poniedziałek, 1 maja 2017

Rozdział 2

Budzę się wczesnym rankiem wiedząc, że nadszedł w końcu czas na konfrontację ze swoją przeszłością. Być może poznam w końcu odpowiedzi na dręczące mnie pytania, jednakże zaspokoją one tylko moją ciekawość nic więcej. Przecież żadne tłumaczenia czy nawet przeprosiny, w które szczerze wątpię, nie zwrócą mi straconych lat.




Wykonuję wszystkie rutynowe poranne czynności, starając się zachowywać cicho i nie obudzić Alice, która wczoraj postanowiła spędzić wieczór na zabawie w jednym z modnych londyńskich klubów, by jak to stwierdziła rozeznać się w nowym mieście i towarzystwie. Wygląda na to, że musiała się dobrze bawić, inaczej nie wróciła by dopiero nad ranem. Wielokrotnie namawiała mnie, abym jej towarzyszyła, ale ja za każdym razem odmawiałam, wiedząc że mam do załatwienia dziś ważną sprawę. Poza tym nie przepadam za takim sposobem spędzania wolnych wieczorów. Zwyczajnie nie lubię zatłoczonych i dusznych pomieszczeń, gdzie w hektolitrach spożywane są napoje wysokoprocentowe, których właściwie nie piję. Uważam, że nie są mi do niczego potrzebne.








Mam zamiar zbierać się już do wyjścia, gdy słyszę głos mojej współlokatorki.
- Cat, gdzie ty się wybierasz z samego rana? - słyszę jej zaspany i zdziwiony głos.
- Muszę coś załatwić. Niedługo wrócę, a ty do tego czasu doprowadź się do stanu względnej używalności. Domyślam się, że wieczór był udany - posyłam w jej stronę uśmiech.
- Żebyś wiedziała. Żałuj, że nie poszłaś ze mną. Ale następnym razem już ci nie odpuszczę – mówi z pewnością.
- Jeszcze zobaczymy. Opowiesz mi wszystko ze szczegółami jak wrócę, bo teraz muszę już niestety iść - żegnam się z nią i opuszczam nasz wspólny pokój.






Rozglądam się po okolicy, w której aktualnie się znajduję, próbując ogarnąć cały przepych i idealność tego miejsca. Patrzę na swoje czerwone trampki i niezbyt eleganckie ubranie, które jeszcze bardziej podkreślają moje niedopasowanie do tej dzielnicy. Idealnie przystrzyżone trawniki, otaczające ogromne wille, zaprojektowane przez najlepszych architektów, są stworzone dla ludzi, którzy w miesiąc zarobią więcej pieniędzy niż ja, przez przynajmniej pół swojego życia. Czuję się tutaj jak intruz, który zaburza równowagę i psuje prestiż samą swoją obecnością. Okolica, w której mieszka Hector ostatecznie utwierdza mnie w przekonaniu, że nie mamy już ze sobą nic wspólnego. Ja nigdy nie byłam przesadną entuzjastką takich miejsc i osób, a skoro Bellerin zdecydował zamieszkać w takim miejscu, musi mu to odpowiadać. Powoli dochodzę do wniosku, że nawet gdyby nasza przyjaźń nie zakończyła się przed pięcioma laty, to i tak nie miałaby szansy przetrwać. Przecież to jasne, że zupełnie nie pasuję do tego towarzystwa, w którym piłkarz obecnie się obraca.






Patrzę na kartkę z zapisanym adresem, którą trzymam w ręku, mimo że znam jej treść na pamięć i upewniam się czy stoję pod właściwą furtką. Niepewnie naciskam dzwonek i czekam na pojawienie się osoby, której miałam nadzieję nigdy więcej nie spotkać w swoim życiu. Zastanawiam się jak zareaguje gdy mnie zobaczy i czy moje pojawienie, wywoła jakąś jego reakcję czy spotka się ze zwyczajną obojętnością. Gdy od dłuższej chwili, nikt nie otwiera ponownie wciskam przycisk dzwonka. Z każdą chwilą moje zdenerwowanie i irytacja narastają. Przecież jest dziewiątą rano, Hector powinien być jeszcze w domu. Sfrustrowana nie przestaje dzwonić, aż w końcu otrzymuję jakiś odzew. Słyszę charakterystyczny dźwięk i dostrzegam, że furtka została otwarta. Niepewnym krokiem idę po kamienistej ścieżce, prowadzącej do przestronnych drzwi. Gdy stoję już przed nimi, czekam na pojawienie się głównego sprawcy zamieszania przez, które się tutaj znalazłam.








Po niekończącym się dla mnie oczekiwaniu, które w rzeczywistości mogło trwać nie więcej niż minutę. Drzwi się otwierają i po raz pierwszy, od tak długiego czasu stoję na przeciwko Hectora. Patrzę na niego i uświadamiam sobie, że poza tym, że wygląda doroślej i jeszcze wyprzystojniał, choć także w przeszłości nie mógł narzekać na swój wygląd, a różnica wzrostu pomiędzy nami jeszcze się zwiększyła, niestety na jego korzyść, to nie zmienił się praktycznie wcale i wygląda tak jak go zapamiętałam.
- Cześć - wypowiadam cicho słowa powitania drżącym z emocji głosem. Sama siebie próbuję oszukać, że jego ponowny widok wcale nie wywołuje u mnie żadnych głębszych emocji. 
- Cześć?- odpowiada niepewnie.
- Czy my się znamy? Kogoś mi przypominasz, ale nie mogę skojarzyć. A jeśli nie mieliśmy okazji się poznać, to wybacz, ale wracam do łóżku, mam za sobą ciężką noc i muszę odespać. Chyba, że chcesz do mnie dołączyć - kończy z cwanym uśmieszkiem.







Patrzę na niego z niedowierzaniem, nie mogąc uwierzyć w to co słyszę oraz, że naprawdę mnie nie poznał. Przecież to wręcz niemożliwe. W życiu nie spodziewałam się czegoś takiego. Pomijam już nawet jego bezczelne zachowanie.

Dostrzegam jego nie najlepszy stan, zapewne ostatnie godziny spędził na jakiejś szpanerskiej imprezie, zamiast wykorzystać je na sen, a teraz próbuje nadrobić stracone godziny. Bardzo profesjonalne podejście myślę, ale w sumie co mnie obchodzi to, że niszczy swoje zdrowie i być może karierę. To już dawno przestało być moimi sprawami.

- Wiesz co? Spodziewałam się wszystkiego, ale w życiu nie pomyślałabym, że naprawdę mnie nie poznasz. Zresztą może to nic dziwnego, w końcu widzę, że prowadzisz bujne życie towarzyskie i zapewne poznajesz przy tym codziennie tysiące osób – patrzy na mnie z niezrozumieniem, a ja postanawiam kontynuować swoją wypowiedź.
- Przyszłam tu bo twoja mama poprosiła mnie, żebym ci to dała. Dlatego, że nie raczysz nawet do niej zadzwonić. Zrobisz jak zechcesz, ale powinieneś to przeczytać i odezwać się do niej. Twoi rodzice nie zasługują na takie traktowanie - wręczam mu list i chcę już udać się w stronę wyjścia na ulicę, ponieważ nie widzę sensu naszej dalszej rozmowy, gdy nieoczekiwanie Hector łapie mnie za nadgarstek i uniemożliwia odejście.





- Poczekaj. Catalina to naprawdę ty? Jakim cudem znalazłaś się w Londynie? - patrzy na mnie z wymalowanym na twarzy szokiem.
- Jednak przypomniałeś sobie, że ktoś taki jak ja istnieje? A co do mojego pobytu tutaj, to nie twoja sprawa - odpowiadam mu z wyrzutem.
- Może i nie moja, ale skoro już tutaj jesteś to może chociaż porozmawiajmy. Co u Ciebie? - Bellerin zachowuje się tak, jakby cały czas bylibyśmy przyjaciółmi i po prostu zaskoczyłam go swoim niespodziewanym przyjazdem.
- Słucham? Nie widzieliśmy się od pięciu lat, a nie rozmawialiśmy ze sobą prawie tyle samo czasu, a ty teraz tak po prostu, śmiesz pytać co u mnie? - coraz bardziej wyprowadza mnie z równowagi swoim zachowaniem.
- Przesadzasz. Może i nasz kontakt się urwał, ale chyba nie liczyłaś, że wszystko zostanie po staremu i nadal będziemy najlepszymi przyjaciółmi, gdy już wyjadę - mówi z kpiną w głosie.
- Do twojej wiadomości to tak. Myślałam, że tak będzie, sam mi to obiecałeś. Okazało się jednak, że twoje słowa są nic nie warte. Jak mogłeś się tak zmienić i stać kimś tak podłym - zawiodłam się na nim, jak chyba na nikim innym.
- Od dawna nic o mnie nie wiesz, więc nie oceniaj mojego zachowania. Moja matka chyba doszczętnie zwariowała, przysyłając cię tutaj. Jestem dorosły i nie będę dzwonić do niej po trzy razy na dzień, jak zwykle przesadza. A ty chyba masz rację, nie mamy o czym ze sobą rozmawiać i będzie lepiej jak już sobie pójdziesz - mówi wzburzonym głosem z każdym słowem, coraz bardziej mnie raniąc.







Odchodzę od niego, starając się powstrzymać napływające do oczu łzy. Spotkanie z nim było jeszcze trudniejsze niż myślałam, przywołało niechcianą tęsknotę za kimś kogo już nie ma. Oraz za czymś, co nigdy nie miało okazji się wydarzyć, ponieważ życie zaplanowało dla nas zupełnie inny scenariusz.



Jedynym pocieszeniem jest to, że zanim wyjechał nie wyjawiłam mu mojego największego sekretu, dotyczącego moich prawdziwych uczuć do niego. Gdyby było inaczej, miałby jeszcze większe powody do wyśmiewania mojej naiwności. Teraz doskonale wiem, że postąpiłam słusznie. Nikt nie wie, że nie był dla mnie tylko przyjacielem, był kimś znacznie ważniejszym. Pewnego dnia, dawno temu uświadomiłam sobie, że tak zwyczajnie, nie wiadomo kiedy i dlaczego się w nim zakochałam. Był moją pierwszą, młodzieńczą miłością. nie miałam odwagi mu jednak tego powiedzieć, bojąc się że nie odwzajemnia moich uczuć. Dlatego jego zachowanie po przeprowadzce do Londynu, było dla mnie jeszcze trudniejsze do zaakceptowania.



Z biegiem czasu pogodziłam się z jego odejściem i znalazłam nowych przyjaciół. Przez krótki czas byłam nawet w związku z kolegą ze studiów, ale nawet ci wszyscy ludzie, nie potrafili wypełnić pustki w moim sercu.



Idę przed siebie, spacerując po zupełnie nieznanych ulicach. Chcę wszystko sobie poukładać, a przede wszystkim uspokoić się zanim wrócę do akademika. Nie chcę tłumaczyć się Alice ze swojego stanu, a już tym bardziej opowiadać jej całej historii, która do niego doprowadziła.
Żałuję, że zgodziłam się na to spotkanie z Hectorem. Jego zupełnie nie obeszło, natomiast mi zburzyło cały spokój, o który tak długo się starałam.



1 komentarz:

  1. Ja wiedziałam, że to nie była tylko przyjaźń! I jeśli Bellerin nie spróbuje naprawić ich relacji, to go chyba utłukę! >.<

    OdpowiedzUsuń