Barcelona,
wrzesień 2016
Stoję
przed otwartą szafą i zastanawiam się, co jeszcze powinnam ze sobą
zabrać. Za kilka dni wyjeżdżam na wymianę studencką do Londynu.
Przez blisko dziewięć miesięcy, będę studentką King's
College London. Aktualnie
studiuję
medycynę na uniwersytecie w Barcelonie. Coś
o czym marzyłam od dziecka i uparcie dążyłam do realizacji tego
celu.
Zawsze
chciałam pomagać ludziom i przywracać im wiarę w to, że choroba
nie oznacza końca ich życia. Jednakże
ostatnimi czasy bezbarwność i monotonia mojego
własnego
życia, zbyt mocno mnie przytłoczyły.
Dlatego
postanowiłam coś zmienić. Nadarzającą się do tego okazją, jest
właśnie ten wyjazd. Może Wielka
Brytania to nie wymarzone miejsce do poprawy mojego samopoczucia, a
zwłaszcza jej stolica, którą w przeszłości z pewnych względów
przeklinałam każdego dnia, ale
gdy zdecydowałam się na ten odważny krok, nie pozostał
mi zbyt duży wybór. Zresztą miasto położone
nad Tamizą,
gdzie swoją
siedzibę ma królowa
Elżbieta, może
nie okaże się jednak, aż tak złe jak do tej pory o nim myślałam.
-
Catalina, mogłabyś zejść na dół? - słyszę głos mamy i
postanawiam spełnić jej prośbę.
Zbiegam
w pośpiechu z wykonanych z ciemnego drewna schodów, które
pokonywałam
w swym życiu niezliczoną ilość razy. W najbliższym czasie będę
musiała się jednak z
nimi
rozstać, tak
jak
z całym swoim przytulnym domem i rodzinnym miastem.
-
Potrzebujesz czegoś ode mnie? - pytam
wchodząc do kuchni. Dostrzegam, że znajduje się w niej nie tylko
mama, ale również pani Bellerin.
-
Właściwie nie ja, a Bianca chciała Cię o coś poprosić - patrzę
na kobietę, która znam od urodzenia. Traktuję
ją, właściwie
jak
członka rodziny.
-
W takim razie słucham. Postaram się pomóc - kieruję swe słowa z
uśmiechem w stronę czarnowłosej kobiety.
-
Zacznijmy od tego, że chciałam się z Tobą pożegnać Catalina.
Będę
za Tobą tęsknić
- przytula mnie do siebie, a ja uświadamiam sobie że również
będzie mi jej brakować tak jak i rodziców.
-
Chciałam też poprosić
Cię o małą przysługę.
Gdy będziesz już w Londynie, przekazałbyś Hectorowi list ode
mnie? - słysząc imię mojego byłego przyjaciela, czuję delikatny
ból w okolicy serca. Już dawno stał się dla mnie przeszłością
i prosiłam wszystkich, aby nie wspominali o nim w mojej obecności.
-
Przepraszam, ale to chyba nie
będzie
możliwe. Zresztą list można wysłać pocztą, a najłatwiej nie
będzie po prostu zadzwonić? - zastanawiam się nad tą
dziwną prośbą.
-
Widzisz Cat. Mój syn zupełnie ostatnio zapomniał o swoich
rodzicach. Nie odbiera od nas telefonów,
oraz
ignoruje wszystkie inne próby kontaktów z nim. Ten
list to mój jedyny pomysł na jakiś kontakt z nim. A nie chcę go
wysyłać pocztą bo doskonale wiem, że nie czytając
go, wyrzuci razem ze stosem reklam i innych niepotrzebnych ulotek -
widzę, że nasza gwiazda przekroczyła już wszystkie granice.
Ignoruje nawet własnych rodziców. Co się z nim stało, że
zachowuje się teraz jak kompletny dupek?
-
Z chęcią bym pomogła, ale wiesz doskonale, że
nasze relacje w ostatnich latach zostały całkowicie zerwane. Nie
chcę mieć z nim nic wspólnego. - sama myśl o nim wywołuje we
mnie złość.
-
Cat proszę Cię. Rozumiem, że bardzo cię zranił. Ja także do tej
pory, nie wiem dlaczego tak cię potraktował, ale może jest jeszcze
szansa na odbudowania tego co było
między wami? Może
twoja niespodziewana obecność w Londynie coś zmieni i
spowoduje jakąś zmianę jego zachowania -
słysząc te słowa uśmiecham się ironicznie.
-
Już dawno jest na to za późno, minęło
tyle lat. Staliśmy się zupełnie innymi osobami niż byliśmy
kiedyś. Zresztą widzisz jak on się zachowuje, zerwał kontakt ze
wszystkimi bliskimi mu osobami.
Mnie
zresztą jako pierwszą wykreślił ze swojego życia, gdy wyjechał
do Anglii.
Ale zgoda wręczę mu ten list, jednak
już teraz zaznaczam, to
będzie nasze ostatnie spotkanie - nie potrafię dłużej odmawiać
mamie Hectora,
widząc jak bardzo cierpi.
-
Będę Ci za
to bardzo
wdzięczna – dostrzegam
ulgę na jej twarzy, cała ta sytuacja na pewno nie jest dla niej
łatwa,
Patrzę
na kopertę
z listem w środku i
kartkę z zapisanym
adresem,
pod którym mieszka ktoś kiedyś bardzo mi bliski.
Litery zapisane czarnym atramentem, są
schludne i starannie napisane, od dłuższego czasu
nie dają mi spokoju i mimowolnie przywołują wspomnienia z
przeszłości. Z czasów gdy sądziłam, że Hector
jest kimś, kto zasługuje na moje zaufanie.
Zaraz
po jego wyjeździe nasz kontakt uległ drastycznemu ograniczeniu. Na
początku to rozumiałam i dzielnie znosiłam, dając mu czas na
aklimatyzację w nowym miejscu. Z czasem jednak zaczęłam
dostrzegać, że to ja najczęściej byłam inicjatorką naszych
rozmów, a gdy już do nich dochodziło, on głównie milczał.
Pewnego dnia postanowiłam, że teraz to ja poczekam, aż to on
poszuka ze mną kontaktu. Po dziś dzień się niestety
tego nie
doczekałam. Zwyczajnie, bez słowa wyjaśnienia, zakończył naszą
przyjaźń. Mimo upływu tylu lat, wciąż nie potrafię zrozumieć
dlaczego tak postąpił. W ciągu ostatnich pięciu lat, pojawił się
w rodzinnym domu trzy razy, za każdym razem żyłam głupią
nadzieją, że pojawi się w moich drzwiach, przeprosi za wszystko i
wyjaśni swoje postępowanie, a potem spróbujemy odbudować naszą
przyjaźń. Nic takiego się jednak nigdy nie wydarzyło, a jego
ostatnie zachowanie, utwierdza mnie w przekonaniu, że osoba którą
kiedyś znałam odeszła bezpowrotnie, a
zastąpił ją ktoś zupełnie obcy.
Kiedy zrozumiałam, że Hector znikł z mojego życia na zawsze,
próbowałam wszelkich
sposobów, aby
wyrzucić z głowy nasze wspólne wspomnienia. Jedynie w chwilach
słabości przeszukiwałam
internet w poszukiwaniu informacji dotyczących
drużyny Arsenalu i tego jak Bellerin
sobie
w niej radzi. Stąd
wiem, że stał się zawodnikiem pierwszej drużyny i
przekwalifikowano go na prawego obrońce. Szkoda
tylko, że wraz ze zmianą pozycji na boisku, zmienił także swój
charakter. Stał
się egoistycznym i zapatrzonym w siebie człowiekiem, zupełnie nie
liczącym się z uczuciami swoich najbliższych. Mimo, że szkoda mi
państwa Bellerin, z
powodu tego jak są traktowani w ostatnim czasie przez swojego syna,
nie mam zamiaru poza dostarczeniem mu tego listu, mieszać się w ich
sprawy.
Londyn
Anglia
powitała mnie typową dla siebie deszczową pogodą. Zachmurzone
niebo, które pokrywają ciemne chmury, wcale nie napawa mnie
optymizmem. Opuszczam lotnisko Heathrow i szukam wzrokiem postoju
taksówek.
Gdy
w końcu udaje mi się znaleźć jakąś wolną, podaję adres
starszemu kierowcy i zaczynam wpatrywać się w krajobraz, znajdujący
się za szybą samochodu, pokrytą ciężkimi kroplami deszczu. Gdy
znajduję się w połowie drogi do uniwersytetu, przykładam głowę
do chłodnej tafli szkła i zamykam oczy. Staram się nie myśleć o
nieubłaganym spotkaniu, które mam zamiar odbyć w najbliższej
przyszłości. Boję się, że może otworzyć stare rany. Teraz gdy
jestem już w Londynie, zastanawiam się czy przyjazd tutaj, nie był
jednak złym pomysłem i nie spowoduje jakiejś katastrofy.
Po
dotarciu na miejsce wpatruję się w olbrzymi i majestatyczny
budynek, robiący duże wrażenie. Już z daleka wczuwam się w
historię tego miejsca, wiedząc że szansa studiowania tutaj to duże
wyróżnienie.
Przekraczam
próg budynku i rozglądam się po wnętrzu, szukając jakiegoś
planu rozmieszczenia pomieszczeń. Na jednej ze ścian dostrzegam
mapę informacyjną, bez wahania do niej podchodzę i próbuję
uzyskać interesujące mnie informacje.
Pukam
niepewnie do ciężkich, wykonanych z ciemnego mahoniu drzwi, po
chwili słyszę zaproszenie.
-
Dzień dobry. Nazywam się Catalina Delao i jestem jedną z osób,
biorących udział w wymianie studenckiej.
-
Rozumiem. W takim razie proszę usiąść, za chwilę wszystko pani
wyjaśnię i dopełnimy pozostałych formalności.
Przez
następne pół godziny słucham uważnie wszystkich informacji i
staram się je zapamiętać.
-
Zajęcia rozpoczynają się w poniedziałek, tutaj jest szczegółowy
plan. Ten klucz jest od pani tymczasowego pokoju, prawdopodobnie
będzie dzielony z jeszcze jedną osobą z wymiany. Budynek znajduje
się po lewej stronie od tutejszego, pokój 126 na drugim piętrze.
To chyba wszystko, ma pani jakieś pytania? - kiwam przecząco głową.
-
Czyli pozostało mi tylko życzyć powodzenie i mieć nadzieję, że
spodoba się pani tutaj i nie będzie żałować. Londyn to miasto, gdzie niektórzy odnaleźli to, czego szukali – słyszę na
pożegnanie od miłej, starszej sekretarki.
-
Dziękuję za miłe słowa. Do widzenia – wstaję z zajmowanego
miejsca i opuszczam pomieszczenie.
Próbuję
otworzyć zamek od drzwi, co przychodzi mi z niezwykłym trudem. Po
chwili orientuję się, że były one otwarte już przed moim
przybyciem i ktoś jest już w środku. Moja głupota, czasami nie
zna granic.
Przekraczam
próg drzwi i zauważam blondwłosą dziewczynę, leżącą na
jednym z dwóch znajdujących się w pokoju łóżek.
-
Cześć jestem Catalina. Wygląda na to, że będziemy
współlokatorkami – witam się grzecznie z nieznajomą . Mam tylko
nadzieję, że jakoś się dogadamy i nie będziemy utrudniać sobie
pobytu tutaj.
-
Cześć! Ja jestem Alice. W końcu jesteś, od jakiegoś czasu zżera
mnie ciekawość z kim będę mieszkać. Zobaczysz, że nasza
znajomość zaowocuje w wiele ciekawych przygód – wita mnie z
uśmiechem. Słyszę jak wypowiada słowa z delikatnym francuskim
akcentem. Domyślam się, że pochodzi właśnie stamtąd. Już na wstępie robi wrażenie szalonej dziewczyny, która lubi dobrą zabawę.
Po
rozpakowaniu rzeczy i odłożeniu ich na wolne miejsca na półkach w
szafie. Czuję zmęczenie dzisiejszą podróżą i wszystkimi innymi
wrażeniami tego dnia. Wychodzi na to, że pobyt w Londynie czas
zacząć. Jedyną rzeczą psującą mój dobry nastrój jest
świadomość, że muszę pofatygować się do domu Hectora i wręczyć
mu wiadomość od jego mamy. Zamierzam zrobić to jutro, chcąc mieć
to jak najszybciej za sobą, tym bardziej że nie mam jeszcze zajęć.
A w nadchodzący weekend może go nie być, w końcu za pewne Arsenal
będzie rozgrywał jakiś mecz. A ja na pewno nie mam zamiaru tracić czasu na kilkukrotne pojawianie się pod jego drzwiami. Według mnie, nie zasłużył nawet na jedne takie odwiedziny.
Bardzo mnie zaciekawiłaś. Nie mogę się doczekać ich spotkania i reakcji Hectora, którego zachowanie tak na marginesie mi się nie podoba.
OdpowiedzUsuńBuziaki! <3