Ostatnie
kilkanaście
dni przed moim wyjazdem, upływają mi w nerwowej atmosferze
pakowania i załatwiania ostatnich formalności. Dołączając do
tego zajęcia na uczelni, nie mam praktycznie w ogóle wolnego
czasu.
Wybiegając
w pośpiechu z ostatnich zajęć, aby jak najszybciej znaleźć się
w domu. Dostrzegam osobę, której w życiu bym się nie spodziewała
tutaj zobaczyć. Jestem
zaskoczona jej obecnością w tym miejscu, skąd ona w ogóle
wiedziała gdzie mnie szukać?
-
Catalina, możemy chwilę porozmawiać? - pyta dziewczyna,
zaskakująco przyjaznym głosem. Kompletnie
jej nie ufam i najchętniej ominęłabym ją bez słowa.
-
Nie sądzę, aby był to dobry pomysł, Nicole - z trudem wypowiadam
jej imię. Jej ponowne pojawienie, wywołuje
u mnie duży niepokój. Staram się jednak, nie pokazywać tego
po sobie, aby
nie dać jej satysfakcji jak ostatnim razem.
-
To naprawdę ważne. Proszę, poświęć mi maksymalnie piętnaście
minut - jej niespotykana grzeczność, jest dla mnie czymś
niezwykłym. Ciekawość
bierze górę i postanawiam się zgodzić.
-
Dobrze. Tutaj niedaleko jest kawiarnia, chodźmy - przemierzamy drogę
w milczeniu. A ja zastanawiam się,
czy aby na pewno dobrze robię. Zapewne
chce wywołać po raz kolejny zamieszanie i wywołać u mnie kolejne
wątpliwości.
Zajmujemy
miejsce przy jednym z wolnych stolików, usytuowanych przy
oknie. Czekam
aż rozpocznie rozmowę, ale ona uparcie milczy.
-
To o czym chciałaś ze mną porozmawiać? - pytam z wyczekiwaniem,
zdejmując płaszcz i wieszając go na zajmowanym przeze
mnie krześle.
Nicole,
zamiast mi odpowiedzieć, szuka czegoś w swojej torebce. Po
czym przysuwa w moją stronę białą kopertę. Niczego
już nie rozumiem.
-
To powinno wiele wyjaśnić, otwórz – patrzy
na mnie z wyczekiwaniem.
Z
narastającym zdenerwowaniem, drżącymi dłońmi otwieram tą
tajemniczą kopertę.
Wyciągając jej zawartość. To, co trzymam przed sobą, wywołuje w
mojej głowie zupełny mętlik i niezrozumienie. Przecież
to niemożliwe. Modlę się, aby to wszystko okazało się złym
snem, z którego za chwilę się obudzę.
-
To trzeci miesiąc. Więc pewnie się domyślasz, dlaczego
tutaj jestem i
kto jest ojcem - przymykam na sekundę oczy, starając się uspokoić.
Patrzę jeszcze raz na zdjęcie badania
USG, nie chcąc uwierzyć w to, że dzieje się naprawdę.
Jednak
trzymana przeze mnie błyszcząca kartka papieru nie znika.
Będąc
namacalnym
dowodem
powstania nowego życia, które wkrótce przyjedzie na świat.
-
Dlaczego to
właśnie mi, to pokazujesz?
- nadal nie rozumiem, dlaczego powiadomiła o tym mnie. Przecież
powinna poinformować zupełnie inną osobę.
-
To chyba jasne. Bo
tylko
od ciebie zależy, czy to dziecko będzie miało pełną rodzinę
- jej słowa są dla mnie niczym brzytwa, tnąca moje serca na
kawałeczki. Zaczynam
się domyślać, czego oczekuje.
-
Czego ty ode mnie tak naprawdę chcesz? - patrzę na nią wyzywająco,
chcąc by powiedziała to w końcu wprost.
-
Doskonale obydwie wiemy, że Hector w życiu z własnej woli cię nie
zostawi. Podejrzewam, że uzna dziecko i będzie się starał to
wszystko ze sobą pogodzić.
Tylko
pomyśl, czy chciałabyś wychowywać się w takich warunkach? Mieć
weekendowego tatusia i ciebie jako przybraną ciocię? To dziecko
kiedyś dorośnie i zacznie zadawać pytania. Jesteś gotowa znieść
jego wyrzuty i obarczanie cię winą za zniszczenie jego marzeń o
pełnej rodzinie? - Nicole zaczyna grać na moich emocjach.
-
Sugerujesz, że mam go tak po prostu zostawić? Nie rozumiem
tylko, skąd twoja pewność, że nawet gdybym to zrobiła, to
zdecydowałby się na bycie z tobą - widzę, że uśmiecha się z
wyższością w moją stronę.
-
O to się nie martw. Zrozum w końcu, że to ty jesteś jedyną
przeszkodą,
stojącą na naszej wspólnej drodze
- nie mogę uwierzyć, że los postanowił sobie ze mnie zakpić
w taki sposób.
-
Kiedy masz zamiar mu powiedzieć? - wiem, że bardzo prawdopodobne
jest, że Nicole mówi prawdę i Hector naprawdę jest ojcem jej
dziecka. Zdążyłam już wszystko sobie przeliczyć i daty niestety
się
zgadzają.
-
Zaraz po tym, jak dowiem się co masz zamiar zrobić. Czy
usuniesz się w cień, czy postąpisz egoistycznie, myśląc
wyłącznie o sobie. Daję ci tydzień na zastanowienie. I radzę ci
zachować tę rozmowę między nami - blondynka bez większego
zastanowienia i
słowa pożegnania,
opuszcza kawiarnię. Zostawiając mnie samą z totalnym chaosem w
głowie.
Wracam
do domu, starając się zachowywać normalnie i nie pokazywać po
sobie, że coś się stało. Choć najchętniej rozpłakałabym się
z powodu swojej bezsilności. Zostałam
postawiona w sytuacji bez wyjścia, cokolwiek zrobię i tak ktoś
zostanie poszkodowany i będzie cierpiał.
-
Cat, kochanie jak dobrze, że już jesteś. Zaczynałem się powoli
martwić. Miałaś być blisko dwie godziny temu - Hector wita
mnie czułym pocałunkiem.
-
Przepraszam, ale zagadałam się z Alice i straciłam poczucie czasu
- kłamstwo gładko przechodzi mi przez gardło.
-
W porządku. Co robimy z resztą wspólnego wieczoru? Może obejrzymy
jakiś film? - zgadzam się na tą propozycję, starając się choć
przez
chwilę, nie myśleć o tym czego się dzisiaj dowiedziałam.
Nie
mam pojęcia, co mam zrobić. Czy poświęcić własne szczęście i
miłość w zamian za zapewnienie temu dziecku normalnego
dzieciństwa, czy przez
resztę swojego
życia
odczuwać
wyrzuty sumienia, ale mieć przy sobie osobę najbliższą na
świecie.
Dodając
do tego wszystkiego mój, zbliżający się wielkimi krokami wyjazd
do Nowego Jorku, odpowiedź nasuwa się praktycznie
sama. Powinnam postąpić, tak jak nakazuje mi sumienie. Tylko jak
zrezygnować z czegoś o czym marzyło się najbardziej na
świecie?
Dlaczego
to musiało spotkać akurat nas? Przecież wszystko miało się
nareszcie
ułożyć i to my za kilka lat, powinniśmy cieszyć się z naszego
wspólnego dziecka i
stworzyć szczęśliwą rodzinę.
-
O czym tak myślisz? Znów się martwisz tym wyjazdem? Wszystko
będzie dobrze, poradzimy sobie ze wszystkim razem,
przecież wiesz –
tylko
, że z
tym nie mamy możliwości sobie poradzić.
-
Jest w porządku. Jestem tylko zmęczona. Ostatnie dni, mnie
wykańczają. Nie mam na nic czasu - staram się być jak najbliższa
prawdy, aby Hector nie zaczął nic podejrzewać. Nie
jest mi łatwo, ukrywać tego wszystkiego przed nim.
-
W takim razie powinnaś odpocząć. Idź się położyć -
jestem mu wdzięczna za zaproponowanie tego.
-
Tak chyba
zrobię.
Kolejne
dni upływają mi pod znakiem, szukania sposobu na rozwiązania całej
tej sytuacji, w
której się znalazłam.
Wiem, że nie zachowuję się w porządku, zachowując tak ważne
informacje dla siebie. Ale to nie ja powinnam być tą, która
przyniesie tą nowinę.
Czuję
się tym wszystkim przytłoczona, co odbija się na moim stanie
zdrowia. Jestem osłabiona i miewam problemy z koncentracją.
Nie
potrafię pogodzić się z tym, że za kilka miesięcy Hector i
Nicole zostaną rodzicami ich wspólnego dziecka. A ja jestem tylko
niepotrzebnym elementem, psującym tą
układankę.
Skoro
już teraz ciężko mi zaakceptować to wszystko, jak miałabym sobie
poradzić z nieustanną obecnością Nicol w naszym życiu, która
zapewne nastawiałaby wszystkich dookoła przeciwko mnie. Byłabym
postrzegana jako ta zła i najgorsza. Nie wiem czy byłabym w stanie
poradzić sobie z taką presją otoczenia.
Wiem,
że najlepszym wyjściem będzie odejście i zrozumienie tego, że
nie dane mi było zaznać szczęścia u boku swojej
miłości.
Umawiam
się na spotkanie z kobietą, która już w niedalekiej przyszłości
zajmie moje miejsce, aby przekazać jej co postanowiłam.
-
Wygrałaś. Zniknę z życia Hectora. W przyszłym tygodniu
wyjeżdżam do Nowego Jorku zgodnie z planem. A potem już tutaj nie
wrócę. Zerwę z nim wszelkie kontakty, aby nie stawać więcej na
waszej drodze - słowa z trudem przechodzą mi przez usta. Jestem
pewna, że Hiszpan nigdy nie wybaczy mi tego, co mam
zamiar zrobić.
Nie potrafię jednak inaczej. Robię to także dla niego, może
kiedyś przyjedzie taki czas. Kiedy będę miała szansę mu wszystko
wytłumaczyć. A
on przynajmniej postara się zrozumieć dlaczego postąpiłam w taki,
a nie inny sposób.
-
Wiedziałam, że jesteś rozsądna i podejmiesz dobrą decyzję.
Twoje odejście będzie dla wszystkich najlepszym rozwiązaniem. Z
czasem sama dojedziesz do podobnego wniosku
- dostrzegam jej uśmiech zadowolenia na twarzy. Nie mogę znieść
myśli, że to ona będzie miała wszystko, czego to ja pragnęłam.
-
Muszę już iść - nie jestem w stanie dłużej przebywać w jej
obecności i pośpiesznie wybiegam na
zewnątrz.
Zaczynam
płakać, wiedząc że nie mam już odwrotu i muszę się pogodzić
ze swoją porażką.
Chciałabym
cofnąć czas i w ogóle nie wpaść na pomysł, przyjazdu do
Londynu. Wtedy wszystko zostałoby po staremu, a ja nie cierpiałabym
tak bardzo jak teraz.
Nie
wiem, jak poradzę sobie ze świadomością, że nasze
zbliżające się rozstanie, będzie ostatecznym początkiem naszego
końca.
Siadam
na jednej z wolnych ławek, nie zwracając uwagi na padający deszcz
i patrzę bez celu przed siebie. Zamykam się w sobie i zupełnie
odcinam od rzeczywistości. Nie przejmuję się nawet przenikającym
mnie do głębi zimnem. Jest mi wszystko jedno i zupełnie
ignoruję,
ewentualną
możliwość
choroby.
Z
letargu wyrywa mnie dopiero, dzwoniący telefon.
-
Gdzie ty się podziewasz? Przecież byłyśmy umówione - Alice
przypomina mi, że miałyśmy się spotkać
-
Przepraszam, zupełnie o tym zapomniałam. Możemy to przełożyć
na jutro? - dziś jestem zbyt wykończona na jakiekolwiek
spotkania.
-
Jasne. Nie rozumiem tylko, co się z tobą od kilku dni dzieje,
jesteś strasznie roztargniona. Wiesz, że możesz mi powiedzieć,
jeśli coś jest nie w porządku - chciałbym móc się przed kimś
wyżalić. Wiem jednak, że Alice zupełnie nie
zrozumiałaby,
mojej decyzji. Nieustannie namawiając na zmianę zdania.
-
Wydaje ci się. Mam po prostu mnóstwo obowiązków i dlatego wydaję
się mniej zorganizowana niż zazwyczaj. Muszę kończyć, do
zobaczenia jutro - żegnam się z przyjaciółką, z
którą także będę musiała zerwać kontakt. Inaczej nie uda mi
się odciąć od mojego życia w tym mieście.
Wolnym
krokiem ruszam w stronę domu, wiedząc że nie zostało mi w nim,
zbyt wiele czasu do spędzenia.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz