czwartek, 27 lipca 2017

Rozdział 15


  Wpatruję się w filiżankę z kawą, znajdującą się na blacie okrągłego, szklanego stolika, przy którym zajmuję miejsce wspólnie z Alice. Wybrałyśmy się do kawiarni, usytuowanej niedaleko uczelni, podczas trwającej przerwy. Niemal od razu, po przekroczeniu progu   nasza rozmowa podąża w stronę mojego możliwego, półrocznego pobytu w Nowym Jorku. 
- Catalina, ty chyba zwariowałaś, że w ogóle dopuszczasz możliwość wyjazdu - patrzy na mnie z niezrozumieniem i dużym niezadowoleniem. 
- Nie rozumiem, co w tym złego? Gdybyś była na moim miejscu, nie robiłabyś tego samego? Przecież tej propozycji nie można tak po prostu zignorować i udawać, że nigdy nie miała miejsca - nie podzielam jej dezaprobaty z powodu mojego zachowania. Nie potrafię też zrozumieć tak negatywnej reakcji.
- Oczywiście, że można, a nawet powinnaś ją zignorować. Przecież ty wcale nie potrzebujesz Nowego Jorku z tym całym jego przepychem. Z twoimi możliwościami, możesz dokonać wielkich rzeczy, zostając w Londynie i realizować swoje marzenia krok po kroku tutaj. Przy okazji nie ryzykując utraty swojej miłości życia. Zastanów się nad tym i to bardzo poważnie. Znam cię i wiem, że nie wybaczysz sobie, jeśli coś pójdzie nie tak i stracisz Hectora - słucham kazania Alice, nie zgadzając się do końca z jej opinią. Decydując się na odrzucenie stypendium, muszę liczyć się z tym, że na zyskanie podobnego doświadczenia i uznania będę musiała pracować przez kilka długich i żmudnych lat. A okazja na wzięcie udziału w dokonaniu jakiegoś przełomowego odkrycia, może się nigdy więcej nie pojawić. 
- Masz rację, że nie wybaczyłabym sobie tego. Jednakże nie powinnam przecież z góry zakładać najgorszego. Pół roku to nie wieczność. Ja naprawdę chciałabym spróbować podjąć się tego wyzwania i spełnić pokładane we mnie nadzieję. Jednak praktycznie każdy mi to odradza, twierdząc że będę żałowała. Rodzice nawet nie chcieli o tym słyszeć. Dla nich wyjazd do Londynu, był już czymś trudnym do zrozumienia. Hector stara się pozostać bezstronny, ale ja doskonale wiem, że też jest temu przeciwny. Teraz jeszcze ty dołączasz do tej grupy. Za to ja, im więcej słyszę waszych protestów, to tym bardziej przychylam się i nastawiam w stronę podróży do Stanów - blondynka jest pierwszą osobą, której powiedziałam otwarcie, że bardzo poważnie zastanawiam się nad zaakceptowaniem dołączenia do grupy wybranych. 
- Słyszysz, co mówisz? Chcesz nam po prostu zrobić na przekór, jak zawsze. Choć raz powinnaś nas posłuchać. Przecież wszyscy chcemy dla ciebie dobrze. Sądzisz, że naprawdę poradzisz sobie z tęsknotą i myślą, że jesteś tak daleko od wszystkich bliskich ci osób? Znam cię już trochę i gwarantuję, że to ci się nie uda. Będziesz się tylko zadręczać, zamiast skupić na nauce - Alice nie ustaje w swoich próbach, zniechęcenia mnie do wyjazdu. 
- Tylko dlaczego nikt nie chce zrozumieć, że dla mnie to coś niepowtarzalnego? Nie jest tak łatwo zrezygnować ze swoich aspiracji i chęci udowodnienia sobie i wszystkim, że potrafię coś osiągnąć. Patrzycie na wszystko, wyłącznie z własnej perspektywy - mówię z niespodziewaną złością, z powodu braku zrozumienia mojej osoby przez wszystkich, na których w jakiś sposób mi zależy.
- Co się z tobą dzieje? Zachowujesz się zupełnie jak nie ty.  Naprawdę sądzisz, że chcemy dla ciebie źle i próbujemy cię ograniczać? Doskonale wiesz, że nie musisz nikomu nic udowadniać. Twoja ambicja zaczyna mieszać ci w głowie. Nie myślisz racjonalnie - Alice nie pozostaje obojętna na moją manifestację niezadowolenia. Próbuję się uspokoić, aby nie wywołać pomiędzy nami niepotrzebnej kłótni. Jeszcze tylko tego mi brakowało.
- Alice, dajmy już temu spokój. Niczego przecież jeszcze nie postanowiłam. Możemy porozmawiać o czymś innym? - chcę choć na chwilę, aby wszystko dookoła mnie nie kręciło się tylko wokół decyzji, którą muszę podjąć. Choć podświadomie, chyba już nawet zdecydowałam, jaka ona będzie. 
Moja rozmówczyni przystaje na ten pomysł i kolejne minuty upływają nam na rozmowie o błahych tematach. Czuję jednak niewidzialny dystans, jaki Alice tworzy pomiędzy naszymi osobami. Wisi nad nami także widmo niewypowiedzianychów, które na pewno nie byłyby przyjemne. Na szczęście musimy wracać na zajęcia, więc niezręczne spotkanie dobiega końca. Jeszcze nigdy nie cieszyłam się tak z powodu końca przerwy.




   W drodze powrotnej dochodzę do wniosku, że może faktycznie trochę przesadziłam. Nie powinnam tak się unosić, ale liczyłam na to, że przynajmniej ona będzie entuzjastycznie nastawiona do tego pomysłu. Nie wypowiadam jednak słów przeprosin w kierunku przyjaciółki. Nie potrafię przyznawać się do błędów, zawsze przychodzi mi to z wyjątkowym trudem. Przez to bardzo cichy, ale uporczywy głos w głowie, ostrzega mnie, że mogę stracić przyjaciółkę i wiele innych ważnych dla mnie osób, jeśli nie zmienię swojego nastawienia. Staram się go jednak ignorować, uważając że w gruncie rzeczy nie robię przecież niczego złego. 






   Kolejne dni upływają mi w zawrotnym tempie. Staram się jak najwięcej czasu poświęcać Alice i Hectorowi, a także pozostałym znajomym, próbując wynagrodzić im tym samym swoje ostatnie zachowanie. Muszę przyznać, że w niektórych momentach zachowywałam się okropnie. Powinnam spojrzeć na całą tą sytuację także z ich strony, zamiast tego tylko wymagałam, aby postępowali i myśleli, tak jak ja tego chcę. To nie było w porządku.





   W końcu jednak nadchodzi dzień, w którym muszę udzielić odpowiedzi profesorowi. Wszyscy starali się nie poruszać w ostatnich dniach tego tematu w rozmowach ze mną, z czego jestem zadowolona. Przynajmniej oszczędziliśmy sobie niepotrzebnych wymian zdań. Pozostawili ostateczną decyzję wyłącznie w moich rękach. Czas względnego spokoju, jednak minął. Dzisiejszego dnia wszyscy dowiedzą się, co zdecydowałam. Na pewno nie zadowolę wszystkich i znajdą się osoby negatywnie nastawione do mojego wyboru. Jeszcze podczas minionej nocy, toczyłam że sobą wewnętrzny spór. Analizowałam wszystkie wady i zalety każdego wariantu.  Nad ranem, udało mi się nareszcie na coś zdecydować. Wcale jednak nie jestem z tego powodu spokojna, ani pewna czy rzeczywiście wybrałam dobrze. Wiem jednak, że musiałam coś postanowić. Mam głęboką nadzieję, że postępuje właściwie i w przyszłości nie pożałuję swojej decyzji. 
Biorę ostatni łyk kawy, która mam nadzieję postawi mnie na nogi po nieprzespanej nocy. Przede mną ciężki dzień.





- Cześć. Wcześnie wstałaś – Hector, całuje mnie przelotnie w policzek i siada naprzeciwko mnie. 
- Praktycznie w ogóle nie spałam - mówię wstając z krzesła z zamiarem zrobienia mu kawy.
- Tak jak prosiłaś, dałem ci czas i cierpliwie czekałem. Nadszedł jednak chyba ten moment. Powiesz mi, co zdecydowałaś? - Hiszpan nie ma zamiaru czekać z poznaniem odpowiedzi na to dręczące go pytanie. 
- Hector, ja długo się wahałam i zastanawiałam. To była chyba najtrudniejsza decyzja, jaka musiałam kiedykolwiek podjąć. Postanowiłam jednak zgodzić się na ten wyjazd. Mam zamiar przyjąć to stypendium - jako pierwszy dowiedział się o mojej decyzji. Obserwuję jego reakcję na moją odpowiedź. Dostrzegam wyraźne rozczarowanie, które próbuje przede mną ukryć i zamaskować niezbyt przekonującym uśmiechem. Domyślam się, że jest zawiedziony moją odpowiedzią. Stara się jednak tego nie pokazywać. Zapomniał jednak, że zbyt długo go znam, abym nie potrafiła tego zauważyć. 
- Byłem praktycznie pewien, że właśnie to usłyszę. W tym akurat przypadku, bardzo chciałem się pomylić. W takim razie pozostało mi tylko powoli przyzwyczajać się do tego, że przez jakiś czas cię nie będzie. Muszę sobie to wszystko jakoś poukładać - zupełnie nie wiem, co mam powiedzieć. Widzę jak trudno jest mu zaakceptować mój wybór. Liczyłam, że lepiej to zniesie.
- Ale między nami nic się nie zmienia? Wszystko jest w porządku, tak? - chcę się upewnić.
- Jasne. Przepraszam, ale muszę się zbierać. Inaczej spóźnię się na trening. Widzimy się wieczorem, do zobaczenia - jego odpowiedź na moje pytanie, wcale nie brzmi przekonująco. Dodatkowo mam wrażenie, że tak wczesne wyjście na trening to tylko wymówka, aby nie musieć dłużej ze mną przebywać. Najbardziej jednak zabolało mnie to oschłe pożegnanie. To wszystko, nie miało być tak. Zaczynam czuć się winna, powinnam była inaczej mu to przekazać. Nie chcę tego tak zostawić, ale moją próbę rozmowy, skutecznie niweczy odgłos zamykania drzwi. Zwyczajnie wyszedł, a ja straciłam szansę na próbę załagodzenia tej sytuacji. 





   Niedługo później sama opuszczam dom w nie najlepszym humorze. Dzień zaczął się paskudnie, w dodatku przez swoje roztargnienie zapomniałam parasola, a pogoda wyjątkowo dziś nie rozpieszcza. Z nieba spadają ciężkie krople deszczu, przez które przemokłam do suchej nitki. 



   Spóźniona docieram na wykład. Staram się niezauważona zająć miejsce obok Alice. Gdy udaje mi się to, widzę jej zaskoczenie z powodu mojego pojawienia się po wyznaczonym czasie. 
- Co się stało? Nie najlepiej wyglądasz - blondynka od razu dostrzega mój zły nastrój. 
- Wiesz przecież, że dziś mija ostateczny dzień, abym powiadomiła uczelnię o swojej decyzji. Przekazałam ją już Hectorowi. Niezbyt dobrze to przyjął. Zaspokoję od razu twoją ciekawość i powiem ci, co postanowiłam. Jak się już pewnie domyślasz, w przyszłym miesiącu wyjeżdżam do Nowego Jorku - jej zszokowana mina, nie nastraja mnie optymistycznie
- Mówisz to tak spokojnie? Jakby to była jakaś tygodniowa wycieczka. Wcale mu się nie dziwię, też jestem z tego powodu bardzo niezadowolona. Przez ostatnie dni znów zachowywałaś się jak dawna ty. Myślałam, że jednak zmądrzałaś i zostaniesz tutaj. Nie spodziewałam się, że jednak twój egoizm wygra. Nie poznaję cię - kolejna bliska mi osoba, ani myśli mnie wspierać. Dodatkowo zarzucając zmianę na gorsze. 
- Naprawdę sądzisz, że jestem egoistką? Czy kiedykolwiek dałam ci powód do takich wyroków? Myślałam, że masz o mnie lepsze zdanie - mówię gorzko. Zaczynam powoli żałować swojej decyzji. Kosztuje ona zbyt dużo.
- Catalina, to nie tak. Trochę mnie poniosło, przepraszam. Po prostu jesteś moją najlepszą przyjaciółką i martwię się o ciebie - Alice próbuję załagodzić sytuację. 
- Nie masz za co przepraszać. Powiedziałaś dokładnie to, co o mnie myślisz. Pewnie masz rację, przecież myślę tylko o sobie. Jesteś przynajmniej szczera - nie potrafię dłużej z nią rozmawiać. Zbyt mocno zabolały mnie jej słowa. Wstaję z zajmowanego miejsca, nie dając jej więcej dojść do słowa. Po czym, wzbudzając zainteresowanie wszystkich obecnych, bez słowa opuszczam aulę. Mam dość słuchania wyrzutów, które wzmagają tylko poczucie, że wszystkich zawiodłam. 





  - A więc jednak się pani zdecydowała. Wiedziałem, że jest pani rozsądną osobą i podejmie właściwą decyzję - słucham profesora, który jest jedyną osobą cieszącą się z tego, na co się zdecydowałam. Szkoda, że to zupełnie obca dla mnie osoba, jest mi najbardziej przychylna w tym momencie. 
- Sama już nie wiem czy właściwą. Wszyscy z mojego otoczenia, mają na ten temat inne zdanie - mówię mimowolnie. Beznadziejnie szukając u kogoś wsparcia.
- Panno Delao. Proszę dać im czas. Muszą się z tym po prostu oswoić. W końcu dojdą do wniosku, że pół roku to krótki okres czasu i ani się obejrzą, a będzie pani z powrotem. Zrozumieją też, że to stypendium jest dla pani bardzo ważne i zaczną panią wspierać - próbuje mnie pocieszyć i dodać trochę optymizmu. 
- Mam nadzieję, że tak będzie. W każdym razie dziękuję. Do widzenia - żegnam się i wychodzę. 
Nie dam rady skupić się dzisiaj na nauce, dlatego też postanawiam odpuścić sobie dzisiejsze zajęcia i wrócić do domu. Chcę schować się przed całym światem, mając wrażenie że wyjątkowo się na mnie dziś uwziął.





  Późnym wieczorem, wciąż zastanawiam się dlaczego Hector jeszcze nie wrócił. Powinien być już kilka godzin temu. W dodatku nie odbiera telefonu. Zaczynam się o niego poważnie martwić. Nie potrafię usiedzieć w miejscu i chodzę po całym domu, próbując opanować narastające zdenerwowanie. Czy ten dzień może być jeszcze gorszy? Co chwilę sprawdzam telefon, jednak on uparcie milczy. 
W końcu przed północą, gdy jestem już kłębkiem nerwów, otrzymuję wiadomość od swojego chłopaka. Informuje mnie w niej, że zasiedział się u Monreala i z tego powodu, zostaje u niego na noc. Czuję równocześnie ulgę, że jednak nic mu nie jest i rozczarowanie, że woli towarzystwo przyjaciela od mojego. Wygląda na to, że zwyczajnie mnie unika. Nie chce jednak powiedzieć  tego wprost, aby nie sprawić mi przykrości. Szkoda tylko, że ta uprzejma obojętność jest jeszcze trudniejsza do zniesienia niż gdyby powiedział o wszystkim wprost





   Próbuję zasnąć, zastanawiając się jak ma nam się udać przetrwać rozłąkę, skoro już teraz oddalamy się od siebie. Jeśli tak dalej pójdzie, rozstaniemy się zanim postawie pierwszy krok w Nowym Jorku. Do tego nie mam pojęcia, co z moją dalszą przyjaźnią z Alice. Czuję jak łzy zaczynają spływać mi po policzkach, a następnie lądują na poduszce. Nie mam już siły dłużej powstrzymywać płaczu i całkowicie się rozklejam. Cena za spełnienie moich ambicji, jest stanowczo za wysoka. Jednak nie mam już odwrotu, nie mogę się teraz wycofać, na to już za późno. Jest środek wyjątkowo zimnej nocy. Nie wiem już, czy to przez niską temperaturę, czy przez pustkę, która odczuwam wewnątrz jest mi tak zimno. Jedyną moją towarzyszką jest głucha cisza, której nie mogę już znieść. Czuję się samotna i bezsilna, tak jak kilka lat temu, gdy straciłam Hectora po raz pierwszy. Nie chcę żeby sytuacja się powtórzyła. Po dłuższym czasie, przegrywam w końcu walkę ze zmęczeniem i zasypiam z wysychającymi łzami na mojej twarzy.

sobota, 22 lipca 2017

Rozdział 14


   Po skończeniu wszystkich zaplanowanych na dzisiaj zajęć. W dobrym humorze i z szerokim uśmiechem, przymierzam korytarze uniwersytetu prowadzące do wyjścia. Już dawno w moim życiu nie było takiej harmonii i poczucia, że w końcu wszystko jest na swoim miejscu. Ostatnie tygodnie są jednym z najlepszych okresów w mojej dotychczasowej egzystencji. Po zamieszaniu jakie wywołała Nicole, na szczęście nie ma już śladu. Nie mogę się doczekać, kiedy znajdę się w domu i spędzę miły wieczór w towarzystwie osoby, która jest głównym powodem mojego tak dobrego samopoczucia i pozytywnego nastawienia. Snucie planów na nadchodzące godziny, przerywa mi dźwięk, głośnego wypowiedzenia mojego imienia. 





   - Panno Catalino, czy moglibyśmy chwilę porozmawiać? - widzę przed sobą  profesora prowadzącego zajęcia jednego z przedmiotów, na który uczęszczam. 
- Oczywiście – odpowiadam grzecznie, zastanawiając się czego ma dotyczyć nasza rozmowa.  Nieczęsto się zdarza, że wykładowcy rozmawiają z nami indywidualnie.
- Zapewne zdaje sobie pani sprawę, że jest jedną z najlepszych studentek, nie tylko z wymiany, ale spośród wszystkich studentów z pani roku. Nie jest to wyłącznie moje zdanie, ale większości wykładowców mających z panią do czynienia - rozpoczyna, a ja jestem mile zaskoczona tak dużą pochwałą. 

- Dziękuję za miłe słowa. To duże wyróżnienie móc je usłyszeć – nie spodziewałam się czegoś takiego.
- Dlatego też po jednym z zebrań, wytypowaliśmy panią, jako jedną z nielicznych kandydatek do zespołu, który miałby niepowtarzalną szansę dołączyć do jednej z grup badawczych w Nowym Jorku, która pracuje nad innowacyjnymi metodami leczenia. Na razie byłoby to tylko półroczne stypendium, ale jeśli ktoś się wykaże ma szansę zostać tam na dłużej. To niepowtarzalna szansa na otworzenie drzwi do wielkiej kariery w przyszłości, po zakończeniu edukacji - słucham z niezwykłym zainteresowaniem słów profesora. Nie mogąc uwierzyć, że to właśnie mi zaproponowano coś takiego. Kilka miesięcy wcześniej byłabym najszczęśliwszą osobą na świecie, mając przed sobą taką szansę, ale teraz nie mam pojęcia co z nią zrobić. Od zawsze marzyłam o czymś podobnym. Tylko, że teraz wszystko się zmieniło.
- To bardzo miłe ze strony całego uniwersytetu, że otrzymałam taką propozycję. Jestem bardzo wdzięczna za danie mi takiej szansy.  Jednak muszę ją bardzo dokładnie przemyśleć. Dopiero co zamieniłam Barcelonę na Londyn. A teraz miałabym znaleźć się w Stanach? To trudna decyzja, wymagająca zastanowienia. Naprawdę ją doceniam, tylko że półroczny pobyt w Nowym Jorku to coś co wymaga ogromnego poświęcenia i nie zależy tylko ode mnie - dostrzegam zaskoczenie na twarzy mojego rozmówcy z powodu tego, że w ogóle rozważam możliwość odrzucenia tej oferty. Przecież każdy wie, że coś takiego może się nigdy więcej nie powtórzyć. Mam tego świadomość, ale z drugiej strony jest Hector i nasz wciąż bardzo krótki i jeszcze kruchy związek. Aktualnie nawet nie wyobrażam sobie, naszej kolejnej tak długiej rozłąki. 
- Cóż nie spodziewałem się, że będzie pani w ogóle się zastanawiać nad tym – profesor nie jest zadowolony moim brakiem zdecydowania.

- Bardzo proszę o czas do namysłu. Muszę to także omówić z rodziną. 
- Mogę dać pani maksymalnie tydzień czasu na odpowiedź. Potem szukam kogoś innego na pani miejsce, ponieważ do wyjazdu, który jest na początku stycznia. Nie zostało już wiele czasu. Dlatego Mam nadzieję, że wystarczy pani ten tydzień - słyszę i kiwam głową w odpowiedzi, że zgadzam się na ten warunek. Siedem dni podczas, których będę musiała podjąć najtrudniejszą decyzję swojego życia, mogącą zaważyć o całej mojej przyszłości. Nadal jestem w szoku, to wszystko spadło na mnie tak nagle. 

- W takim razie do widzenia. Mam nadzieję, że zdecyduje się pani na ten wyjazd, bardzo na to liczę – starszy mężczyzna żegna się i odchodzi zostawiając mnie na opustoszałym korytarzu. Wywierając na mnie dodatkową presję.





    Przez całą drogę powrotną zastanawiam się nad tym, co powinnam zrobić. Z jednej strony moja ambicja sprawia, że chcę podjąć się tego wyzwania. W końcu tyle lat pracy na coś by się zdało. Ale serce przypomina mi, że  to nie może być tylko moja decyzja i dodatkowo mam bardzo wiele przy tym do stracenia, właściwie wszystko co było wyczekiwane przeze mnie od tylu lat. Nie mam tylko pojęcia,  jak powiedzieć o tym wszystkim czego się dzisiaj dowiedziałam Hectorowi. Jestem pewna, że nie będzie zachwycony perspektywą związku na odległość. Przecież sama dotychczas byłam ich wielką przeciwniczką. Boję się, że taka relacja zwyczajnie się nie uda i nie daję jej zbyt wiele szans powodzenia. Z drugiej strony odrzucenie takiej szansy, być może będę żałowała do końca życia. Z poczuciem dużego rozdarcia, poszukuję kluczy w swojej torebce i otwieram drzwi do miejsca, które od niedawna mogę nazywać swoim domem. 




   - Nareszcie jesteś. Zaczynałem się już martwić – słyszę, gdy wieszam swoją kurtkę na wieszaku, znajdującym się niedaleko drzwi. Dostrzegam postać Hectora, znajdującego się w niewielkiej odległości ode mnie. Bez zastanowienia podchodzę do niego i przytulam się, bez żadnego słowa przywitania czy wyjaśnienia dlaczego mój powrót, tak znacznie się opóźnił. Celowo wybrałam dłuższą drogę, aby mieć czas na przemyślenie wszystkiego. Jednak to wcale nie pomogło. Mam tylko coraz więcej wątpliwości i pytań.
- Cat, stało się coś? Wyglądasz na zmartwioną - nie udaje mi się ukryć przed nim tego, że coś mnie trapi. Wygląda na to, że muszę powiedzieć mu o wszystkim już teraz. Z drugiej strony może to lepsze wyjście niż odkładanie tego w czasie, którego właściwie nie posiadam za wiele.
- Można tak powiedzieć - zaczynam. Starając ułożyć sobie w głowie, wszystko co mam mu do przekazania. 
- W takim razie najpierw przygotuję ci coś ciepłego do picia, bo jesteś strasznie wyziębiona i jeszcze się rozchorujesz. A potem wszystko mi opowiesz - dopiero teraz orientuję się, że moje dłonie są zimne jak lód. Zbyt długo przebywałam na zewnątrz, tracąc poczucie czasu. 





   Idę do salonu i siadam na fotelu, oczekując na Hectora. Boję się jego reakcji na to, co za chwilę ode mnie usłyszy. Nie chcę jednak niczego przed nim dłużej ukrywać, przecież obiecaliśmy, że będziemy ze sobą szczerzy. 

Słyszę jego ciche kroki, po chwili otrzymując kubek z aromatyczną gorącą czekoladą. Od razu ogrzewam nią swoje dłonie. 
- To teraz zamieniam się w słuch. Z czym tym razem musimy sobie poradzić? - pyta, zajmując miejsce obok mnie. 
- Rozmawiałam dziś z jednym z wykładowców, który przekazał mi zaskakującą wiadomość. Zostałam wybrana do grupy studentów, pracujących nad eksperymentalnymi sposobami leczenia. W życiu bym się tego nie spodziewała, że wybiorą właśnie mnie - zaczynam, nie bardzo wiedząc, jak przekazać tą gorszą stronę tej wiadomości. 
- To uważasz za powód do zmartwień?  Przecież to świetna wiadomość. W końcu zostałaś doceniona i nagrodzona za swoją ciężką pracę. Powinnaś się cieszyć - wiem, że za chwilę zmieni na ten temat zdanie. 
-  Poczekaj, nie powiedziałam ci jeszcze wszystkiego. Zgoda na dołączenie do tej grupy, wiąże się z półrocznym wyjazdem do Nowego Jorku - mówię tak cichym głosem, że zastanawiam się, czy w ogóle mnie usłyszał. Widząc jednak, jego zmarszczone czoło i zupełną zmianę nastroje, wiem że zrozumiał każde słowo. 
- Mówisz poważnie?  - kiwam potakująco głową, dostrzegając jego gasnącą nadzieję, że to wszystko okaże się tylko głupim żartem.  




  Bez słowa wstaje z zajmowanego miejsca i podchodzi do okna, wpatrując się w przestrzeń na zewnątrz. Dostrzegam jego napięte mięśnie i skrzyżowane ramiona. Widzę jak toczy wewnętrzną walkę ze sobą, pomiędzy tym co czuje, a świadomością, że taka szansa więcej się dla mnie nie powtórzy. W tym momencie mam ochotę do niego podejść i powiedzieć, że nie mam najmniejszego zamiaru skorzystać z tej propozycji, bo ważniejszy jest dla mnie on i nie mam zamiaru kłaść na szali naszej wspólnej przyszłości, w zamian za otworzenie drzwi do zawodowej kariery. Jednak moja chorobliwa ambicja powstrzymuje mnie przed wypowiedzeniem, tych najlepszych w tej sytuacji słów. Być może kiedyś pożałuję, że tego nie zrobiłam. 
- Masz jakiś czas do zastanowienia się nad tym? - wypowiada te słowa przez zaciśnięte usta. 
- Tydzień - jedynie tyle jestem w stanie odpowiedzieć. Dlaczego to wszystko musi być tak trudne? 
- Nie będę kłamał i udawał, że jestem zachwycony tym wszystkim, bo tak nie jest. W tej chwili perspektywa półrocznej rozłąki brzmi koszmarnie. Z drugiej strony, nie mam zamiaru w żaden sposób cię ograniczać. Zdaję sobie sprawę, jaka to dla ciebie szansa. Dlatego Nie ważne, co zdecydujesz. To będzie wyłącznie twoja decyzja, a ja postaram się do niej dostosować i cię wspierać, tak jak ty kiedyś mnie - problem w tym, że czuję wewnętrzne rozdarcie. Serce walczy z rozumem i nie mam pojęcia, kto ostatecznie wygra tę walkę. 





   - Ja kompletnie nie wiem, co powinnam zrobić. Jakiej decyzji bym nie podjęła, narażam się na jej przykre konsekwencje - mówię łamiącym się głosem, a w mojej głowie panuje coraz większy mętlik. Nagle czuję się tym wszystkim przytłoczona do tego stopnia, że  mam ochotę się rozpłakać. Nie mam pojęcia jak pogodzić ze sobą niepowtarzalną szansę na wzięcie udziału w czymś, co od zawsze było dla mnie spełnieniem marzeń, a życiem jakie powoli zaczęłam sobie układać w Londynie. Zaczynam się obawiać, że której decyzji bym nie podjęła to i tak w przyszłości będę żałować, że dokonałam akurat takiego wyboru. 
- Po pierwsze się uspokój. Na pewno nie podejmiesz tej decyzji dzisiaj. Spróbuj o tym na chwilę zapomnieć. Wiem, że nie jest to łatwe, ale w innym przypadku ciągle rozmyślanie nad tym co powinnaś zrobić, wykończy cię - Hector podchodzi do mnie, a ja bez wahania wtulam się w niego. Przyciągając go jeszcze bliżej do siebie.
Po chwili łączę nasze usta w pocałunku, potrzebując w tym momencie jego bliskości. Chwytam go za dłoń i pociągam za sobą w stronę schodów prowadzących na górę. Jedyne czego teraz pragnę to spędzić noc w jego ramionach, zapominając o wszystkich prześladujących mnie myślach, że będę musiała w końcu na coś się zdecydować. 




   - Naprawdę wierzysz w to, że nasz związek przetrwa taką odległość, gdy jednak zdecyduję się na ten wyjazd? - pytam go, gdy leżę obok niego, opierając głowę o jego ramię, a on bawi się moimi włosami. Obiecałam nie poruszać dziś już tego tematu, ale nie potrafię.
- Oczywiście, że tak. Może nie będzie to najłatwiejsze zadanie, ale jeśli tylko się postaramy to jakoś to przetrwamy. Nie ważne jak daleko znaleźlibyśmy się od siebie, to i tak nie będzie miało wpływu na moje uczucia do ciebie. To z tobą chcę spędzić życie, bez względu na wszystko. Bez znaczenia jest z iloma jeszcze wyrzeczeniami, będzie się to wiązało - mimo jego zapewnień, wcale nie jestem przekonana, czy te sześć miesięcy nie stałyby się początkiem naszego końca. Nigdy nie byłam zwolenniczką związków na odległość, nie raz miałam okazję się przekonać, że w większości przypadków na dłuższą metę, nie zdaje to rezultatu i doprowadza do rozstania. Dlaczego więc w naszym przypadku, miałoby być inaczej? Nie potrafię jednak zapomnieć też o tym, że wyjazd do Nowego Jorku być może stanie się furtką do osiągnięcia wielkich rzeczy,  na jakie pracowałam od tylu lat. Z tym wewnętrznym dylematem w końcu zasypiam, wiedząc że na ostateczną decyzję mam coraz mniej czasu.



poniedziałek, 10 lipca 2017

Rozdział 13


Wpatruję się z wypisanym na twarzy szokiem w osobę stojącą naprzeciwko mnie. Co ona tutaj robi? Żadne racjonalne wytłumaczenie jej wizyty, nie przychodzi mi do głowy. Do tego zaczynam odczuwać duży niepokój, te odwiedziny  nie wróżą nic dobrego. Jej obecność w tym miejscu, zupełnie odebrała mi zdolność mowy, jestem jedynie w stanie patrzeć na nią i jej perfekcyjny wygląd. Idealnie proste włosy, sięgające pasa. Wraz z gustownym makijażem i dopasowanym do wszystkiego płaszczem, wywołują u mnie nieoczekiwany przypływ zazdrości. Nie ma żadnej możliwości, abym kiedykolwiek mogła jej dorównać. 
Podążam za jej wzrokiem, który lustruje mój fatalny wygląd podczas dzisiejszego poranka, sprawiając że mam ochotę zatrzasnąć jej drzwi przed samym nosem i schować się w najciemniejszym kącie domu. Wybrała sobie najgorszy z możliwych moment na wizytę. 
- Zapewne to ty jesteś tą słynną Cataliną. Miałam okazję wiele o tobie usłyszeć - mówi z kpiącym uśmiechem. Nawet nie próbując ukrywać, że nie darzy mnie nawet odrobiną sympatii.
- Nie wiem czy słynną, ale tak mam na imię. Masz jakąś pilną sprawę, że zjawiasz się o tak wczesnej porze Nicole?  - mówię ze sztuczną uprzejmością. Nie mając zamiaru dać jej poczucia satysfakcji, że jej wizyta mnie wyjątkowo zaskoczyła i zdenerwowała. 
- Mam, ale na pewno nie do ciebie. Zastałam Hectora? - mam wrażenie, że doskonale wie jakiej odpowiedzi udzielę na jej pytanie. 
- Nie ma go. Przekazać mu coś od Ciebie? - Nicole wygląda jakby tylko czekała na słowa, które wypowiedziałam. Cała ta sytuacja zaczyna mi się coraz mniej podobać.
- Jakbyś była tak miła. Możesz mu przekazać, że jednak w przyszłym tygodniu, będziemy mieli trochę więcej pracy, ponieważ potem mam zaplanowany pokaz w Mediolanie - zupełnie nie rozumiem o czym ona mówi. Przecież Hector ostatnio zarzekał się, że nie ma z nią żadnego kontaktu, a nawet co gorsza przekonywał mnie, że Nicole w końcu odpuściła i pogodziła się z ich rozstaniem. Za to teraz dowiaduję się, że nad czymś razem pracują. Wygląda na to, że jednak mnie okłamał, nie rozumiem tylko, dlaczego to zrobił.
- O czym ty mówisz?  - próbuje dowiedzieć się więcej szczegółów. 
- Po twoim zdezorientowaniu domyślam się, że twój chłopak ma przed tobą duże tajemnice. Nie pochwalił ci się, że pracujemy razem nad jedną z kampanii reklamowych? Według mnie, nie wróży wam to dobrze, jeśli już na początku macie przed sobą sekrety - słysząc te słowa, zupełnie nie wiem jak zareagować. Owszem wspominał coś o tym projekcie, ale słowem nie wspomniał, że Nicole także bierze w tym udział. Nie wiem czy bardziej jestem zła czy zawiedziona, że dowiaduję się o tym właśnie od niej. Dodatkowo widząc jej zadowolenie, jestem prawie pewna, że wszystko to uknuła. Abym dowiedział się tego w ten sposób i właśnie od niej. Liczy, że tym sposobem uda jej się wyprowadzić mnie z równowagi.
- Pewnie coś wspominał, że pracujecie razem. Zapewne wyleciało mi to z głowy. Na pewno mu przekażę, nie musiałaś się jednak fatygować osobiście. Wystarczyło zadzwonić. A teraz przepraszam, ale nie mam zbyt wiele czasu na dalszą rozmowę - chcę jak najszybciej zakończyć z nią to spotkanie i zostać sama. 
- Nie tak szybko moja droga. Naprawdę myślisz, że wygrałaś? Ja tak łatwo nie odpuszczę. Zapamiętaj, że ze mną się nie pogrywa. Przekonasz się, że prędzej czy później, Hector znów będzie mój. A patrząc na ciebie, nie mam zbyt wielkiej konkurencji. Spodziewałam się trudniejszego wyzwania. Jestem  pewna, że za jakiś czas się tobą znudzi i wróci do mnie. Sama musisz przyznać, że mam dużo więcej do zaoferowania od ciebie – wypowiada lodowatym tonem.
- Życzę miłego dnia - kończy z ironią, odchodząc dostojnym krokiem.






Zamykam za nią drzwi z głośnym trzaśnięciem. Próbując powstrzymać napływające do oczu łzy. Staram się przekonać samą siebie, że nie powinnam w ogóle przejmować się jej słowami. Przecież właśnie o to jej chodziło, żeby mnie zdołować i zasiać wątpliwości. W głębi duszy czuję jednak, że w jakiejś części mogła mieć rację. Staram się nie wątpić w uczucie jakie łączy mnie z Hiszpanem i jego zapewnienia, że to że mną chce być. Jednak boję się tego, że prędzej czy później Nicole, jakimś cudem osiągnie swój cel, a ja nie będę mogła nic na to poradzić, zostając z niczym.
Czuję, że moje zaufanie do Hectora zostało bardzo mocno nadszarpnięte. Co na pewno niczego nie ułatwi. Nie jestem w stanie zrozumieć, dlaczego od razu nie powiedział mi prawdy, przecież spróbowałabym jakoś to zrozumieć i zaakceptować, że łączą ich sprawy zawodowe. W obecnej jednak sytuacji zupełnie nie wiem, co o tym myśleć. 





Większa część dnia upływa mi na rozmyślaniu o porannej rozmowie. W końcu mając już dość , próbuję skupić swoją uwagę na czymś innym, starając się czytać podręcznik. Nauka to zawsze był dla mnie dobry sposób na ucieczkę od rzeczywistości. Jednakże tym razem, zupełnie nic nie rozumiem z czytanego tekstu. 
Chciałabym porozmawiać o całej tej niepokojącej mnie sytuacji z Hectorem od razu i wyjaśnić sobie wszystko, ale powstrzymuję mnie przed tym wiedza o rozgrywanym dzisiejszego późnego popołudnia meczu. Nie chcę wprowadzać zbędnego zamieszania, które mogłoby tylko zaszkodzić. Zdecydowałam, że ta trudna rozmowa pomiędzy nami odbędzie się dopiero po jego powrocie do domu. 




Próbuję dodzwonić się do Alice, mając nadzieję że mogłaby dotrzymać mi towarzystwa podczas najbliższych kilku godzin. Dodatkowo przyda mi się opinia osoby niezwiązanej z całą tą zaistniałą sytuacją. Być może za bardzo przejmuję się tym wszystkim i niepotrzebnie wyolbrzymiam problem. Ma nieszczęście jak na złość, Alice nie odbiera. To do niej niepodobne. Mam dziś wyjątkowego pecha, wszystko obraca się przeciwko mnie.  
Sfrustrowana i pozbawiona chęci do robienia czegokolwiek, wpatruję się ekran telewizora, próbując zabić czymś czas i pozbyć się nie dających mi spokoju myśli. Rewelacje dzisiejszego dnia sprawiają, że nieoczekiwanie zasypiam.





Budzę się, gdy za oknami panuje już ciemność. Jestem zaskoczona tym, jak długo byłam pogrążona we śnie. Orientuję się także, że przegapiłam rozgrywany mecz, a na telefonie dostrzegam nieodebrane połączenia od Hectora. Mimo to, nie jestem w stanie do niego oddzwonić. Nie potrafiłabym udawać, że wszystko jest w porządku.





- Cat, wróciłem - słyszę głos Hectora, dobiegający z korytarza. Z ogromnym zdenerwowaniem podążam w jego kierunku. Staram się opanować swoje emocje, ale nie bardzo mi się to udaje.
- Nareszcie w domu, myślałem że się już nie doczekam - mówi, gdy tylko zaczynam znajdować się w zasięgu jego wzroku. Podchodzi bliżej mnie z zamiarem złożenia pocałunku na moich ustach, ale nie pozwalam mu na to i odsuwam się od niego. Patrzy na mnie z niezrozumieniem i poczuciem zdezorientowania. 
- Coś się stało? O co chodzi? - zasypuje mnie pytaniami, oczekując wyjaśnień. 
- Dlaczego mnie okłamałeś? Przecież obiecaliśmy sobie, że zawsze będziemy ze sobą szczerzy - mówię z poczuciem zawodu i żalu.  
- O czym ty mówisz? - mój rozmówca, kompletnie nie domyśla się o co chodzi.
- Dziś rano była tutaj Nicole. Tak się składa, że dowiedziałam się od niej, że znów od jakiegoś już czasu pracujecie ze sobą. Wyszłam na kompletną kretynkę, nic o tym nie wiedząc. Sprawiłam jej tym niemały ubaw i dałam poczucie satysfakcji. Dlaczego nie wspomniałeś o tym ani słowem?  Zamiast tego utrzymywałeś, że nie macie ze sobą już nic wspólnego - dostrzegam strach w jego oczach, z powodu poznania przeze mnie prawdy. 
- To wszystko nie tak. Chciałem ci powiedzieć, ale bałem się twojej reakcji. Nie chciałem żebyś ciągle się martwiła i denerwowała, że znowu pojawiła się w naszym domu. Uznałem, że przyznam się do wszystkiego, jak już będzie po wszystkim. Naprawdę nie chciałem, żebyś dowiedziała się o tym w ten sposób. Nicole zrobiła to specjalnie, pewnie domyśliła się, że o niczym nie wiesz i wykorzystała sytuację - słucham jego tłumaczeń, nie wiedząc co o tym wszystkim sądzić. 
- Gdybyś powiedział mi o wszystkim od razu, zrozumiałabym to. Przecież na niektóre rzeczy nie mamy wpływu. Ale zdajesz sobie sprawę, jak się czułam w momencie gdy mówiła mi o tym, że widujecie się praktycznie codziennie z pełnym zadowolenia uśmiechem? Dodając jeszcze do tego jej przekonanie, że wkrótce i tak zostawisz mnie dla niej, nie dziw się mojej złości. Sama już nie wiem na kogo jestem bardziej wściekła, na nią i jej perfidnie zaplanowaną intrygę czy na ciebie. Zresztą może ona ma rację, kim ja jestem w porównaniu z nią - mówię coraz ciszej, czując przenikającą mnie bezsilność. 
- Tylko mi nie mów, że dałaś się wciągnąć w te jej pokręcone gierki. Posłuchaj mnie uważnie, co by się nie stało, nie ma takiej mowy, żebym wrócił do Nicole. Ona nic dla mnie nie znaczy, liczysz się tylko ty. Zrozum to w końcu, że kocham tylko ciebie i nie obchodzi mnie żadna inna. Dla mnie jesteś idealna, ze wszystkimi swoimi zaletami i wadami. Dlatego przestań czuć się gorsza od innych. 
- Ja po prostu nie chcę cię stracić - dzielę się z nim swoimi największymi obawami. 
- I nie stracisz, głuptasie - przytula mnie do siebie. 





- Przepraszam za to, że nic ci nie powiedziałem. Nie powinienem tak postąpić. Proszę, nie gniewaj się już na mnie - w odpowiedzi wtulam się w niego mocniej, ciesząc się, że mam go przy sobie. Nawet gdybym chciała, nie potrafię dłużej być na niego zła. Tym bardziej nie chcę się kłócić, to nie ma najmniejszego sensu.
- Dobrze, ale od tej pory nie mamy przed sobą już więcej sekretów - stawiam jeden warunek. 
- Zgoda - jego odpowiedź kwituję szczerym uśmiechem.


__________________________

Drobny kryzys został zażegnany, jednak to wcale nie koniec problemów jakie czekają bohaterów. ;) Już niedługo ktoś stanie przed trudnym wyborem, od którego wiele będzie zależeć. 

poniedziałek, 3 lipca 2017

Rozdział 12


- To chyba wszystko - mówię do Alice, wkładając ostatnie rzeczy do swojej walizki. Od rana zajmuję się jedynie tylko tym.
- W razie gdybyś coś zostawiła, to przecież znam twój nowy adres. Nie martw się, nic nie zginie - blondynka patrzy na mnie z rozbawieniem, widząc z jaką starannością poprawiam pościel na moim właściwie już, byłym łóżku. 
- Muszę przyznać, że trochę mi będzie brakować, tej twojej skłonności do idealnego porządku. Już nigdy nie będzie tutaj tak czysto - nie mogę powstrzymać śmiechu, słysząc jej słowa. 
- Ja też już tęsknię za mieszkaniem z tobą, a w szczególności za spędzaniem większości nocy na naszych niekończących się rozmowach - w ostatnim czasie przyzwyczaiłam się do jej obecności i tego, że zawsze jest gdzieś w pobliżu. 
- Dajmy już spokój, bo zaczyna to wyglądać jak pożegnanie. Przecież nie wyjeżdżasz na drugi koniec świata. Widzimy się jutro na uczelni, a w razie gdybym zaspała na pierwszy wykład, pisz wyraźne i skrupulatne notatki - obdarzam ją niezadowolonym spojrzeniem.
- Nawet nie próbuj się nie pojawić, widzę cię punktualnie - Alice wprost uwielbia komplikować swoje życie, a przestrzeganie jakichkolwiek zasad czy wykonywanie swoich obowiązków jest dla niej czymś nie do zaakceptowania
- Spokojnie tylko żartowałam – unosi dłonie w geście poddania się.

- Ale co ja poradzę, że lubię dłużej pospać. Parę nieobecności jeszcze nikomu nie zaszkodziło. A skoro tracę swój prywatny budzik w postaci twojej osoby to perspektywa dłuższego snu, będzie jeszcze bardziej kusząca – kontynuuje.
- Zaczynam się zastanawiać, jak ja z tobą wytrzymuję. Jesteś niereformowalna - widzę jak przybiera minę niewiniątka, udając że nie wie o czym mówię. 
- I tak wiem, że choć się do tego nie przyznasz to lubisz, tą moją spontaniczność i luźne podejście do życia. Dzięki niej, czasami potrafię namówić cię na odrobinę szaleństwa. Gdybym była taka jak ty, umarłybyśmy z nudy. Czasami zastanawiam się, czy przypadkiem nie jesteś zagubionym członkiem angielskiej rodziny królewskiej, z tą twoją przesadną grzecznością i sztywnym zachowaniem, idealnie nadajesz się do zamieszkania w pałacu Buckingham. Pobierałaś nauki u samej królowej Elżbiety? - Alice ma dziś wyjątkowy nastrój do kierowania  przytyków w moim kierunku. 




Już mam zamiar zaszczycić drogą przyjaciółkę, równie barwnym opisem dotyczącym jej osobowości, kiedy uniemożliwia mi to dźwięk otrzymanej przeze mnie wiadomości. Bezzwłocznie sprawdzam jej treść, domyślając się kto jest jej nadawcą. Po przeczytaniu kilku słów w niej zawartych, mimowolnie na mojej twarzy pojawia się szeroki uśmiech. 




- Po twojej minie wnioskuję, że to twój idealny chłopak napisał - blondynka mówi z ironią i jak zwykle trafia w sedno. 
- Zgadłaś. Będę się powoli zbierać, Hector czeka już na mnie na dole - przekazuję jej, czego dotyczyła otrzymana przeze mnie wiadomość. 
- Niespodziewałam się, że istnieją aż tak zakochane w sobie pary jak wasza. Wasz związek jest tak idealny, że aż od tego mdli - patrzę na nią z politowaniem. 
- Może mnie oświecisz i powiesz, z której niby strony nasza relacja jest idealna? Wciąż pojawiają się na naszej drodze jakieś przeciwności i problemy do tego dochodzi ciągły brak czasu, ze względu na nasze zobowiązania, ale ostatnio staram się cieszyć każdą wspólną chwilą, bez zbytniego wybiegania w przyszłość. Uznałam, że ciągłe zamartwianie się o przyszłość, nie ma najmniejszego sensu. A co do miłości, jak spotkasz tą właściwą osobę, będziesz zachowywała się podobnie jak ja - dostrzegam, że nie ma zamiaru zgodzić się z moimi słowami. W kwestii dotyczącej związków, nigdy nie dojdziemy do porozumienia.
- Zapomnij! Nie mam zamiaru się angażować w żaden poważny związek. Przynajmniej nie przez najbliższe dziesięć lat. Ja nie potrafiłabym odnaleźć się w czymś takim. Zresztą koniec tej rozmowy. Nie żebym cię wyganiała, ale miałaś już iść, przecież ktoś pewnie umiera z tęsknoty za tobą - przyjaciółka, przypomina mi o tym, że najwyższy czas na mnie. 
- Masz dzisiaj strasznie ironiczne poczucie humoru. Dobrze, już wychodzę. Do zobaczenia jutro - żegnam się z Alice, po czym zakładam na siebie ciepłą kurtkę, aby się nie przeziębić, ponieważ pogoda ostatnio wyjątkowo nie rozpieszcza mieszkańców Londynu. Z drugiej strony, czego innego powinnam się spodziewać, w końcu mamy środek listopada. Zabieram swoje rzeczy i otwieram drzwi, kierując się na korytarz prowadzący w stronę wyjścia z budynku. 
- Narazie Catalina. Przy okazji przekaż Hectorowi, że już go nie lubię, bo zabrał mi współlokatorkę - moją jedyną reakcją na jej słowa, jest głośny śmiech odbijający się echem od otaczających mnie ścian. 






Wychodzę na zewnątrz, nie mogąc się doczekać spotkania z osobą, dzięki której w końcu odzyskałam dawną radość z życia. Patrzę na szare i zachmurzone niebo, z którego lada moment spadną pierwsze krople deszczu. Jednak nawet wyjątkowo depresyjna pogoda, nie jest w stanie zepsuć mojego dobrego humoru. Rozglądam się w poszukiwaniu tej konkretnej osoby, a gdy w końcu dostrzegam bruneta, swoje kroki od razu kieruję w jego kierunku. Stoi opierając się o swój samochód, domyślam się, że wyczekuje mojego pojawienia. 
- Cześć. Przepraszam, że trochę się spóźniłam, ale zagadałam się z Alice - mówię na przywitanie, stając na przeciwko Hectora. Po czym podchodzę bliżej i składam na jego ustach delikatny i krótki pocałunek. 
- Nie szkodzi, wcale nie czekałem długo. Możemy się już zbierać? - kiwam potakująco głową w odpowiedzi. 





W czasie drogi, którą przemierzamy zastanawiam się nad poważną decyzją, na jaką przestałam po wielu namowach i przeanalizowaniu wszystkich argumentów za i przeciw, dotyczącą wspólnego zamieszkania. W końcu po wielu dniach namysłu uznałam, że to najlepsze rozwiązanie, umożliwiające nam spędzanie ze sobą większej ilości, tak brakującego nam czasu. Dodatkowo dzięki temu posunięciu, wprowadzimy swój związek na wyższy poziom zaangażowania. Wspólne radzenie sobie z problemami dnia codziennego, będzie dla nas odpowiednim sprawdzianem czy potrafimy stworzyć ze sobą coś trwałego i upewni nas tylko, że nasze uczucie przetrwa bez względu na wszystko, co jeszcze nas czeka. 






- Nawet nie wiesz jak bardzo się cieszę, że jednak zgodziłaś się ze mną zamieszkać. Myślałem już, że nie uda mi się ciebie przekonać do tego pomysłu - głos Hectora przywołuje mnie z powrotem do rzeczywistości. 
- Jednak ci się udało. Potrafisz być przekonujący, gdy się na coś uprzesz. Nie boisz się jednak, że mieszkanie ze mną może być uciążliwe? - pytam przekornie. 
- Spokojnie, wiedziałem na co się decyduję. Zresztą znam cię i większość twoich przyzwyczajeń, z którymi nie mam problemu. Najważniejsze, że będę miał cię przy sobie. W końcu będę mógł się przy tobie budzić i zasypiać. Czekałem na ten moment przez długi czas i tym razem zrobię wszystko, żeby tego nie zepsuć. Nie po tym jak udało mi się ciebie odzyskać i odważyłem się wyznać swoje uczucia - słuchając tych słów, czuję przypływ ogromnej fali ciepła, przepływającej przez całe moje ciało.  Wypowiedziane przed chwilą słowa, znaczą dla mnie bardzo wiele. 
- Kocham cię Hector - wypowiadam te trzy słowa, po chwili milczenia. Mój rozmówca patrzy na mnie zaskoczony, ponieważ nieczęsto ma okazję słyszeć ode mnie takie wyznania. Cały czas staram się być bardziej wylewna ze swoimi uczuciami, jednak nie przychodzi mi to łatwo. Od zawsze jedną z moich największych wad było, brak umiejętności wyrażania uczuć, co spowodowało utratę kilku bliskich mi osób. Przecież być może gdybym potrafiła przyznać się do tego, co czuję kilka lat temu, nie straciłabym go na tak długi okres czasu. 
- Ja ciebie też kocham. Ale nie samą miłością człowiek żyje, a ja z chęcią bym coś zjadł. Co powiesz na jakiś obiad? - ostatnie pytanie zupełnie psuje nastrój chwili. 
- Wiesz, że potrafisz zepsuć nawet najbardziej romantyczny moment? - mówię, po chwili widząc jak reaguje na mój komentarz śmiechem. 
- Sugerujesz, że nie potrafię być romantyczny.
- Romantyczny? To jedna z ostatnich cech, jakiej bym użyła do opisania twojej osoby.
- Jeszcze zmienisz zdanie, już ja się o to postaram – nie sądzę, że w najbliższym czasie zmienię swoją opinię na ten temat, ale powstrzymuję się od wypowiedzenia głośno tych słów.





Gdy udaje mi się rozpakować większość swoich rzeczy i znaleźć dla nich nowe miejsce, co wcale nie okazało się tak łatwym zadaniem jak myślałam. Jest już późny wieczór, a za oknami panuje nieprzenikniony mrok. Zastanawiam się, jakim sposobem, tak szybko upłynął dzisiejszy dzień.  Schodzę schodami prowadzącymi na dół, po drodze związując włosy w luźnego koka. Udaję się w stronę kuchni, aby zaparzyć sobie ciepłą herbatę. Przeglądam zawartość szafek kuchennych, szukając odpowiedniej puszki. Już teraz wiem, że trochę mi zajmie odnalezienie się w tym domu. Poznanie jego wszystkich zakamarków i nauczenia się, gdzie znajdują się poszczególne rzeczy.





Z kubkiem zawierającym gorący i aromatyczny napój, udaję się do salonu, mając nadzieję spotkać tam Hectora. Siadam obok niego i zaczynam spoglądać na ekran telewizora. Orientuję się, że transmitowana jest powtórka jednego z ostatnich meczów Arsenalu. 
- Udało ci się zmieścić wszystkie swoje rzeczy. W końcu trochę tego było - patrzę na niego z udawanym oburzeniem.
- Wcale nie było ich dużo, te które mam są tylko najbardziej potrzebnymi. Większość rzeczy i tak została w domu w Barcelonie. 
- Jeszcze więcej? Nie wiem jak uda nam się to wszystko pomieścić.
- Nie będzie tak źle, najwyżej pozbędziemy się kilku twoich niepotrzebnych rzeczy – dostrzegając jego przerażenie, nie mogę dłużej zachować powagi i uświadamiam mu, że to był tylko żart.






- Tak by mogło być zawsze - podnoszę głowę z jego ramienia i patrzę na niego z niezrozumieniem. 
- Czyli jak? - pytam.
- Właśnie tak. Spokojny wieczór spędzony tylko we dwoje, bez żadnych niezapowiedzianych wizyt i nieprzewidzianych wydarzeń. Nic więcej nie jest mi potrzebne do szczęścia, dopóki będziesz ze mną. Tak może wyglądać każde zakończenie dnia.
- W takim razie trochę się ze mną pomęczysz, bo nigdzie się nie wybieram - liczę na to, że nie pojawią się kolejne przeszkody, stojące nam na drodze do bycia razem. Czasem jednak niektórych wydarzeń nie da się przewidzieć, o czym niedługo się będę miała okazję się przekonać.




W sobotni poranek zostaje brutalnie wybudzona ze snu,  przez uporczywy dzwonek do drzwi. Nieprzytomnym wzrokiem, spoglądam na zegarek stojący na szafce obok łóżka i dostrzegam, że dochodzi dziewiąta rano. Uświadamiam sobie, że muszę wstać i sama sprawdzić, kto jest tym nieproszonym gościem, ponieważ Hectora od wczoraj nie ma, gdyż dzisiaj po południu rozgrywa wyjazdowe spotkanie ze swoją drużyną.





Zastanawiam się kto jest tak niecierpliwy, że zjawia się o tak wczesnej porze w weekend. Przed otworzeniem drzwi, spoglądam przez przypadek w lustro, które znajduje się w pobliżu drzwi i jestem załamana swoim wyglądem. Zaspana twarz i potargane we wszystkie strony włosy, sprawiają że wyglądam jak postać z kiepskiego horroru. Nie mam jednak czasu na doprowadzenie swojego wyglądu do normalnego stanu. Bez zbędnej zwłoki otwieram w końcu drzwi wejściowe i staję twarzą w twarz z osobą, której w życiu bym się nie spodziewałam. Tym bardziej, że miałam nadzieję jej nigdy nie spotkać.