-
To chyba wszystko - mówię do Alice, wkładając ostatnie rzeczy do
swojej walizki. Od
rana zajmuję się jedynie tylko tym.
-
W razie gdybyś coś zostawiła, to przecież znam twój nowy adres.
Nie martw się, nic nie zginie - blondynka patrzy na mnie z
rozbawieniem, widząc z jaką starannością poprawiam pościel na
moim właściwie już, byłym łóżku.
-
Muszę przyznać, że trochę mi będzie brakować, tej
twojej
skłonności do idealnego porządku. Już nigdy nie będzie tutaj tak
czysto - nie mogę powstrzymać śmiechu, słysząc jej słowa.
-
Ja też już tęsknię za mieszkaniem z tobą, a w szczególności za
spędzaniem większości
nocy na naszych niekończących się rozmowach - w ostatnim czasie
przyzwyczaiłam się do jej obecności i tego, że zawsze jest gdzieś
w pobliżu.
-
Dajmy już spokój, bo zaczyna to wyglądać jak pożegnanie.
Przecież nie
wyjeżdżasz na drugi koniec świata. Widzimy
się jutro na uczelni, a w razie gdybym zaspała na pierwszy wykład,
pisz wyraźne i skrupulatne notatki - obdarzam ją niezadowolonym
spojrzeniem.
-
Nawet nie próbuj się nie pojawić, widzę cię punktualnie - Alice
wprost uwielbia komplikować swoje życie, a
przestrzeganie jakichkolwiek zasad czy wykonywanie swoich obowiązków
jest dla niej czymś nie do zaakceptowania.
-
Spokojnie tylko żartowałam – unosi
dłonie w geście poddania się.
-
Ale co ja poradzę, że lubię dłużej pospać. Parę nieobecności
jeszcze nikomu nie zaszkodziło. A skoro tracę swój prywatny budzik
w postaci twojej osoby to perspektywa dłuższego snu, będzie
jeszcze bardziej kusząca – kontynuuje.
-
Zaczynam się zastanawiać, jak ja z tobą wytrzymuję. Jesteś
niereformowalna
- widzę jak przybiera minę niewiniątka, udając że nie wie o czym
mówię.
-
I tak wiem, że choć
się do tego nie przyznasz to lubisz,
tą moją spontaniczność i luźne podejście do życia. Dzięki
niej, czasami potrafię namówić cię na odrobinę szaleństwa.
Gdybym
była taka jak ty, umarłybyśmy z nudy.
Czasami zastanawiam się, czy przypadkiem nie jesteś zagubionym
członkiem angielskiej rodziny królewskiej, z tą twoją przesadną
grzecznością i sztywnym zachowaniem, idealnie
nadajesz się
do zamieszkania w pałacu Buckingham.
Pobierałaś nauki u samej
królowej
Elżbiety? - Alice ma dziś wyjątkowy nastrój do kierowania przytyków w moim
kierunku.
Już
mam zamiar zaszczycić drogą przyjaciółkę,
równie barwnym opisem dotyczącym jej osobowości, kiedy
uniemożliwia mi to dźwięk otrzymanej przeze mnie wiadomości.
Bezzwłocznie sprawdzam jej treść, domyślając się kto jest jej
nadawcą. Po przeczytaniu kilku słów w niej zawartych, mimowolnie
na mojej twarzy pojawia się szeroki
uśmiech.
-
Po twojej minie wnioskuję, że to twój idealny chłopak napisał -
blondynka mówi z ironią i jak zwykle trafia w sedno.
-
Zgadłaś. Będę się powoli zbierać, Hector czeka już na mnie na
dole
- przekazuję jej, czego dotyczyła otrzymana przeze mnie
wiadomość.
-
Niespodziewałam się, że istnieją aż tak zakochane w sobie pary
jak wasza. Wasz związek jest tak idealny, że aż od tego mdli -
patrzę na nią z politowaniem.
-
Może mnie oświecisz i powiesz,
z
której niby strony nasza relacja jest idealna? Wciąż pojawiają
się na naszej drodze jakieś przeciwności i problemy do
tego dochodzi ciągły brak czasu, ze względu na nasze zobowiązania,
ale ostatnio staram się cieszyć każdą wspólną chwilą, bez
zbytniego wybiegania w przyszłość. Uznałam, że ciągłe zamartwianie się o przyszłość, nie ma
najmniejszego sensu.
A co do miłości, jak spotkasz tą właściwą osobę, będziesz
zachowywała się podobnie jak
ja
- dostrzegam, że nie ma zamiaru zgodzić się z moimi słowami. W
kwestii dotyczącej związków, nigdy nie dojdziemy do
porozumienia.
-
Zapomnij! Nie mam zamiaru się angażować w żaden poważny związek.
Przynajmniej nie przez najbliższe dziesięć lat. Ja
nie potrafiłabym odnaleźć się w czymś takim.
Zresztą koniec tej rozmowy. Nie żebym cię wyganiała, ale miałaś
już iść, przecież ktoś pewnie
umiera
z tęsknoty za tobą - przyjaciółka, przypomina mi o tym, że
najwyższy
czas na mnie.
-
Masz dzisiaj strasznie ironiczne poczucie humoru. Dobrze,
już wychodzę. Do zobaczenia jutro - żegnam się z Alice, po czym
zakładam na siebie ciepłą kurtkę, aby się nie przeziębić,
ponieważ pogoda ostatnio wyjątkowo nie rozpieszcza mieszkańców
Londynu. Z drugiej strony, czego innego powinnam
się spodziewać,
w końcu mamy środek listopada. Zabieram swoje rzeczy i otwieram
drzwi, kierując się na korytarz prowadzący w stronę wyjścia z
budynku.
-
Narazie Catalina. Przy okazji przekaż Hectorowi, że już go nie
lubię, bo zabrał mi współlokatorkę - moją jedyną reakcją na
jej słowa, jest głośny śmiech odbijający się echem od
otaczających
mnie
ścian.
Wychodzę
na zewnątrz, nie
mogąc się doczekać spotkania z osobą, dzięki której w końcu
odzyskałam dawną radość z życia.
Patrzę na szare i zachmurzone niebo, z którego lada moment spadną
pierwsze krople deszczu. Jednak
nawet wyjątkowo depresyjna pogoda, nie jest w stanie zepsuć mojego
dobrego humoru. Rozglądam
się w poszukiwaniu tej
konkretnej
osoby, a
gdy
w końcu dostrzegam bruneta, swoje kroki od
razu kieruję
w jego kierunku. Stoi opierając się o swój
samochód,
domyślam
się, że wyczekuje
mojego pojawienia.
-
Cześć. Przepraszam,
że trochę
się spóźniłam, ale zagadałam
się
z Alice - mówię na przywitanie, stając na przeciwko Hectora. Po
czym podchodzę bliżej i składam na jego ustach delikatny i krótki
pocałunek.
-
Nie szkodzi, wcale nie czekałem długo. Możemy się już zbierać?
- kiwam potakująco głową w odpowiedzi.
W
czasie drogi, którą przemierzamy zastanawiam się nad poważną
decyzją, na jaką przestałam po wielu namowach i przeanalizowaniu
wszystkich argumentów za i przeciw, dotyczącą wspólnego
zamieszkania. W końcu po
wielu dniach namysłu uznałam,
że to najlepsze rozwiązanie, umożliwiające nam spędzanie ze sobą
większej ilości, tak brakującego nam czasu. Dodatkowo
dzięki temu posunięciu, wprowadzimy swój związek na wyższy
poziom zaangażowania. Wspólne radzenie sobie z problemami dnia
codziennego, będzie dla nas odpowiednim sprawdzianem czy potrafimy
stworzyć ze sobą coś trwałego i upewni nas tylko, że nasze
uczucie przetrwa bez względu na wszystko, co jeszcze nas
czeka.
-
Nawet nie wiesz jak bardzo się cieszę, że jednak zgodziłaś się
ze mną zamieszkać. Myślałem już, że nie uda mi się ciebie
przekonać do tego pomysłu
- głos Hectora przywołuje mnie z powrotem do rzeczywistości.
-
Jednak ci się udało. Potrafisz
być przekonujący, gdy się na coś uprzesz.
Nie boisz się jednak, że mieszkanie ze mną może być uciążliwe?
- pytam przekornie.
-
Spokojnie, wiedziałem na co się decyduję. Zresztą znam cię i
większość twoich przyzwyczajeń, z którymi nie mam problemu.
Najważniejsze, że będę miał cię przy sobie. W końcu będę
mógł się przy tobie budzić i zasypiać. Czekałem na ten moment
przez długi czas i tym razem zrobię wszystko, żeby tego nie zepsuć.
Nie po tym jak udało mi się ciebie odzyskać i odważyłem
się wyznać
swoje uczucia - słuchając tych słów, czuję przypływ ogromnej
fali ciepła,
przepływającej przez całe
moje
ciało. Wypowiedziane przed chwilą słowa, znaczą dla mnie
bardzo wiele.
-
Kocham cię Hector - wypowiadam te trzy słowa, po chwili milczenia.
Mój rozmówca patrzy na mnie zaskoczony, ponieważ nieczęsto ma
okazję słyszeć ode mnie takie wyznania. Cały czas staram się być
bardziej wylewna ze swoimi uczuciami, jednak nie przychodzi mi to
łatwo. Od zawsze jedną z moich największych wad było, brak
umiejętności wyrażania uczuć, co spowodowało utratę kilku
bliskich mi osób. Przecież być może gdybym potrafiła przyznać
się do tego, co czuję kilka lat temu, nie straciłabym go na tak
długi okres czasu.
-
Ja ciebie też kocham. Ale nie samą miłością człowiek żyje, a
ja z chęcią bym coś zjadł. Co powiesz na jakiś obiad? - ostatnie pytanie zupełnie psuje nastrój chwili.
-
Wiesz, że potrafisz zepsuć nawet najbardziej romantyczny moment? -
mówię, po chwili widząc jak reaguje na mój komentarz śmiechem.
-
Sugerujesz, że nie potrafię być romantyczny.
-
Romantyczny? To jedna z ostatnich cech, jakiej bym użyła do opisania twojej osoby.
-
Jeszcze zmienisz zdanie, już ja się o to postaram – nie
sądzę, że w najbliższym czasie zmienię swoją opinię na ten
temat, ale powstrzymuję się od wypowiedzenia głośno tych słów.
Gdy
udaje mi się rozpakować większość swoich rzeczy i znaleźć dla
nich nowe miejsce, co wcale nie okazało się tak łatwym zadaniem
jak myślałam. Jest już późny wieczór, a za oknami panuje
nieprzenikniony mrok. Zastanawiam się, jakim sposobem, tak szybko
upłynął dzisiejszy dzień. Schodzę schodami prowadzącymi
na dół, po drodze związując włosy w luźnego koka. Udaję się w
stronę kuchni, aby zaparzyć sobie ciepłą herbatę. Przeglądam
zawartość szafek kuchennych, szukając odpowiedniej puszki. Już
teraz wiem, że trochę mi zajmie odnalezienie się w tym
domu. Poznanie
jego wszystkich zakamarków i nauczenia się, gdzie znajdują się
poszczególne rzeczy.
Z
kubkiem zawierającym gorący i
aromatyczny napój,
udaję się do salonu, mając nadzieję spotkać tam Hectora. Siadam
obok niego i zaczynam spoglądać na ekran telewizora. Orientuję
się, że transmitowana jest powtórka jednego z ostatnich meczów
Arsenalu.
-
Udało ci się zmieścić wszystkie swoje rzeczy. W końcu trochę
tego było - patrzę na niego z udawanym
oburzeniem.
-
Wcale nie było ich dużo, te które
mam są
tylko najbardziej potrzebnymi.
Większość rzeczy i tak została w domu w Barcelonie.
-
Jeszcze
więcej? Nie wiem jak uda nam się to wszystko pomieścić.
-
Nie będzie tak źle, najwyżej pozbędziemy się kilku twoich
niepotrzebnych rzeczy – dostrzegając jego przerażenie, nie mogę
dłużej zachować powagi i uświadamiam mu, że to był tylko żart.
-
Tak by mogło być zawsze - podnoszę głowę z jego ramienia i
patrzę na niego z niezrozumieniem.
-
Czyli jak? - pytam.
-
Właśnie tak. Spokojny wieczór spędzony tylko we dwoje, bez
żadnych niezapowiedzianych wizyt i nieprzewidzianych wydarzeń. Nic
więcej nie jest mi potrzebne do szczęścia, dopóki będziesz ze
mną. Tak
może wyglądać każde zakończenie dnia.
-
W takim razie trochę się ze mną pomęczysz, bo nigdzie się
nie
wybieram - liczę na to, że nie pojawią się kolejne przeszkody,
stojące nam na drodze do bycia razem. Czasem jednak niektórych
wydarzeń nie da się przewidzieć, o
czym niedługo się będę miała okazję się przekonać.
W
sobotni poranek zostaje brutalnie wybudzona ze snu, przez
uporczywy dzwonek do drzwi. Nieprzytomnym
wzrokiem,
spoglądam
na zegarek stojący
na szafce obok łóżka
i dostrzegam, że dochodzi dziewiąta rano. Uświadamiam sobie, że
muszę wstać i sama sprawdzić, kto jest tym nieproszonym gościem,
ponieważ Hectora od wczoraj nie ma, gdyż dzisiaj po południu
rozgrywa wyjazdowe spotkanie ze swoją drużyną.
Zastanawiam
się kto jest tak niecierpliwy, że zjawia się o tak wczesnej porze
w weekend. Przed otworzeniem drzwi, spoglądam przez przypadek w
lustro, które znajduje się w pobliżu drzwi
i jestem załamana swoim wyglądem. Zaspana twarz i
potargane
we wszystkie strony włosy, sprawiają że wyglądam jak postać z
kiepskiego horroru. Nie mam jednak czasu na doprowadzenie swojego
wyglądu do normalnego stanu. Bez zbędnej zwłoki otwieram w końcu
drzwi wejściowe i staję twarzą w twarz z osobą, której w życiu
bym się nie spodziewałam. Tym bardziej, że miałam nadzieję jej
nigdy nie spotkać.
Kolejne komplikacje? Lubię to xd
OdpowiedzUsuń