poniedziałek, 3 lipca 2017

Rozdział 12


- To chyba wszystko - mówię do Alice, wkładając ostatnie rzeczy do swojej walizki. Od rana zajmuję się jedynie tylko tym.
- W razie gdybyś coś zostawiła, to przecież znam twój nowy adres. Nie martw się, nic nie zginie - blondynka patrzy na mnie z rozbawieniem, widząc z jaką starannością poprawiam pościel na moim właściwie już, byłym łóżku. 
- Muszę przyznać, że trochę mi będzie brakować, tej twojej skłonności do idealnego porządku. Już nigdy nie będzie tutaj tak czysto - nie mogę powstrzymać śmiechu, słysząc jej słowa. 
- Ja też już tęsknię za mieszkaniem z tobą, a w szczególności za spędzaniem większości nocy na naszych niekończących się rozmowach - w ostatnim czasie przyzwyczaiłam się do jej obecności i tego, że zawsze jest gdzieś w pobliżu. 
- Dajmy już spokój, bo zaczyna to wyglądać jak pożegnanie. Przecież nie wyjeżdżasz na drugi koniec świata. Widzimy się jutro na uczelni, a w razie gdybym zaspała na pierwszy wykład, pisz wyraźne i skrupulatne notatki - obdarzam ją niezadowolonym spojrzeniem.
- Nawet nie próbuj się nie pojawić, widzę cię punktualnie - Alice wprost uwielbia komplikować swoje życie, a przestrzeganie jakichkolwiek zasad czy wykonywanie swoich obowiązków jest dla niej czymś nie do zaakceptowania
- Spokojnie tylko żartowałam – unosi dłonie w geście poddania się.

- Ale co ja poradzę, że lubię dłużej pospać. Parę nieobecności jeszcze nikomu nie zaszkodziło. A skoro tracę swój prywatny budzik w postaci twojej osoby to perspektywa dłuższego snu, będzie jeszcze bardziej kusząca – kontynuuje.
- Zaczynam się zastanawiać, jak ja z tobą wytrzymuję. Jesteś niereformowalna - widzę jak przybiera minę niewiniątka, udając że nie wie o czym mówię. 
- I tak wiem, że choć się do tego nie przyznasz to lubisz, tą moją spontaniczność i luźne podejście do życia. Dzięki niej, czasami potrafię namówić cię na odrobinę szaleństwa. Gdybym była taka jak ty, umarłybyśmy z nudy. Czasami zastanawiam się, czy przypadkiem nie jesteś zagubionym członkiem angielskiej rodziny królewskiej, z tą twoją przesadną grzecznością i sztywnym zachowaniem, idealnie nadajesz się do zamieszkania w pałacu Buckingham. Pobierałaś nauki u samej królowej Elżbiety? - Alice ma dziś wyjątkowy nastrój do kierowania  przytyków w moim kierunku. 




Już mam zamiar zaszczycić drogą przyjaciółkę, równie barwnym opisem dotyczącym jej osobowości, kiedy uniemożliwia mi to dźwięk otrzymanej przeze mnie wiadomości. Bezzwłocznie sprawdzam jej treść, domyślając się kto jest jej nadawcą. Po przeczytaniu kilku słów w niej zawartych, mimowolnie na mojej twarzy pojawia się szeroki uśmiech. 




- Po twojej minie wnioskuję, że to twój idealny chłopak napisał - blondynka mówi z ironią i jak zwykle trafia w sedno. 
- Zgadłaś. Będę się powoli zbierać, Hector czeka już na mnie na dole - przekazuję jej, czego dotyczyła otrzymana przeze mnie wiadomość. 
- Niespodziewałam się, że istnieją aż tak zakochane w sobie pary jak wasza. Wasz związek jest tak idealny, że aż od tego mdli - patrzę na nią z politowaniem. 
- Może mnie oświecisz i powiesz, z której niby strony nasza relacja jest idealna? Wciąż pojawiają się na naszej drodze jakieś przeciwności i problemy do tego dochodzi ciągły brak czasu, ze względu na nasze zobowiązania, ale ostatnio staram się cieszyć każdą wspólną chwilą, bez zbytniego wybiegania w przyszłość. Uznałam, że ciągłe zamartwianie się o przyszłość, nie ma najmniejszego sensu. A co do miłości, jak spotkasz tą właściwą osobę, będziesz zachowywała się podobnie jak ja - dostrzegam, że nie ma zamiaru zgodzić się z moimi słowami. W kwestii dotyczącej związków, nigdy nie dojdziemy do porozumienia.
- Zapomnij! Nie mam zamiaru się angażować w żaden poważny związek. Przynajmniej nie przez najbliższe dziesięć lat. Ja nie potrafiłabym odnaleźć się w czymś takim. Zresztą koniec tej rozmowy. Nie żebym cię wyganiała, ale miałaś już iść, przecież ktoś pewnie umiera z tęsknoty za tobą - przyjaciółka, przypomina mi o tym, że najwyższy czas na mnie. 
- Masz dzisiaj strasznie ironiczne poczucie humoru. Dobrze, już wychodzę. Do zobaczenia jutro - żegnam się z Alice, po czym zakładam na siebie ciepłą kurtkę, aby się nie przeziębić, ponieważ pogoda ostatnio wyjątkowo nie rozpieszcza mieszkańców Londynu. Z drugiej strony, czego innego powinnam się spodziewać, w końcu mamy środek listopada. Zabieram swoje rzeczy i otwieram drzwi, kierując się na korytarz prowadzący w stronę wyjścia z budynku. 
- Narazie Catalina. Przy okazji przekaż Hectorowi, że już go nie lubię, bo zabrał mi współlokatorkę - moją jedyną reakcją na jej słowa, jest głośny śmiech odbijający się echem od otaczających mnie ścian. 






Wychodzę na zewnątrz, nie mogąc się doczekać spotkania z osobą, dzięki której w końcu odzyskałam dawną radość z życia. Patrzę na szare i zachmurzone niebo, z którego lada moment spadną pierwsze krople deszczu. Jednak nawet wyjątkowo depresyjna pogoda, nie jest w stanie zepsuć mojego dobrego humoru. Rozglądam się w poszukiwaniu tej konkretnej osoby, a gdy w końcu dostrzegam bruneta, swoje kroki od razu kieruję w jego kierunku. Stoi opierając się o swój samochód, domyślam się, że wyczekuje mojego pojawienia. 
- Cześć. Przepraszam, że trochę się spóźniłam, ale zagadałam się z Alice - mówię na przywitanie, stając na przeciwko Hectora. Po czym podchodzę bliżej i składam na jego ustach delikatny i krótki pocałunek. 
- Nie szkodzi, wcale nie czekałem długo. Możemy się już zbierać? - kiwam potakująco głową w odpowiedzi. 





W czasie drogi, którą przemierzamy zastanawiam się nad poważną decyzją, na jaką przestałam po wielu namowach i przeanalizowaniu wszystkich argumentów za i przeciw, dotyczącą wspólnego zamieszkania. W końcu po wielu dniach namysłu uznałam, że to najlepsze rozwiązanie, umożliwiające nam spędzanie ze sobą większej ilości, tak brakującego nam czasu. Dodatkowo dzięki temu posunięciu, wprowadzimy swój związek na wyższy poziom zaangażowania. Wspólne radzenie sobie z problemami dnia codziennego, będzie dla nas odpowiednim sprawdzianem czy potrafimy stworzyć ze sobą coś trwałego i upewni nas tylko, że nasze uczucie przetrwa bez względu na wszystko, co jeszcze nas czeka. 






- Nawet nie wiesz jak bardzo się cieszę, że jednak zgodziłaś się ze mną zamieszkać. Myślałem już, że nie uda mi się ciebie przekonać do tego pomysłu - głos Hectora przywołuje mnie z powrotem do rzeczywistości. 
- Jednak ci się udało. Potrafisz być przekonujący, gdy się na coś uprzesz. Nie boisz się jednak, że mieszkanie ze mną może być uciążliwe? - pytam przekornie. 
- Spokojnie, wiedziałem na co się decyduję. Zresztą znam cię i większość twoich przyzwyczajeń, z którymi nie mam problemu. Najważniejsze, że będę miał cię przy sobie. W końcu będę mógł się przy tobie budzić i zasypiać. Czekałem na ten moment przez długi czas i tym razem zrobię wszystko, żeby tego nie zepsuć. Nie po tym jak udało mi się ciebie odzyskać i odważyłem się wyznać swoje uczucia - słuchając tych słów, czuję przypływ ogromnej fali ciepła, przepływającej przez całe moje ciało.  Wypowiedziane przed chwilą słowa, znaczą dla mnie bardzo wiele. 
- Kocham cię Hector - wypowiadam te trzy słowa, po chwili milczenia. Mój rozmówca patrzy na mnie zaskoczony, ponieważ nieczęsto ma okazję słyszeć ode mnie takie wyznania. Cały czas staram się być bardziej wylewna ze swoimi uczuciami, jednak nie przychodzi mi to łatwo. Od zawsze jedną z moich największych wad było, brak umiejętności wyrażania uczuć, co spowodowało utratę kilku bliskich mi osób. Przecież być może gdybym potrafiła przyznać się do tego, co czuję kilka lat temu, nie straciłabym go na tak długi okres czasu. 
- Ja ciebie też kocham. Ale nie samą miłością człowiek żyje, a ja z chęcią bym coś zjadł. Co powiesz na jakiś obiad? - ostatnie pytanie zupełnie psuje nastrój chwili. 
- Wiesz, że potrafisz zepsuć nawet najbardziej romantyczny moment? - mówię, po chwili widząc jak reaguje na mój komentarz śmiechem. 
- Sugerujesz, że nie potrafię być romantyczny.
- Romantyczny? To jedna z ostatnich cech, jakiej bym użyła do opisania twojej osoby.
- Jeszcze zmienisz zdanie, już ja się o to postaram – nie sądzę, że w najbliższym czasie zmienię swoją opinię na ten temat, ale powstrzymuję się od wypowiedzenia głośno tych słów.





Gdy udaje mi się rozpakować większość swoich rzeczy i znaleźć dla nich nowe miejsce, co wcale nie okazało się tak łatwym zadaniem jak myślałam. Jest już późny wieczór, a za oknami panuje nieprzenikniony mrok. Zastanawiam się, jakim sposobem, tak szybko upłynął dzisiejszy dzień.  Schodzę schodami prowadzącymi na dół, po drodze związując włosy w luźnego koka. Udaję się w stronę kuchni, aby zaparzyć sobie ciepłą herbatę. Przeglądam zawartość szafek kuchennych, szukając odpowiedniej puszki. Już teraz wiem, że trochę mi zajmie odnalezienie się w tym domu. Poznanie jego wszystkich zakamarków i nauczenia się, gdzie znajdują się poszczególne rzeczy.





Z kubkiem zawierającym gorący i aromatyczny napój, udaję się do salonu, mając nadzieję spotkać tam Hectora. Siadam obok niego i zaczynam spoglądać na ekran telewizora. Orientuję się, że transmitowana jest powtórka jednego z ostatnich meczów Arsenalu. 
- Udało ci się zmieścić wszystkie swoje rzeczy. W końcu trochę tego było - patrzę na niego z udawanym oburzeniem.
- Wcale nie było ich dużo, te które mam są tylko najbardziej potrzebnymi. Większość rzeczy i tak została w domu w Barcelonie. 
- Jeszcze więcej? Nie wiem jak uda nam się to wszystko pomieścić.
- Nie będzie tak źle, najwyżej pozbędziemy się kilku twoich niepotrzebnych rzeczy – dostrzegając jego przerażenie, nie mogę dłużej zachować powagi i uświadamiam mu, że to był tylko żart.






- Tak by mogło być zawsze - podnoszę głowę z jego ramienia i patrzę na niego z niezrozumieniem. 
- Czyli jak? - pytam.
- Właśnie tak. Spokojny wieczór spędzony tylko we dwoje, bez żadnych niezapowiedzianych wizyt i nieprzewidzianych wydarzeń. Nic więcej nie jest mi potrzebne do szczęścia, dopóki będziesz ze mną. Tak może wyglądać każde zakończenie dnia.
- W takim razie trochę się ze mną pomęczysz, bo nigdzie się nie wybieram - liczę na to, że nie pojawią się kolejne przeszkody, stojące nam na drodze do bycia razem. Czasem jednak niektórych wydarzeń nie da się przewidzieć, o czym niedługo się będę miała okazję się przekonać.




W sobotni poranek zostaje brutalnie wybudzona ze snu,  przez uporczywy dzwonek do drzwi. Nieprzytomnym wzrokiem, spoglądam na zegarek stojący na szafce obok łóżka i dostrzegam, że dochodzi dziewiąta rano. Uświadamiam sobie, że muszę wstać i sama sprawdzić, kto jest tym nieproszonym gościem, ponieważ Hectora od wczoraj nie ma, gdyż dzisiaj po południu rozgrywa wyjazdowe spotkanie ze swoją drużyną.





Zastanawiam się kto jest tak niecierpliwy, że zjawia się o tak wczesnej porze w weekend. Przed otworzeniem drzwi, spoglądam przez przypadek w lustro, które znajduje się w pobliżu drzwi i jestem załamana swoim wyglądem. Zaspana twarz i potargane we wszystkie strony włosy, sprawiają że wyglądam jak postać z kiepskiego horroru. Nie mam jednak czasu na doprowadzenie swojego wyglądu do normalnego stanu. Bez zbędnej zwłoki otwieram w końcu drzwi wejściowe i staję twarzą w twarz z osobą, której w życiu bym się nie spodziewałam. Tym bardziej, że miałam nadzieję jej nigdy nie spotkać.

1 komentarz: