sobota, 22 lipca 2017

Rozdział 14


   Po skończeniu wszystkich zaplanowanych na dzisiaj zajęć. W dobrym humorze i z szerokim uśmiechem, przymierzam korytarze uniwersytetu prowadzące do wyjścia. Już dawno w moim życiu nie było takiej harmonii i poczucia, że w końcu wszystko jest na swoim miejscu. Ostatnie tygodnie są jednym z najlepszych okresów w mojej dotychczasowej egzystencji. Po zamieszaniu jakie wywołała Nicole, na szczęście nie ma już śladu. Nie mogę się doczekać, kiedy znajdę się w domu i spędzę miły wieczór w towarzystwie osoby, która jest głównym powodem mojego tak dobrego samopoczucia i pozytywnego nastawienia. Snucie planów na nadchodzące godziny, przerywa mi dźwięk, głośnego wypowiedzenia mojego imienia. 





   - Panno Catalino, czy moglibyśmy chwilę porozmawiać? - widzę przed sobą  profesora prowadzącego zajęcia jednego z przedmiotów, na który uczęszczam. 
- Oczywiście – odpowiadam grzecznie, zastanawiając się czego ma dotyczyć nasza rozmowa.  Nieczęsto się zdarza, że wykładowcy rozmawiają z nami indywidualnie.
- Zapewne zdaje sobie pani sprawę, że jest jedną z najlepszych studentek, nie tylko z wymiany, ale spośród wszystkich studentów z pani roku. Nie jest to wyłącznie moje zdanie, ale większości wykładowców mających z panią do czynienia - rozpoczyna, a ja jestem mile zaskoczona tak dużą pochwałą. 

- Dziękuję za miłe słowa. To duże wyróżnienie móc je usłyszeć – nie spodziewałam się czegoś takiego.
- Dlatego też po jednym z zebrań, wytypowaliśmy panią, jako jedną z nielicznych kandydatek do zespołu, który miałby niepowtarzalną szansę dołączyć do jednej z grup badawczych w Nowym Jorku, która pracuje nad innowacyjnymi metodami leczenia. Na razie byłoby to tylko półroczne stypendium, ale jeśli ktoś się wykaże ma szansę zostać tam na dłużej. To niepowtarzalna szansa na otworzenie drzwi do wielkiej kariery w przyszłości, po zakończeniu edukacji - słucham z niezwykłym zainteresowaniem słów profesora. Nie mogąc uwierzyć, że to właśnie mi zaproponowano coś takiego. Kilka miesięcy wcześniej byłabym najszczęśliwszą osobą na świecie, mając przed sobą taką szansę, ale teraz nie mam pojęcia co z nią zrobić. Od zawsze marzyłam o czymś podobnym. Tylko, że teraz wszystko się zmieniło.
- To bardzo miłe ze strony całego uniwersytetu, że otrzymałam taką propozycję. Jestem bardzo wdzięczna za danie mi takiej szansy.  Jednak muszę ją bardzo dokładnie przemyśleć. Dopiero co zamieniłam Barcelonę na Londyn. A teraz miałabym znaleźć się w Stanach? To trudna decyzja, wymagająca zastanowienia. Naprawdę ją doceniam, tylko że półroczny pobyt w Nowym Jorku to coś co wymaga ogromnego poświęcenia i nie zależy tylko ode mnie - dostrzegam zaskoczenie na twarzy mojego rozmówcy z powodu tego, że w ogóle rozważam możliwość odrzucenia tej oferty. Przecież każdy wie, że coś takiego może się nigdy więcej nie powtórzyć. Mam tego świadomość, ale z drugiej strony jest Hector i nasz wciąż bardzo krótki i jeszcze kruchy związek. Aktualnie nawet nie wyobrażam sobie, naszej kolejnej tak długiej rozłąki. 
- Cóż nie spodziewałem się, że będzie pani w ogóle się zastanawiać nad tym – profesor nie jest zadowolony moim brakiem zdecydowania.

- Bardzo proszę o czas do namysłu. Muszę to także omówić z rodziną. 
- Mogę dać pani maksymalnie tydzień czasu na odpowiedź. Potem szukam kogoś innego na pani miejsce, ponieważ do wyjazdu, który jest na początku stycznia. Nie zostało już wiele czasu. Dlatego Mam nadzieję, że wystarczy pani ten tydzień - słyszę i kiwam głową w odpowiedzi, że zgadzam się na ten warunek. Siedem dni podczas, których będę musiała podjąć najtrudniejszą decyzję swojego życia, mogącą zaważyć o całej mojej przyszłości. Nadal jestem w szoku, to wszystko spadło na mnie tak nagle. 

- W takim razie do widzenia. Mam nadzieję, że zdecyduje się pani na ten wyjazd, bardzo na to liczę – starszy mężczyzna żegna się i odchodzi zostawiając mnie na opustoszałym korytarzu. Wywierając na mnie dodatkową presję.





    Przez całą drogę powrotną zastanawiam się nad tym, co powinnam zrobić. Z jednej strony moja ambicja sprawia, że chcę podjąć się tego wyzwania. W końcu tyle lat pracy na coś by się zdało. Ale serce przypomina mi, że  to nie może być tylko moja decyzja i dodatkowo mam bardzo wiele przy tym do stracenia, właściwie wszystko co było wyczekiwane przeze mnie od tylu lat. Nie mam tylko pojęcia,  jak powiedzieć o tym wszystkim czego się dzisiaj dowiedziałam Hectorowi. Jestem pewna, że nie będzie zachwycony perspektywą związku na odległość. Przecież sama dotychczas byłam ich wielką przeciwniczką. Boję się, że taka relacja zwyczajnie się nie uda i nie daję jej zbyt wiele szans powodzenia. Z drugiej strony odrzucenie takiej szansy, być może będę żałowała do końca życia. Z poczuciem dużego rozdarcia, poszukuję kluczy w swojej torebce i otwieram drzwi do miejsca, które od niedawna mogę nazywać swoim domem. 




   - Nareszcie jesteś. Zaczynałem się już martwić – słyszę, gdy wieszam swoją kurtkę na wieszaku, znajdującym się niedaleko drzwi. Dostrzegam postać Hectora, znajdującego się w niewielkiej odległości ode mnie. Bez zastanowienia podchodzę do niego i przytulam się, bez żadnego słowa przywitania czy wyjaśnienia dlaczego mój powrót, tak znacznie się opóźnił. Celowo wybrałam dłuższą drogę, aby mieć czas na przemyślenie wszystkiego. Jednak to wcale nie pomogło. Mam tylko coraz więcej wątpliwości i pytań.
- Cat, stało się coś? Wyglądasz na zmartwioną - nie udaje mi się ukryć przed nim tego, że coś mnie trapi. Wygląda na to, że muszę powiedzieć mu o wszystkim już teraz. Z drugiej strony może to lepsze wyjście niż odkładanie tego w czasie, którego właściwie nie posiadam za wiele.
- Można tak powiedzieć - zaczynam. Starając ułożyć sobie w głowie, wszystko co mam mu do przekazania. 
- W takim razie najpierw przygotuję ci coś ciepłego do picia, bo jesteś strasznie wyziębiona i jeszcze się rozchorujesz. A potem wszystko mi opowiesz - dopiero teraz orientuję się, że moje dłonie są zimne jak lód. Zbyt długo przebywałam na zewnątrz, tracąc poczucie czasu. 





   Idę do salonu i siadam na fotelu, oczekując na Hectora. Boję się jego reakcji na to, co za chwilę ode mnie usłyszy. Nie chcę jednak niczego przed nim dłużej ukrywać, przecież obiecaliśmy, że będziemy ze sobą szczerzy. 

Słyszę jego ciche kroki, po chwili otrzymując kubek z aromatyczną gorącą czekoladą. Od razu ogrzewam nią swoje dłonie. 
- To teraz zamieniam się w słuch. Z czym tym razem musimy sobie poradzić? - pyta, zajmując miejsce obok mnie. 
- Rozmawiałam dziś z jednym z wykładowców, który przekazał mi zaskakującą wiadomość. Zostałam wybrana do grupy studentów, pracujących nad eksperymentalnymi sposobami leczenia. W życiu bym się tego nie spodziewała, że wybiorą właśnie mnie - zaczynam, nie bardzo wiedząc, jak przekazać tą gorszą stronę tej wiadomości. 
- To uważasz za powód do zmartwień?  Przecież to świetna wiadomość. W końcu zostałaś doceniona i nagrodzona za swoją ciężką pracę. Powinnaś się cieszyć - wiem, że za chwilę zmieni na ten temat zdanie. 
-  Poczekaj, nie powiedziałam ci jeszcze wszystkiego. Zgoda na dołączenie do tej grupy, wiąże się z półrocznym wyjazdem do Nowego Jorku - mówię tak cichym głosem, że zastanawiam się, czy w ogóle mnie usłyszał. Widząc jednak, jego zmarszczone czoło i zupełną zmianę nastroje, wiem że zrozumiał każde słowo. 
- Mówisz poważnie?  - kiwam potakująco głową, dostrzegając jego gasnącą nadzieję, że to wszystko okaże się tylko głupim żartem.  




  Bez słowa wstaje z zajmowanego miejsca i podchodzi do okna, wpatrując się w przestrzeń na zewnątrz. Dostrzegam jego napięte mięśnie i skrzyżowane ramiona. Widzę jak toczy wewnętrzną walkę ze sobą, pomiędzy tym co czuje, a świadomością, że taka szansa więcej się dla mnie nie powtórzy. W tym momencie mam ochotę do niego podejść i powiedzieć, że nie mam najmniejszego zamiaru skorzystać z tej propozycji, bo ważniejszy jest dla mnie on i nie mam zamiaru kłaść na szali naszej wspólnej przyszłości, w zamian za otworzenie drzwi do zawodowej kariery. Jednak moja chorobliwa ambicja powstrzymuje mnie przed wypowiedzeniem, tych najlepszych w tej sytuacji słów. Być może kiedyś pożałuję, że tego nie zrobiłam. 
- Masz jakiś czas do zastanowienia się nad tym? - wypowiada te słowa przez zaciśnięte usta. 
- Tydzień - jedynie tyle jestem w stanie odpowiedzieć. Dlaczego to wszystko musi być tak trudne? 
- Nie będę kłamał i udawał, że jestem zachwycony tym wszystkim, bo tak nie jest. W tej chwili perspektywa półrocznej rozłąki brzmi koszmarnie. Z drugiej strony, nie mam zamiaru w żaden sposób cię ograniczać. Zdaję sobie sprawę, jaka to dla ciebie szansa. Dlatego Nie ważne, co zdecydujesz. To będzie wyłącznie twoja decyzja, a ja postaram się do niej dostosować i cię wspierać, tak jak ty kiedyś mnie - problem w tym, że czuję wewnętrzne rozdarcie. Serce walczy z rozumem i nie mam pojęcia, kto ostatecznie wygra tę walkę. 





   - Ja kompletnie nie wiem, co powinnam zrobić. Jakiej decyzji bym nie podjęła, narażam się na jej przykre konsekwencje - mówię łamiącym się głosem, a w mojej głowie panuje coraz większy mętlik. Nagle czuję się tym wszystkim przytłoczona do tego stopnia, że  mam ochotę się rozpłakać. Nie mam pojęcia jak pogodzić ze sobą niepowtarzalną szansę na wzięcie udziału w czymś, co od zawsze było dla mnie spełnieniem marzeń, a życiem jakie powoli zaczęłam sobie układać w Londynie. Zaczynam się obawiać, że której decyzji bym nie podjęła to i tak w przyszłości będę żałować, że dokonałam akurat takiego wyboru. 
- Po pierwsze się uspokój. Na pewno nie podejmiesz tej decyzji dzisiaj. Spróbuj o tym na chwilę zapomnieć. Wiem, że nie jest to łatwe, ale w innym przypadku ciągle rozmyślanie nad tym co powinnaś zrobić, wykończy cię - Hector podchodzi do mnie, a ja bez wahania wtulam się w niego. Przyciągając go jeszcze bliżej do siebie.
Po chwili łączę nasze usta w pocałunku, potrzebując w tym momencie jego bliskości. Chwytam go za dłoń i pociągam za sobą w stronę schodów prowadzących na górę. Jedyne czego teraz pragnę to spędzić noc w jego ramionach, zapominając o wszystkich prześladujących mnie myślach, że będę musiała w końcu na coś się zdecydować. 




   - Naprawdę wierzysz w to, że nasz związek przetrwa taką odległość, gdy jednak zdecyduję się na ten wyjazd? - pytam go, gdy leżę obok niego, opierając głowę o jego ramię, a on bawi się moimi włosami. Obiecałam nie poruszać dziś już tego tematu, ale nie potrafię.
- Oczywiście, że tak. Może nie będzie to najłatwiejsze zadanie, ale jeśli tylko się postaramy to jakoś to przetrwamy. Nie ważne jak daleko znaleźlibyśmy się od siebie, to i tak nie będzie miało wpływu na moje uczucia do ciebie. To z tobą chcę spędzić życie, bez względu na wszystko. Bez znaczenia jest z iloma jeszcze wyrzeczeniami, będzie się to wiązało - mimo jego zapewnień, wcale nie jestem przekonana, czy te sześć miesięcy nie stałyby się początkiem naszego końca. Nigdy nie byłam zwolenniczką związków na odległość, nie raz miałam okazję się przekonać, że w większości przypadków na dłuższą metę, nie zdaje to rezultatu i doprowadza do rozstania. Dlaczego więc w naszym przypadku, miałoby być inaczej? Nie potrafię jednak zapomnieć też o tym, że wyjazd do Nowego Jorku być może stanie się furtką do osiągnięcia wielkich rzeczy,  na jakie pracowałam od tylu lat. Z tym wewnętrznym dylematem w końcu zasypiam, wiedząc że na ostateczną decyzję mam coraz mniej czasu.



1 komentarz:

  1. Bardzo ciekawi mnie, jaką decyzję podejmie Catalina. Czekam więc na next :)

    OdpowiedzUsuń