emocji jakie mi towarzyszą w tym momencie. Jestem niesamowicie szczęśliwa, że on naprawdę odwzajemnia moje uczucia. Przy tym nie dowierzam, że to dzieje się naprawdę. Mam wrażenie, że za chwilę się obudzę, a wszystko co przed chwilą się stało, okaże się tylko zwykłym snem.






Z wahaniem i dużym zdenerwowaniem, przysuwam się bliżej do niego składając delikatny i niepewny pocałunek na jego ustach. Zaskoczony moją reakcją na swoje wyznanie, odsuwa się ode mnie z niezrozumieniem.
- Proszę cię, nie rób czegoś, czego później będziesz żałować. Twoja reakcja jest podyktowana szokiem, działasz pod wpływem chwili - próbuje analizować moje zachowanie, nie dopuszczając do siebie, że także dla mnie jest kimś więcej niż tylko przyjacielem. I nie tylko on coś ukrywał.
- Możesz się na chwilę zamknąć? Nie zrobiłam niczego pod wpływem impulsu. Zrobiłam to, bo też cię kocham. Zrozum to w końcu - mówię stanowczym głosem, próbując mu to uświadomić. 
- Naprawdę? Ale jesteś zupełnie o tym przekonana  - chce się upewnić. 
- Zamiast pytać kolejny raz, po prostu mnie pocałuj. Nie sądzisz, że zbyt wiele lat już zmarnowaliśmy tylko na rozmowę, która i tak zawsze pomijała najistotniejsze kwestie - tym razem już nic nie dodaje. Zamiast tego spełnia moją prośbę i styka swoje usta z moimi. W końcu spełnia się to, o czym marzyłam i śniłam przez tak wiele nocy. Do tej pory z nikim innym pocałunki nie sprawiały mi takiej przyjemności oraz nie pozbawiały zdolności logicznego i składnego myślenia. 
Z każdą upływającą sekundą nasze pocałunki stają coraz bardziej żarliwe, jakbyśmy próbowali w ten sposób wyrazić wszystkie nasze uczucia, których nie potrafimy określić słowami.







Po jakimś czasie odsuwamy się od siebie, z szerokimi uśmiechami. 
- To co teraz z tym zrobimy? - zastanawiam się.
- To chyba jasne. Powinniśmy spróbować być ze sobą. Skoro potrafimy być świetnymi przyjaciółmi. To możemy być też nie najgorsza parą. Nie mamy innego wyjścia niż postarać się tego nie zepsuć - podzielam jego zdanie. Wierzę, że uda nam się zbudować trwały i stabilny związek, bez względu na wiele przeciwności, które w związku z tym zapewne nas czekają. 
- Catalino Delao, moja najdroższa przyjaciółko, czy uczynisz mi ten zaszczyt i zostaniesz moją dziewczyną? - jego oficjalne pytanie, wywołuje u mnie tak duże poczucie szczęścia, że czuję się, jakbym unosiła się kilka metrów nad ziemią.
- Z największą przyjemnością. Pod jednym warunkiem, że nieważne jak potoczy się nasza wspólna przyszłość i tak pozostaniemy przyjaciółmi – w żadnym wypadku nie chcę, aby zniknął z mojego życia. 
- Zgadzam się na wszystko, jeśli tylko będziemy razem - Porywa mnie w swoje ramiona i kręci się wraz ze mną dookoła. 
- Jesteś kompletnie szalony - stwierdzam, głośno się śmiejąc.
- To wszystko ze szczęścia. Nie mogę uwierzyć w to, że naprawdę zostaliśmy parą. Wiesz jak długo o tym marzyłem? 
- Do mnie też to jeszcze nie dochodzi. Wracamy? Zrobiło się późno - Hector zgadza się ze mną i trzymając się za ręce, ruszamy w drogę powrotną. 





- Wiesz, że już za tobą tęsknię? Tym bardziej, że zobaczymy się dopiero za dwa dni - Hiszpan jest niepocieszony perspektywą naszego rozstania. 
- Też mi będzie cię brakować. Masz jednak skupić się na grze, a nie rozmyślaniu, kiedy znów się zobaczymy, jasne?  - upominam go. 
- Dobrze. Obiecaj tylko, że będziesz trzymała kciuki i obejrzysz mecz. Przynosisz nam szczęście.
- Nie mogłabym tego przepuścić. Ale teraz masz wracać do domu. Musisz być jutro w dobrej kondycji – przytulam się do niego, wciąż nie mogąc się przyzwyczaić, że mogę to teraz robić kiedy tylko chcę.
- Dobranoc – składa na moich ustach słodki pocałunek.
- Śpij dobrze – życzę mu dobrej nocy i żegnamy się.





Po powrocie, dostrzegam że Alice już śpi. Udaję się w stronę łazienki, po czym zmywam makijaż i biorę krótki prysznic. Gdy znajduję się już w swoim ciepłym łóżku, przygotowana do spania. Nie mogę przestać się uśmiechać i z wyczekiwaniem czekam na nastanie kolejnego dnia. Nie pamiętam już, kiedy ostatnio byłam tak szczęśliwa jak teraz. Zasypiam z nadzieją, że czekają mnie teraz, same dobre dni. 

piątek, 19 maja 2017

Rozdział 9


Jasne promienie słoneczne skutecznie próbujące przebić się do wnętrza pokoju, przez zasłonięte zasłoną okno, wybudzają mnie z głębokiego snu. Powoli otwieram oczy, rozpoczynając kolejny dzień swojego życia, który zupełnie nie przypomina szarych i depresyjnych jesiennych dni. Widać pogoda dostosowała się do mojego pozytywnego nastroju. O dziwo jestem wyspana i wypoczęta, zmęczenie które towarzyszyło mi podczas minionego wieczoru, odeszło w zapomnienie. Uśmiecham się sama do siebie, mając dziwnie dobry humor. Próbuję zaplanować sobie dzisiejszy dzień, ale myślami wciąż wracam do wczorajszych wydarzeń, a szczególnie do tego momentu, który przerwała nam zdesperowana poszukiwaczka zaginionego kota. 





Mam już zamiar wstawać z wygodnego łóżka, gdy słyszę delikatne pukanie do drzwi pokoju. 
- Proszę - mówię, wiedząc kto prawdopodobnie jest moim gościem. 
- Dzień dobry Cat. Mam nadzieję, że cię nie obudziłem? - Hector wita się ze mną, wchodząc do środka. 
- Nie śpię już jakiś czas. Miałam właśnie wstawać - posyłam w jego stronę szczery uśmiech. Cieszę się, że widzę go w dużo lepszym stanie niż wczoraj. 
- Możemy porozmawiać? - pyta niepewnie. 
- Oczywiście. O co chodzi? - siadam na łóżku, robiąc mu miejsce obok siebie. 
- Dużo o tym wczoraj myślałem i nadal nie podjąłem ostatecznej decyzji. Uważasz, że powinienem się rozstać z Nicole? - zaskakuje mnie tym pytaniem.
- To powinna być tylko i wyłącznie twoja przemyślana decyzja, której powinieneś być pewien. Ja nie mogę decydować za ciebie - nie chcę wywierać na nim żadnej presji.
- Proszę cię tylko o twoją opinię na ten temat – Bellerin nie chce ustąpić i próbuje poznać moje zdanie na temat ich związku.
- Dobrze, skoro chcesz. Powiedziałeś wczoraj, że jej nie kochasz, co nie ukrywam zaskoczyło mnie. Dlatego uważam, że wasz związek nie ma większego sensu. Nie ma w nim ani miłości, ani wzajemnego zaufania. To nie może się udać i nie przedstawia się optymistycznie. Zaznaczam jednak, że to wyłącznie moja opinia. Z twojej strony może to wyglądać zupełnie inaczej, gdy emocje po waszej ostatniej kłótni opadną- staram się nie być egoistyczna i nie chcę wykorzystywać sytuacji, aby pozbyć się Nicole z jego życia. Najważniejsze jest dla mnie, aby był szczęśliwy, bez względu na to, kto mu to zapewni. 
- Chyba będę musiał się z nią spotkać i porozmawiać. Wtedy może podejmę jakąś decyzję, mam tylko nadzieję, że słuszną. 
- Po prostu idź za głosem serca. Czasem to lepsze rozwiązanie niż słuchanie głosu rozsądku - postanawiam udzielić mu jakiś wskazówek.





- A co z tobą? Dlaczego wciąż jesteś sama? - zastanawiam się jak odpowiedzieć na to pytanie. Aby moja odpowiedź była jak najbliższa prawdy.
- Bo nie znalazłam nikogo odpowiedniego, kto chciałaby przeżyć ze mną życie. Na krótko przed wyjazdem z Hiszpanii, zakończyłam coś co było od początku skazane na porażkę. Mój były już chłopak – Sebastian. Nie miał zamiaru ciągnąć związku na odległość, tylko przez to, że jak stwierdził ubzdurałam sobie przyjazd tutaj, zupełnie nie licząc się z nim. Zresztą i tak byśmy się rozstali, może zajęłoby to nam tylko więcej czasu. Kompletnie do siebie nie pasowaliśmy, nie potrafiliśmy zupełnie się dogadać - przemilczam fakt, że nawet gdybym spotkała na swojej drodze kogoś, kto naprawdę by mnie pokochał, to i tak nie potrafiłabym tego do końca odwzajemnić. Ponieważ moje serce przyśpiesza swoje bicie, na widok tylko jednej osoby. Tej która właśnie siedzi obok mnie. 
- On nie był ciebie po prostu wart. Ma szczęście, że znajduje się teraz tak daleko ode mnie. Już ja bym sobie z nim porozmawiał. Zasługujesz na kogoś, kto będzie potrafił cię docenić i uczynić cię szczęśliwą. Kogoś kto pozna cię taką jaką jesteś naprawdę.
- Wiesz, czasami zastanawiam się, czy przypadkiem nie jest mi pisane pozostać do końca życia samą - dzielę się z nim swoimi obawami, które czasami mnie przytłaczają. 
- Cat opowiadasz straszne głupoty. Zresztą czyżbyś zapomniała o naszej, małej obietnicy? - patrzy na mnie z cwanym uśmiechem, a ja chyba zaczynam się domyślać o czym mówi.
- O nie, nawet mi o tym nie przypominaj. Byliśmy dziećmi z wyjątkowo głupimi pomysłami - mimowolnie przywołuje wspomnienia z tamtego zdarzenia. 





Tamtego dnia wypadały urodziny mojego taty. Dlatego rodzice z tej okazji, postanowili uczcić to kolacją w jednej z restauracji, wraz z kilkoma bliższymi znajomymi. W tym także z rodzicami Hectora. Z racji, że nasza dwójka była już w takim wieku, ja miałam dwanaście lat, a on trzynaście. Rodzice pozwolili nam zostać u mnie w domu, zaznaczając, że mamy się pilnować nawzajem. Siedzieliśmy w salonie oglądając film z kolekcji mojej mamy, który stał się inspiracją do tego absurdalnego pomysłu. Nie wiem do tej pory, dlaczego wybraliśmy akurat ten. Fabuła przedstawiała dwójkę przyjaciół, którzy zakończyli właśnie swoje kolejne nieudane związki. Podczas jednego ze wspólnie spędzanych wieczorów, postanowili że jeśli nadal będą sami w wieku czterdziestu lat, to zostaną małżeństwem. Wtedy uznaliśmy, że skoro również jesteśmy tak dobrymi przyjaciółmi, jak te postacie wykreowane  na potrzeby filmu, a nawet lepszymi. To złożymy sobie taką samą przysięgę, tylko dużo wcześniej niż oni, na znak że nasza dwójka jest przekonana o tym, że przyjaźń przetrwa przez całe życie, bez względu na wzystko. Nawet zakończenie tego filmu, w którym przyjaciele odnaleźli jednak szczęście o boku innych osób, nie spowodowało u nas odwołania tej obietnicy. Tak oto ustaliliśmy, że jeśli obydwoje nie będziemy posiadali drugiej połówki, osiągając wyznaczony wiek, to wtedy się pobierzemy. Traktowaliśmy to przez jakiś czas, całkiem na serio. Uważaliśmy, że była to nasza pierwsza dorosła i bardzo dojrzała decyzja i nie mogliśmy zrozumieć, dlaczego rodzice się z tego śmieją, gdy im o tym powiedzieliśmy. Wtedy jeszcze wszystko było takie proste, nie przypuszczałam nawet, że za jakiś czas się w nim zakochałam, a on w niedalekiej przyszłości wyjedzie i stracimy ze sobą kontakt na długie lata. 





- Także jest duża szansa, że nie zostaniesz na zawsze sama.  Ja też nie mam szczęścia do związków, więc kto wie. Zawsze też możemy wprowadzić jakieś zmiany w naszej umowie i zmniejszyć czas oczekiwania. To naprawdę mogłoby być dobrym pomysłem - jego głos przywołuje mnie do rzeczywistości. 
- Zwariowałeś do reszty. Zresztą czy to nie ty jakiś czas później powiedziałeś, że nikt ze mną nie wytrzyma. Bo jestem nieznośna i mam zbyt duże wymagania i już współczujesz mojemu koledze ze szkoły, z którym przez krótki czas byłam. Teraz zmieniłeś zdanie? - pytam ironicznie. 
- Pamiętam to, nawet się wtedy na mnie obraziłaś. Nie odzywałaś się do mnie blisko dwa dni. Ale powiedziałem to tylko po, żeby cię zdenerwować. Nie chciałem się pogodzić  z tym, że spędzałaś z nim więcej czasu niż ze mną. Nagle zaczęłaś poświęcać mu większość swojego czasu. Bałem się, że mi ciebie zabierze - w końcu poznałam prawdziwy powód, dlaczego tak się wtedy zachował. 
- Jak widać nie udało mu się. To z tobą teraz rozmawiam, a z nim nie widziałam się od lat. Ale teraz dosyć tego wspominania, muszę się zacząć powoli zbierać - spoglądam na zegarek, dostrzegając że nie mam już zbyt wiele czasu. 
- Nie możesz sobie dzisiaj zrobić wolnego? To tylko jeden dzień - pyta z proszącą miną. 
- Niestety nie. Nawet gdybym bardzo chciała.
- A masz chociaż wolny wieczór? - czeka na moją odpowiedź z nadzieją. 
- Wieczorem powinnam się uczyć. Miałam to zrobić wczoraj, ale najpierw spotkałam się z Robem, a potem musiałam sprawdzić co z tobą - na wspomnienie imienia jego kolegi z drużyny, jego twarz poważnieje. 
- Zaraz, zaraz. To wy się spotykacie? To coś poważnego? - ostatnie słowa wypowiada z niesmakiem. Nie mogę się powstrzymać i zaczynam się głośno śmiać, nie mogąc przestać, widząc jego niezadowoloną minę
- Jeśli już musisz wiedzieć, to było to tylko koleżeńskie spotkanie, w żadnym wypadku randka. Dobrze się dogadujemy, ale nic poza tym. Z mojej strony nie ma mowy o zaangażowaniu się w coś więcej. Ale, uważaj bo jeszcze pomyślę, że jesteś zazdrosny – mówię, ocierając łzy śmiechu z policzka.
- A gdybym powiedział ci, że jednak jestem - wprowadza mnie w szok tym co mówi i natychmiast poważnieje. 
- To wtedy powiedziałabym, że nie masz o co. A teraz naprawdę muszę się zbierać, jestem już praktycznie spóźniona - kieruję się w stronę łazienki, kończąc naszą rozmowę, która zamierzała w dziwnym kierunku.  






- No to ja lecę - zakładam kurtkę i chcę już wychodzić, gdy Hector mnie zatrzymuje. 
- Poczekaj, wiem że powinnaś się uczyć, ale spotkasz się ze mną dziś wieczorem? Obiecałem ci kolację i chcę dotrzymać słowa. W środę gramy mecz w lidze mistrzów na wyjeździe. Więc nie będzie mnie prawie dwa dni, wtedy nie będę ci przeszkadzał i trochę ode mnie odpoczniesz. Co ty na to? - zastanawiam się czy powinnam się zgodzić. Po chwili w końcu ulegam. 
- Dobrze, zgadzam się. Do zobaczenia wieczorem - mówię na pożegnanie.




Popołudnie spędzam na czytaniu jakiegoś czasopisma należącego do Alice. Wciąż zastanawiam się dlaczego Hector tak nalegał na nasze dzisiejsze spotkanie. Przecież nie mamy nic pilnego do omówienia, mimo to jego determinacja była niespotykana. Moje rozważania na ten temat, przerywa pojawienie się Alice. 

- Catalina, dlaczego ty sobie tak spokojnie siedzisz nie robiąc nic konkretnego, wiedząc że za kilka godzin masz randkę - patrzę na nią z politowaniem.
- Alice, ile razy mam ci tłumaczyć, że to nie jest żadna randka. Po prostu mamy niezrealizowane plany z soboty - próbuję po raz kolejny sprawić, żeby w końcu to zrozumiała. 
- Możesz przynajmniej raz mnie posłuchać. Myślisz, że gdyby to było tylko zwykłe spotkanie, to tak by się o nie starał? - Alice nadal chce mnie przekonać do swojego zdania. 
- Daj już spokój. Przecież on pewnie, nawet się jeszcze nie rozstał z Nicole. Nie mam też żadnej pewności czy to zrobi - przypominam jej, że Hector nadal jest związany z inną dziewczyną. 
- Tylko, że jakoś nie przeszkodziło mu to, prawie cię pocałować - odpiera moje argumenty.
- Następnym razem o niczym się nie dowiesz. Gdy wiesz za dużo, zaczynasz snuć jakieś dziwne teorie – dostrzegam na jej twarzy wyrazy oburzenia.
- To nie są moje żadne wymysły. On też coś do ciebie czuje. Doskonale wiesz, że mam rację. Tylko nie chcesz się sama przed sobą do tego przyznać, bo wciąż czegoś się boisz. Kto nie ryzykuje ten nie ma. Więc w końcu wyjawcie sobie całą prawdę. Nie wiem dlaczego, wciąż się okłamujecie. Jesteście okropni - wstaję z zajmowanego miejsca przy biurku. Otwieram szafę w poszukiwaniu jakiegoś stroju na dzisiejszy wieczór, aby uniknąć kolejnego wykładu z jej strony. Sfrustrowana brakiem pomysłu, co na siebie włożyć,  postanawiam zwrócić się jednak o pomoc do mojej współlokatorki. 
- Może mi pomożesz? - pytam z niecierpliwością. Widząc jej rozbawienie.
- Już myślałam, że nie poprosisz - z dużym pokładem pozytywnej energii, zaczyna przeglądać wiszące w szafie ubrania. 





Przez następne dwie godziny, znajduję się w rękach Alice, która wykonuje wspaniałą pracę. Efekt końcowy jest porażający. Widząc swoje odbicie w lustrze, ciężko mi poznać samą siebie. Za pomocą prostownicy i kilku magicznych buteleczek z odżywczymi kosmetykami, których właścicielką jest moja przyjaciółka. Moje brązowe włosy, stały się lśniące i jeszcze zyskały na długości. Delikatny, ale gustowny makijaż i idealnie dopasowany do siebie strój, stanowią całokształt i świetnie ze sobą współgrają.






- Cudownie wyglądasz. Hector padnie jak tylko cię zobaczy. Ta cała Nicole, może się przy tobie schować - słyszę komplementy z ust Alice.
- Skąd wiesz jak ona wygląda? Skoro nawet ja jej jeszcze nie spotkałam? - zastanawiam się nad jej słowami.
- Cat, czy ty żyjesz w średniowieczu? Od czego jest internet. Ale ty masz przecież lepsze zajęcia ode mnie, chociażby randkę z jej byłym, a może obecnym chłopakiem. Ciekawi mnie, czy zdążył już z nią dzisiaj zerwać. Czy jednak wstrzymał się z decyzją, czekając na to jak potoczy się dzisiejszy wieczór - Alice jak zawsze musi być ze wszystkim na bieżąco.
- To nie jest randka! Powtarzam to ostatni raz - obdarzam ją morderczym wzrokiem.
- Dobra, ja i tak wiem swoje - równocześnie z jej słowami, rozlega się pukanie do drzwi.
- Otwórz, to pewnie do ciebie – patrzy na mnie wymownie.



Biorę torebkę i udaję się w stronę wyjścia, wiedząc kto prawdopodobnie znajduje się po drugiej stronie. 
- Miło cię znów widzieć - zaczynam na powitanie, obdarzając Hectora szczerym uśmiechem.
- Ślicznie wyglądasz. Brakuje mi słów. To dla ciebie - wręcza mi bukiet lilii - moich ulubionych kwiatów. Jestem mile zaskoczona tym gestem. 
- Dziękuję. Zostawię  tylko kwiaty  i możemy iść - w czasie gdy wkładam kwiaty do wazonu. Alice wita się z piłkarzem i rozpoczynają przyjazną pogawędkę. Modlę się tylko, żeby przypadkiem czegoś nie wygadała. 
- Bawcie się dobrze - blondynka wypowiada słowa pożegnania, gdy wychodzimy. A ja zaczynam myśleć, że być może miała rację. To naprawdę zaczyna wyglądać jak cholerna randka. Przez to zaczynam odczuwać zdenerwowanie z powodu tego, co może przynieść dzisiejszy wieczór.

wtorek, 16 maja 2017

Rozdział 8

Otwieram przeszklone drzwi od kawiarni, praktycznie do niej wbiegając. Tym razem przeceniłam moje zdolności orientacji w terenie i spóźniłam się na spotkanie z Robem. Wnętrze urządzone jest w minimalistycznym i nowoczesnym stylu, a w powietrzu daje się wyczuć, delikatny kawowy aromat. Całość tego miejsca, sprawia pozytywne wrażenie i zachęca do spędzania tutaj czasu. 





Przyglądam się osobom siedzącym przy stolikach, poszukując Anglika. W końcu dostrzegam go z oddali. Podążam w jego kierunku z delikatnym uśmiechem na ustach. 
- Cześć. Przepraszam za spóźnienie - witam się z nim i zajmuję miejsce na przeciwko niego.
- Nic się nie stało, też niedawno przyszedłem. Cieszę się, że jesteś – mówi wyraźnie zadowolony z mojej obecności.





Po chwili podchodzi do nas uprzejma kelnerka, przyjmując nasze zamówienia. Kiedy odchodzi, zaczynamy rozmawiać na przeróżne tematy. O życiu w Londynie, jego transferze do Arsenalu, moich studiach. Holding okazuje się naprawdę dobrym rozmówcą, który dodatkowo potrafi także wysłuchać, co druga strona ma do powiedzenia. Dla postronnych osób wyglądamy jak dwójka dobrych znajomych, którzy znają się wiele lat.





- Myślałaś już nad tym, co zrobisz gdy czas wymiany dobiegnie końca? - zadaje mi pytanie, na które nie potrafię jednoznacznie odpowiedzieć.
- Nie wiem. Pewnie wrócę do Barcelony, tak jak od początku zamierzałam. Z biegiem czasu jednak okoliczności mojego pobytu tutaj, trochę się zmieniły - nie spodziewałam się, że odnowię swoją przyjaźń z Hectorem i spotkam także inne, tak przyjazne mi osoby.
- Nie chciałabyś przenieść się na stałe do Londynu? - Rob czeka na moją odpowiedź z nieskrywaną ciekawością.
- Musiałabym się nad tym, naprawdę poważnie zastanowić. To wcale nie byłoby takie łatwe do zrobienia. Nie wiem czy nawet byłoby w ogóle możliwe. Mimo, że poza rodzicami i kilkoma znajomymi, w Barcelonie nic mnie nie trzyma to jednak, czasami chęci do tak dużej zmiany w swoim życiu, to nie wszystko - myśl o powrocie na stałe do domu, wcale nie jest dla mnie przyjemna. To po raz kolejny prawdopodobnie spowoduje utratę bliskich mi osób i tęsknotę za nimi. Rzeczywistość okazała się zupełnie inna od tej jaka myślałam, że będzie. Przed przyjazdem tutaj, z góry założyłam, że nie nawiąże jakiś bliższych relacji z kimkolwiek, za kim mogłabym tęsknić, a tymczasem mogłabym wymienić już teraz kilka takich osób.





Następne minuty upływają nam na dużo lżejszych do rozmowy tematach, w to niedzielne popołudnie. Wymieniamy się informacjami, dotyczącymi naszych zainteresowań i celach postawionych sobie do realizacji. W końcu rozmowa przypadkiem schodzi na osobę Hectora. Tak bardzo chciałam tego uniknąć i przynajmniej podczas tego spotkania o nim nie myśleć.
- Rozmawiałaś dziś może z Hectorem? Od wczorajszego popołudnia nie mogę się z nim skontaktować - zaskakują mnie słowa angielskiego piłkarza. Staram się jednak wierzyć, że Hiszpan nie wrócił do swojego imprezowego stylu życia i nie to jest powodem, braku kontaktu z nim. Przecież obiecał, że koniec z tym.
- Niestety nie. Ale miał się spotkać z Nicole, więc może do tej pory są razem i nie chcą, żeby ktoś im przeszkadzał - na dźwięk imienia dziewczyny Bellerina, na twarzy Roba pojawia się grymas niezadowolenia.
- Nie wiem co on w niej widzi. Zawsze myślałem, że ma lepszy gust – zauważam, że dziewczyna nie cieszy się zbyt dużą sympatią większości osób.
- Miałeś okazję ją poznać? - jestem ciekawa dlaczego ma o niej, tak negatywne zdanie.
- Widziałem ją kilka razy. Według mnie jest strasznie zarozumiała i zawsze chce być w centrum zainteresowania. Taka rozpieszczona córeczka swoich rodziców, którzy od zawsze pozwalali jej na wszystko. Doszło między nami nawet do drobnej sprzeczki. Jest twoim zupełnym przeciwieństwem, nic więc dziwnego, że nie potrafiłem się z nią porozumieć - coraz bardziej utwierdzam się w przekonaniu, że nie polubię Nicole. Zaczynam się także obawiać spotkania z nią. Może się zrobić bardzo nieprzyjemnie, gdy dojdzie między nami do konfrontacji i uda się jej mnie sprowokować.




- Jesteś pewna, że nie chcesz żebym cię odprowadził? Przecież to dla mnie żaden problem, dodatkowo będę spokojniejszy, że bezpiecznie dotarłaś - Rob stara się przekonać mnie to zmiany zdania.
- Naprawdę sobie poradzę. Nie martw się, nic mi się nie stanie – uspokajam go.
- Dobrze, niech ci będzie. Wiesz, że jesteś strasznie uparta? W takim razie do zobaczenia niebawem - przytula mnie przyjaźnie na pożegnanie.





W czasie drogi powrotnej, próbuję dodzwonić się do Hectora. Z każdą minutą zaczynam się coraz bardziej o niego martwić. Nie zdarza się mu zbyt często, ignorować moich prób skontaktowania się z nim. W końcu podejmuję decyzję, że muszę sprawdzić co się z nim dzieje. Inaczej nie zaznam dzisiejszej nocy spokoju. Mam tylko nadzieję, że znajduje się w domu. Jestem gotowa, nawet na zastanie tam Nicole i zniesienie widoku ich jako szczęśliwej i zakochanej pary. Chcę się tylko upewnić, że wszystko z nim w porządku.





Nieustępliwie dzwonię do jego drzwi, będąc prawie pewna, że znajduje się w środku. W końcu osiągam zamierzony cel i staję na przeciwko Hiszpana, który nie prezentuje się za dobrze. Podkrążone oczy i zmęczenie malujące się na całej jego twarzy, nie wyglądają zbyt korzystnie - zaczynam się domyślać powodu unikania ze mną przez niego kontaktu. Kolejny raz nie dotrzymał swojej obietnicy, licząc iż o niczym się nie dowiem.
- Catalina, co ty tutaj robisz? - wydaje się zaskoczony i przestraszony moją obecnością.
- Jeszcze pytasz? Wytłumaczysz mi, co ty najlepszego wyprawiasz? Dlaczego nie odbierasz od nikogo telefonu. Martwiłam się, ale sądzę, że zupełnie niepotrzebnie. Wpuścisz mnie czy będziemy tutaj tak stać? - chcę się upewnić w swoich podejrzeniach.
- To chyba nie jest najlepszy pomysł. Możemy porozmawiać jutro? - odpowiada, ale widząc moją niezadowoloną minę, zrezygnowany przepuszcza mnie w drzwiach.





- Hector, dlaczego twój dom wygląda jakby przeszło przez niego tornado? - bałagan panujący dookoła wprawia mnie w niemały szok. Czegoś takiego się nie spodziewałam.
- Bo trochę się wszystko wymknęło spod kontroli. To naprawdę miała być tylko mała impreza dla kilku znajomych. Pokłóciłem się z Nicole i musiałem odreagować - jego tłumaczenia wywołują u mnie jeszcze większą złość. 
- Zamiast topić swoje niepowodzenia w alkoholu, mogłeś zadzwonić do mnie. Zrobiłabym co w mojej mocy, żeby spróbować ci pomóc. Szkoda, że masz do mnie tak małe zaufanie - mówię ze zrezygnowaniem. Wiem, że prosił abym spróbowała mu pomóc, tylko że on nawet nie daje mi na to szansy.
- Przepraszam Cat. Wiem, że obiecałem ci skończyć z imprezami i prowadzić zdrowy tryb życia, ale to wyjątkowa sytuacja. Nie chciałem też znowu obarczać cię swoimi problemami, dlatego nie zwróciłem się do ciebie. Chciałem sam sobie z tym poradzić, ale nie wyszło.
- Od tego są przyjaciele, żeby sobie pomagać. Nie ważne jak często potrzebujesz ich pomocy. Jak w końu to zrozumiesz i zmądrzejesz, daj znać - postanawiam dać mu czas na przemyślenie sobie tego wszystkiego i udaję się w stronę wyjścia.
- Poczekaj. Nie wychodź, proszę cię. Zostań ze mną - staje przede mną i uniemożliwia otworzenie drzwi. Wydaje się naprawdę przybity. Nie potrafię zostawić go samego w takim stanie.
- A porozmawiamy szczerze? - kiwa głową na znak zgody.
Szukam jakiegoś pomieszczenia, które zbytnio nie ucierpiało, podczas wczorajszej zabawy. W końcu mój wybór pada na kuchnię. Opieram się o blat jednej z szafek kuchennych, a Hector zajmuje miejsce przy stole.
- To o co pokłóciłeś się z Nicole? - zaczynam prosto z mostu, patrząc na niego z wyczekiwaniem. Dostrzegam, że wolałby nie odpowiadać na to pytanie.
- O ciebie - słyszę w końcu, po dłuższym momencie milczenia.
- O mnie? Dlaczego? - myśl, że to ja po części spowodowałam tą kłótnię jest dołująca. Zaczynam czuć się winna, całej tej sytuacji.
- Bo nie chce zaakceptować tego, że jestem z tobą tak związany. Kazała mi się zastanowić i wybierać pomiędzy wami. Była przekonana, że znowu dostanie to czego chce, jak zawsze. Tym razem jednak się rozczarowała. powiedziałem jej, że wcale nie potrzebuję czasu na podjęcie tej decyzji, bo zawsze wybiorę ciebie i czy tego chce czy nie, musi się z tym pogodzić. Wtedy się wściekła i bez słowa wyszła – jestem zszokowana usłyszanymi słowami. 
- Hector, jeśli naprawdę zależy ci na Nicole, to nie chcę stawać wam na drodze do szczęścia. Kochasz ją, prawda? - ostatnie zdanie, ledwo udaję mi się wypowiedzieć.
- Nie nazwałbym tego miłością - zastanawiam się, czego się jeszcze dzisiaj będę miała okazję dowiedzieć i czy będzie mnie w stanie coś jeszcze zaskoczyć.
- To dlaczego z nią jesteś? - nie rozumiem jego postępowania.
- O nie, tego się tak łatwo nie dowiesz. Szczerość za szczerość Cat. Odpowiem ci na twoje pytanie, pod warunkiem, że ty w końcu powiesz mi, co przede mną ukrywasz. Nie sądzisz, że czas wyłożyć karty na stół - mówiąc to wstaje z zajmowanego miejsca i staje naprzeciwko mnie w bardzo niewielkiej odległości, czekając na to co powiem. 
- To nie jest odpowiedni czas na rozmowę o tym - staram się unikać jego przenikliwego wzroku. 
- A kiedyś taki nastanie? Tym razem, to ty uciekasz od problemów i tchórzysz. Naprawdę nie jesteś ciekawa mojej odpowiedzi, bo ja twojej bardzo - przysuwa się do mnie jeszcze bliżej. Chcąc jakoś sprowokować mnie do podjęcia wyzwania i powiedzenia mu o wszystkim. 



Zbieram się na minimum odwagi i odwzajemniam jego przeszywające mnie spojrzenie. Co okazuje się dużym błędem. Rozmowa sprzed chwili całkowicie traci na znaczeniu, Hector przysuwa się jeszcze bliżej mnie, jakby chciał sprawdzić na jak dużo mu pozwolę. Stoję jak osłupiała, będąc całkowicie bezwolna i daję się ponieść chwili, czekając na to, co zrobi. Nasze twarze znajdują się coraz bliżej siebie. Wstrzymuję oddech w oczekiwaniu na coś, co wydaje się nieuchronne. Gdy w końcu nasze usta mają się spotkać w wyczekiwanym przeze mnie, przez tyle lat pocałunku. Magię i wyjątkowość tej chwili, psuje dzwonek do drzwi. Natychmiast wracamy do rzeczywistości. Z poczuciem ogromnego rozczarowania i braku pomysłu na wytłumacznie tego, co przed chwilą miało miejsce, bez słowa odsuwamy się od siebie. 
- Pójdę sprawdzić, kto jest tym nieproszonym gościem - słyszę jego niezadowolenie i równocześnie  zmieszanie w głosie. 
Nie mogę uwierzyć, że gdyby nie złośliwość losu, prawdopodobnie w tym momencie całowalibyśmy się do utraty tchu. Próbuję opanować szalejące we mnie emocje, dlatego biorę się za sprzątanie panującego w całym domu bałaganu. Po uprzątnięciu przedmiotów ze stołu, słyszę kroki Hectora.
- To tylko sąsiadka. Jak zwykle jej kot gdzieś uciekł i pomyślała, że być może, tym razem jest u mnie w ogrodzie. To już trzeci raz w tym tygodniu - mówi ze zrezygnowaniem. Jednocześnie udajemy, że sytuacja, którą przerwała nie miała miejsca.
Dlaczego nie mogła pojawić się parę minut później? Czy zawsze coś albo ktoś musi stanąć na przeszkodzie w decydującym momencie, o przekroczeniu granicy, naszej dotychczasowej relacji. Tym bardziej żal mi straconej szansy, bo kolejna może się już nie zdarzyć. 





Dzięki współpracy i odrobinie wysiłku, udaje nam się doprowadzić dom do stanu sprzed wczorajszego, delikatnie i dyplomatycznie mówiąc spotkania znajomych. Siadam na jednym z foteli znajdujących się w salonie i przymykam na chwilę oczy. Wiem,  że już dawno powinnam być w towarzystwie Alice, słuchając jej relacji z odwiedzin w rodzinnym domu. Zamiast tego dostała tylko wiadomość, że widzimy się jutro na zajęciach. Ale ktoś w końcu musi doprowadzić tego irytującego osobnika, który jest właścicielem tego domu do normalnego stanu.
- Dziękuję za wszystko. Nie wiem jak ci się mam odwdzięczyć za to, co dla mnie robisz – słyszę głos, który należy do kogoś niezmiernie ważnego dla mnie, pomimo że czasami doprowadza mnie do szału. Ale przez swój strach i brak odwagi, nie potrafię mu wyznać swoich prawdziwych uczuć.
- Kubek gorącej czekolady wystarczy. Ale na przyszłość po prostu pamiętaj, że gdy masz problem. Najpierw porozmawiaj o nim za mną lub kimś innym, komu na tobie zależy, dopiero potem poszukaj innych sposobów na poradzenie sobie z tym co cię trapi - mam nadzieję, że w końcu zrozumie, że może na mnie zawsze polegać. 





Trzymam w dłoniach kubek, a jego ciepło w przyjemny sposób ogrzewa moje zimne dłonie. Jesienne wieczory, tutaj w Anglii są dosyć chłodne, a ja nie zdążyłam jeszcze do nich dostatecznie przywyknąć. Patrzę przez okno na panujący na zewnątrz mrok, zastanawiając się nad wszystkimi wydarzeniami tego mijającego powoli dnia, odczuwając coraz większe zmęczenie. Niespodziewanie na moich ramionach pojawia się ciepły koc. Odwracam się w stronę Hectora z wymalowaną na twarzy wdzięcznością. 
- Jak ty to robisz, że zawsze wiesz czego aktualnie potrzebuję - odpowiada mi jedynie wzruszeniem ramion. 
- Lata praktyki. Jeśli chcesz możesz iść się położyć, widzę jak jesteś zmęczona - muszę mu przyznać rację. Oczy praktycznie same mi się zamykają. Dzisiejszy dzień dostarczył mi zbyt wielu wrażeń.
- To chyba dobry pomysł. Dobranoc - zanim udam się schodami na górę, wprost do pokoju,gdzie już miałam okazję spędzić jedną z nocy, składam na jego policzku pocałunek. Uśmiechając się następnie na pożegnanie.