piątek, 28 kwietnia 2017

Rozdział 1

Barcelona, wrzesień 2016





Stoję przed otwartą szafą i zastanawiam się, co jeszcze powinnam ze sobą zabrać. Za kilka dni wyjeżdżam na wymianę studencką do Londynu. Przez blisko dziewięć miesięcy, będę studentką King's College London. Aktualnie studiuję medycynę na uniwersytecie w Barcelonie. Coś o czym marzyłam od dziecka i uparcie dążyłam do realizacji tego celu. Zawsze chciałam pomagać ludziom i przywracać im wiarę w to, że choroba nie oznacza końca ich życia. Jednakże ostatnimi czasy bezbarwność i monotonia mojego własnego życia, zbyt mocno mnie przytłoczyły. Dlatego postanowiłam coś zmienić. Nadarzającą się do tego okazją, jest właśnie ten wyjazd. Może Wielka Brytania to nie wymarzone miejsce do poprawy mojego samopoczucia, a zwłaszcza jej stolica, którą w przeszłości z pewnych względów przeklinałam każdego dnia, ale gdy zdecydowałam się na ten odważny krok, nie pozostał mi zbyt duży wybór. Zresztą miasto położone nad Tamizą, gdzie swoją siedzibę ma królowa Elżbieta, może nie okaże się jednak, aż tak złe jak do tej pory o nim myślałam.






- Catalina, mogłabyś zejść na dół? - słyszę głos mamy i postanawiam spełnić jej prośbę.

Zbiegam w pośpiechu z wykonanych z ciemnego drewna schodów, które pokonywałam w swym życiu niezliczoną ilość razy. W najbliższym czasie będę musiała się jednak z nimi rozstać, tak jak z całym swoim przytulnym domem i rodzinnym miastem.
- Potrzebujesz czegoś ode mnie? - pytam wchodząc do kuchni. Dostrzegam, że znajduje się w niej nie tylko mama, ale również pani Bellerin.
- Właściwie nie ja, a Bianca chciała Cię o coś poprosić - patrzę na kobietę, która znam od urodzenia. Traktuję ją, właściwie jak członka rodziny.
- W takim razie słucham. Postaram się pomóc - kieruję swe słowa z uśmiechem w stronę czarnowłosej kobiety.
- Zacznijmy od tego, że chciałam się z Tobą pożegnać Catalina. Będę za Tobą tęsknić - przytula mnie do siebie, a ja uświadamiam sobie że również będzie mi jej brakować tak jak i rodziców.
- Chciałam też poprosić Cię o małą przysługę. Gdy będziesz już w Londynie, przekazałbyś Hectorowi list ode mnie? - słysząc imię mojego byłego przyjaciela, czuję delikatny ból w okolicy serca. Już dawno stał się dla mnie przeszłością i prosiłam wszystkich, aby nie wspominali o nim w mojej obecności.
- Przepraszam, ale to chyba nie będzie możliwe. Zresztą list można wysłać pocztą, a najłatwiej nie będzie po prostu zadzwonić? - zastanawiam się nad tą dziwną prośbą.
- Widzisz Cat. Mój syn zupełnie ostatnio zapomniał o swoich rodzicach. Nie odbiera od nas telefonów, oraz ignoruje wszystkie inne próby kontaktów z nim. Ten list to mój jedyny pomysł na jakiś kontakt z nim. A nie chcę go wysyłać pocztą bo doskonale wiem, że nie czytając go, wyrzuci razem ze stosem reklam i innych niepotrzebnych ulotek - widzę, że nasza gwiazda przekroczyła już wszystkie granice. Ignoruje nawet własnych rodziców. Co się z nim stało, że zachowuje się teraz jak kompletny dupek?
- Z chęcią bym pomogła, ale wiesz doskonale, że nasze relacje w ostatnich latach zostały całkowicie zerwane. Nie chcę mieć z nim nic wspólnego. - sama myśl o nim wywołuje we mnie złość.
- Cat proszę Cię. Rozumiem, że bardzo cię zranił. Ja także do tej pory, nie wiem dlaczego tak cię potraktował, ale może jest jeszcze szansa na odbudowania tego co było między wami? Może twoja niespodziewana obecność w Londynie coś zmieni i spowoduje jakąś zmianę jego zachowania - słysząc te słowa uśmiecham się ironicznie.
- Już dawno jest na to za późno, minęło tyle lat. Staliśmy się zupełnie innymi osobami niż byliśmy kiedyś. Zresztą widzisz jak on się zachowuje, zerwał kontakt ze wszystkimi bliskimi mu osobami. Mnie zresztą jako pierwszą wykreślił ze swojego życia, gdy wyjechał do Anglii. Ale zgoda wręczę mu ten list, jednak już teraz zaznaczam, to będzie nasze ostatnie spotkanie - nie potrafię dłużej odmawiać mamie Hectora, widząc jak bardzo cierpi.
- Będę Ci za to bardzo wdzięczna – dostrzegam ulgę na jej twarzy, cała ta sytuacja na pewno nie jest dla niej łatwa,







Patrzę na kopertę z listem w środku i kartkę z zapisanym adresem, pod którym mieszka ktoś kiedyś bardzo mi bliski. Litery zapisane czarnym atramentem, są schludne i starannie napisane, od dłuższego czasu nie dają mi spokoju i mimowolnie przywołują wspomnienia z przeszłości. Z czasów gdy sądziłam, że Hector jest kimś, kto zasługuje na moje zaufanie.



Zaraz po jego wyjeździe nasz kontakt uległ drastycznemu ograniczeniu. Na początku to rozumiałam i dzielnie znosiłam, dając mu czas na aklimatyzację w nowym miejscu. Z czasem jednak zaczęłam dostrzegać, że to ja najczęściej byłam inicjatorką naszych rozmów, a gdy już do nich dochodziło, on głównie milczał. Pewnego dnia postanowiłam, że teraz to ja poczekam, aż to on poszuka ze mną kontaktu. Po dziś dzień się niestety tego nie doczekałam. Zwyczajnie, bez słowa wyjaśnienia, zakończył naszą przyjaźń. Mimo upływu tylu lat, wciąż nie potrafię zrozumieć dlaczego tak postąpił. W ciągu ostatnich pięciu lat, pojawił się w rodzinnym domu trzy razy, za każdym razem żyłam głupią nadzieją, że pojawi się w moich drzwiach, przeprosi za wszystko i wyjaśni swoje postępowanie, a potem spróbujemy odbudować naszą przyjaźń. Nic takiego się jednak nigdy nie wydarzyło, a jego ostatnie zachowanie, utwierdza mnie w przekonaniu, że osoba którą kiedyś znałam odeszła bezpowrotnie, a zastąpił ją ktoś zupełnie obcy. Kiedy zrozumiałam, że Hector znikł z mojego życia na zawsze, próbowałam wszelkich sposobów, aby wyrzucić z głowy nasze wspólne wspomnienia. Jedynie w chwilach słabości przeszukiwałam internet w poszukiwaniu informacji dotyczących drużyny Arsenalu i tego jak Bellerin sobie w niej radzi. Stąd wiem, że stał się zawodnikiem pierwszej drużyny i przekwalifikowano go na prawego obrońce. Szkoda tylko, że wraz ze zmianą pozycji na boisku, zmienił także swój charakter. Stał się egoistycznym i zapatrzonym w siebie człowiekiem, zupełnie nie liczącym się z uczuciami swoich najbliższych. Mimo, że szkoda mi państwa Bellerin, z powodu tego jak są traktowani w ostatnim czasie przez swojego syna, nie mam zamiaru poza dostarczeniem mu tego listu, mieszać się w ich sprawy.







Londyn




Anglia powitała mnie typową dla siebie deszczową pogodą. Zachmurzone niebo, które pokrywają ciemne chmury, wcale nie napawa mnie optymizmem. Opuszczam lotnisko Heathrow i szukam wzrokiem postoju taksówek.




Gdy w końcu udaje mi się znaleźć jakąś wolną, podaję adres starszemu kierowcy i zaczynam wpatrywać się w krajobraz, znajdujący się za szybą samochodu, pokrytą ciężkimi kroplami deszczu. Gdy znajduję się w połowie drogi do uniwersytetu, przykładam głowę do chłodnej tafli szkła i zamykam oczy. Staram się nie myśleć o nieubłaganym spotkaniu, które mam zamiar odbyć w najbliższej przyszłości. Boję się, że może otworzyć stare rany. Teraz gdy jestem już w Londynie, zastanawiam się czy przyjazd tutaj, nie był jednak złym pomysłem i nie spowoduje jakiejś katastrofy.





Po dotarciu na miejsce wpatruję się w olbrzymi i majestatyczny budynek, robiący duże wrażenie. Już z daleka wczuwam się w historię tego miejsca, wiedząc że szansa studiowania tutaj to duże wyróżnienie.
Przekraczam próg budynku i rozglądam się po wnętrzu, szukając jakiegoś planu rozmieszczenia pomieszczeń. Na jednej ze ścian dostrzegam mapę informacyjną, bez wahania do niej podchodzę i próbuję uzyskać interesujące mnie informacje.

Pukam niepewnie do ciężkich, wykonanych z ciemnego mahoniu drzwi, po chwili słyszę zaproszenie.
- Dzień dobry. Nazywam się Catalina Delao i jestem jedną z osób, biorących udział w wymianie studenckiej.
- Rozumiem. W takim razie proszę usiąść, za chwilę wszystko pani wyjaśnię i dopełnimy pozostałych formalności.
Przez następne pół godziny słucham uważnie wszystkich informacji i staram się je zapamiętać.




- Zajęcia rozpoczynają się w poniedziałek, tutaj jest szczegółowy plan. Ten klucz jest od pani tymczasowego pokoju, prawdopodobnie będzie dzielony z jeszcze jedną osobą z wymiany. Budynek znajduje się po lewej stronie od tutejszego, pokój 126 na drugim piętrze. To chyba wszystko, ma pani jakieś pytania? - kiwam przecząco głową.
- Czyli pozostało mi tylko życzyć powodzenie i mieć nadzieję, że spodoba się pani tutaj i nie będzie żałować. Londyn to miasto, gdzie niektórzy odnaleźli to, czego szukali – słyszę na pożegnanie od miłej, starszej sekretarki.
- Dziękuję za miłe słowa. Do widzenia – wstaję z zajmowanego miejsca i opuszczam pomieszczenie.





Próbuję otworzyć zamek od drzwi, co przychodzi mi z niezwykłym trudem. Po chwili orientuję się, że były one otwarte już przed moim przybyciem i ktoś jest już w środku. Moja głupota, czasami nie zna granic.
Przekraczam próg drzwi i zauważam blondwłosą dziewczynę, leżącą na jednym z dwóch znajdujących się w pokoju łóżek.



- Cześć jestem Catalina. Wygląda na to, że będziemy współlokatorkami – witam się grzecznie z nieznajomą . Mam tylko nadzieję, że jakoś się dogadamy i nie będziemy utrudniać sobie pobytu tutaj.
- Cześć! Ja jestem Alice. W końcu jesteś, od jakiegoś czasu zżera mnie ciekawość z kim będę mieszkać. Zobaczysz, że nasza znajomość zaowocuje w wiele ciekawych przygód – wita mnie z uśmiechem. Słyszę jak wypowiada słowa z delikatnym francuskim akcentem. Domyślam się, że pochodzi właśnie stamtąd. Już na wstępie robi wrażenie szalonej dziewczyny, która lubi dobrą zabawę.




Po rozpakowaniu rzeczy i odłożeniu ich na wolne miejsca na półkach w szafie. Czuję zmęczenie dzisiejszą podróżą i wszystkimi innymi wrażeniami tego dnia. Wychodzi na to, że pobyt w Londynie czas zacząć. Jedyną rzeczą psującą mój dobry nastrój jest świadomość, że muszę pofatygować się do domu Hectora i wręczyć mu wiadomość od jego mamy. Zamierzam zrobić to jutro, chcąc mieć to jak najszybciej za sobą, tym bardziej że nie mam jeszcze zajęć. A w nadchodzący weekend może go nie być, w końcu za pewne Arsenal będzie rozgrywał jakiś mecz. A ja na pewno nie mam zamiaru tracić czasu na kilkukrotne pojawianie się pod jego drzwiami. Według mnie, nie zasłużył nawet na jedne takie odwiedziny.





1 komentarz:

  1. Bardzo mnie zaciekawiłaś. Nie mogę się doczekać ich spotkania i reakcji Hectora, którego zachowanie tak na marginesie mi się nie podoba.
    Buziaki! <3

    OdpowiedzUsuń