Budzę
się wczesnym rankiem wiedząc, że nadszedł w końcu czas na
konfrontację ze swoją przeszłością. Być może poznam w końcu
odpowiedzi na dręczące mnie pytania, jednakże zaspokoją
one tylko moją ciekawość nic więcej. Przecież
żadne tłumaczenia czy nawet przeprosiny, w które szczerze wątpię,
nie zwrócą mi straconych lat.
Wykonuję
wszystkie rutynowe
poranne
czynności, starając się zachowywać cicho i nie obudzić Alice,
która wczoraj postanowiła spędzić wieczór na zabawie w jednym z
modnych londyńskich klubów, by jak to stwierdziła
rozeznać się w nowym mieście i towarzystwie. Wygląda na to, że
musiała się dobrze bawić, inaczej nie wróciła by dopiero nad
ranem. Wielokrotnie namawiała mnie, abym jej towarzyszyła, ale ja
za każdym razem odmawiałam, wiedząc że mam do załatwienia dziś
ważną sprawę. Poza tym nie przepadam za takim sposobem spędzania
wolnych wieczorów. Zwyczajnie nie lubię zatłoczonych i dusznych
pomieszczeń, gdzie w hektolitrach spożywane są napoje wysokoprocentowe, których właściwie nie piję. Uważam,
że nie są mi do niczego potrzebne.
Mam
zamiar zbierać się już do wyjścia, gdy słyszę głos mojej
współlokatorki.
- Cat, gdzie ty się wybierasz z samego rana? -
słyszę
jej zaspany i zdziwiony głos.
-
Muszę coś załatwić. Niedługo wrócę, a ty do tego czasu
doprowadź się do stanu względnej używalności. Domyślam się, że
wieczór był udany - posyłam w jej stronę uśmiech.
- Żebyś
wiedziała. Żałuj, że nie poszłaś ze mną. Ale następnym razem
już ci nie odpuszczę – mówi
z pewnością.
-
Jeszcze
zobaczymy. Opowiesz
mi wszystko
ze szczegółami jak wrócę,
bo teraz muszę już niestety
iść
- żegnam się z nią i opuszczam nasz wspólny
pokój.
Rozglądam się po okolicy, w
której aktualnie się znajduję, próbując ogarnąć cały przepych
i idealność tego miejsca. Patrzę na swoje czerwone trampki i
niezbyt
eleganckie
ubranie, które jeszcze bardziej podkreślają moje niedopasowanie do
tej dzielnicy. Idealnie przystrzyżone trawniki, otaczające ogromne
wille, zaprojektowane przez najlepszych architektów, są stworzone
dla ludzi, którzy w miesiąc zarobią więcej pieniędzy niż ja,
przez przynajmniej pół swojego życia. Czuję się tutaj jak
intruz, który zaburza równowagę i psuje prestiż samą
swoją
obecnością. Okolica, w której mieszka Hector ostatecznie utwierdza
mnie w przekonaniu, że nie mamy już ze sobą nic wspólnego. Ja
nigdy nie byłam przesadną entuzjastką takich miejsc i osób, a
skoro Bellerin zdecydował zamieszkać w takim miejscu, musi mu to
odpowiadać. Powoli
dochodzę do wniosku, że nawet gdyby nasza przyjaźń nie zakończyła
się przed pięcioma laty, to i tak nie miałaby szansy przetrwać.
Przecież to jasne, że zupełnie nie pasuję do
tego
towarzystwa,
w którym piłkarz obecnie się obraca.
Patrzę na kartkę z
zapisanym adresem, którą trzymam w ręku, mimo że znam jej treść
na pamięć i upewniam się czy stoję pod właściwą furtką.
Niepewnie naciskam dzwonek i czekam na pojawienie się osoby, której
miałam nadzieję nigdy więcej nie spotkać w swoim życiu.
Zastanawiam się jak zareaguje gdy mnie zobaczy i czy moje pojawienie, wywoła jakąś jego reakcję czy
spotka się ze zwyczajną obojętnością.
Gdy od dłuższej chwili, nikt nie otwiera
ponownie wciskam przycisk dzwonka. Z każdą chwilą moje
zdenerwowanie i irytacja narastają. Przecież jest dziewiątą rano,
Hector powinien być jeszcze w domu. Sfrustrowana nie przestaje dzwonić, aż w końcu otrzymuję
jakiś odzew.
Słyszę charakterystyczny dźwięk i dostrzegam, że furtka została
otwarta. Niepewnym krokiem idę po kamienistej ścieżce, prowadzącej
do przestronnych drzwi. Gdy stoję już przed nimi, czekam na
pojawienie się głównego sprawcy zamieszania przez, które się
tutaj
znalazłam.
Po niekończącym się dla mnie oczekiwaniu, które
w rzeczywistości mogło trwać nie więcej niż minutę. Drzwi się
otwierają i po raz pierwszy, od tak długiego czasu stoję na
przeciwko Hectora. Patrzę na niego i uświadamiam sobie, że poza
tym, że wygląda doroślej i jeszcze
wyprzystojniał, choć
także w przeszłości nie mógł narzekać na swój wygląd,
a różnica
wzrostu pomiędzy nami jeszcze się zwiększyła, niestety na jego
korzyść, to
nie
zmienił się praktycznie wcale i wygląda tak jak go zapamiętałam.
-
Cześć - wypowiadam cicho słowa powitania drżącym
z emocji głosem. Sama siebie próbuję oszukać, że jego ponowny
widok wcale nie wywołuje u mnie żadnych głębszych emocji.
-
Cześć?- odpowiada
niepewnie.
-
Czy my się znamy? Kogoś
mi przypominasz, ale nie mogę skojarzyć. A jeśli
nie mieliśmy
okazji się poznać,
to wybacz, ale wracam do łóżku, mam za sobą ciężką noc i muszę
odespać. Chyba,
że chcesz do mnie dołączyć
- kończy z cwanym uśmieszkiem.
Patrzę
na niego z niedowierzaniem, nie mogąc uwierzyć w
to co słyszę oraz, że
naprawdę mnie nie poznał. Przecież to wręcz niemożliwe. W życiu
nie spodziewałam się czegoś takiego. Pomijam
już nawet jego bezczelne zachowanie.
Dostrzegam
jego nie
najlepszy stan, zapewne ostatnie godziny spędził na jakiejś
szpanerskiej imprezie, zamiast wykorzystać je na sen, a
teraz próbuje nadrobić stracone godziny.
Bardzo profesjonalne podejście myślę, ale w sumie co mnie obchodzi
to, że niszczy swoje zdrowie i być może karierę. To
już dawno przestało być moimi sprawami.
-
Wiesz co? Spodziewałam się wszystkiego, ale w życiu nie
pomyślałabym, że naprawdę mnie nie poznasz. Zresztą może to nic
dziwnego, w końcu widzę, że prowadzisz bujne życie towarzyskie
i zapewne poznajesz przy tym codziennie tysiące osób – patrzy
na mnie z niezrozumieniem, a ja postanawiam kontynuować swoją
wypowiedź.
-
Przyszłam tu bo twoja mama poprosiła
mnie, żebym ci to dała. Dlatego, że nie raczysz nawet do niej
zadzwonić. Zrobisz jak zechcesz, ale powinieneś to przeczytać i
odezwać się do niej. Twoi rodzice nie zasługują na takie
traktowanie - wręczam mu list i chcę już udać się w stronę
wyjścia na ulicę, ponieważ
nie widzę sensu naszej dalszej rozmowy,
gdy nieoczekiwanie Hector łapie mnie za nadgarstek i uniemożliwia
odejście.
-
Poczekaj. Catalina to naprawdę ty? Jakim cudem znalazłaś się w
Londynie? - patrzy na mnie z wymalowanym na twarzy szokiem.
-
Jednak przypomniałeś sobie, że ktoś taki jak ja istnieje? A co do
mojego pobytu tutaj, to nie twoja sprawa - odpowiadam mu z
wyrzutem.
-
Może i nie moja, ale skoro już tutaj jesteś to może
chociaż porozmawiajmy. Co u Ciebie? - Bellerin zachowuje się tak,
jakby
cały
czas bylibyśmy przyjaciółmi i po prostu zaskoczyłam go swoim
niespodziewanym
przyjazdem.
-
Słucham? Nie widzieliśmy się od pięciu lat, a nie rozmawialiśmy ze sobą prawie tyle samo czasu, a ty teraz tak po prostu, śmiesz
pytać co u mnie? - coraz bardziej wyprowadza mnie z równowagi swoim
zachowaniem.
-
Przesadzasz. Może i nasz kontakt się urwał, ale chyba nie
liczyłaś, że wszystko zostanie po staremu i nadal będziemy
najlepszymi przyjaciółmi, gdy już wyjadę - mówi z kpiną w
głosie.
-
Do twojej wiadomości to tak. Myślałam, że tak będzie, sam mi to
obiecałeś. Okazało się jednak, że twoje słowa są nic nie
warte. Jak mogłeś się tak zmienić i stać kimś tak podłym -
zawiodłam się na nim, jak chyba na nikim innym.
-
Od dawna nic o mnie nie wiesz, więc nie oceniaj mojego zachowania.
Moja matka chyba doszczętnie zwariowała, przysyłając
cię tutaj. Jestem dorosły i nie będę dzwonić
do niej po trzy razy na dzień, jak zwykle przesadza. A ty chyba
masz
rację, nie mamy o czym ze sobą rozmawiać i będzie lepiej jak już
sobie pójdziesz - mówi wzburzonym głosem z każdym słowem, coraz
bardziej mnie raniąc.
Odchodzę
od niego, starając się powstrzymać napływające do oczu łzy.
Spotkanie z nim było jeszcze trudniejsze niż myślałam, przywołało
niechcianą tęsknotę za kimś kogo już nie ma. Oraz
za
czymś, co nigdy nie miało okazji się wydarzyć, ponieważ życie
zaplanowało
dla
nas
zupełnie inny scenariusz.
Jedynym
pocieszeniem jest to, że zanim wyjechał nie wyjawiłam mu mojego
największego sekretu, dotyczącego moich prawdziwych uczuć do
niego. Gdyby
było inaczej,
miałby jeszcze większe powody do wyśmiewania mojej naiwności.
Teraz doskonale wiem, że postąpiłam
słusznie. Nikt nie wie, że nie był dla mnie tylko przyjacielem,
był kimś znacznie ważniejszym. Pewnego dnia, dawno
temu
uświadomiłam sobie, że tak zwyczajnie, nie wiadomo kiedy i
dlaczego się w nim zakochałam. Był moją pierwszą, młodzieńczą
miłością. nie miałam odwagi mu jednak tego powiedzieć, bojąc
się że nie odwzajemnia moich uczuć. Dlatego jego zachowanie po
przeprowadzce do Londynu, było dla mnie jeszcze trudniejsze do
zaakceptowania.
Z
biegiem czasu pogodziłam się z jego odejściem i znalazłam nowych
przyjaciół. Przez krótki czas byłam nawet w związku z kolegą
ze studiów, ale nawet ci wszyscy ludzie, nie potrafili wypełnić
pustki w moim sercu.
Idę
przed siebie, spacerując po zupełnie nieznanych ulicach. Chcę
wszystko sobie poukładać, a przede wszystkim uspokoić się zanim
wrócę do akademika. Nie chcę tłumaczyć się Alice ze swojego
stanu, a już tym bardziej opowiadać jej całej historii, która do
niego doprowadziła.
Żałuję,
że zgodziłam się na to spotkanie z Hectorem. Jego zupełnie nie
obeszło, natomiast mi zburzyło cały spokój, o który tak długo
się starałam.
Ja wiedziałam, że to nie była tylko przyjaźń! I jeśli Bellerin nie spróbuje naprawić ich relacji, to go chyba utłukę! >.<
OdpowiedzUsuń