środa, 4 października 2017

Rozdział 20


Nie potrafię zebrać odpowiednich słów i przełamać się, aby rozpocząć rozmowę. Przez co moja rozmówczyni, zaczyna się coraz bardziej niecierpliwić. Wciąż nie mogę uwierzyć, że siedzi na przeciwko mnie, zamiast znajdować się tysiące kilometrów stąd. Nie mam pojęcia jakim cudem, udało się jej tego dokonać, ale musiała być bardzo zdeterminowana. Niekoniecznie musi to oznaczać dla mnie coś dobrego, sądząc po jej nastawieniu do mojej osoby. 



- Catalina, nie po to zadałam sobie tyle trudu, aby się tutaj znaleźć. Żeby jedyne, co otrzymać w zamian to twoje milczenie. Uwierz musiałam być bardzo przekonująca w rozmowie z profesorem, aby zdobyć twój dokładny adres - oschły ton Alice, uświadamia mi, jak bardzo jest na mnie wściekła. 
- Naprawdę się nie domyślasz, dlaczego to zrobiłam? - pytam błagalnie, chcąc oszczędzić sobie tych wszystkich bolesnych wyjaśnień. 
Patrzę na przyjaciółkę, nie wiedząc czy nadal mogę ją tak nazywać. Dostrzegając jej kompletne niezrozumienie moich słów. 
- O czym ty mówisz? Skąd niby mam wiedzieć, czym się kierowałaś, gdy postanowiłaś zerwać wszelkie kontakty z nami. Możesz przestać stosować na mnie te zagadki? - dociera do mnie, że dziewczyna jest zupełnie nieświadoma wydarzeń, które to wszystko spowodowały. 
- Myślałam, że wiesz. Na kilka dni przed moim wyjazdem, Nicole nalegała na spotkanie ze mną. Chciała mi coś przekazać. Zgodziłam się i dowiedziałam się o czymś, co sprawiło że mój świat się zawalił. Powiedziała mi, że jest w ciąży. A dziecko, którego się spodziewa jest Hectora. Uznałam, że w takim wypadku, będzie lepiej jak po prostu zejdę jej z drogi - wracając wspomnieniami, do tamtej rozmowy od nowa czuję bezsilną złość, że to musiało spotkać akurat mnie. Na twarzy Alice, pojawia się kompletne zaskoczenie.
- Przepraszam, że to ja muszę ci to powiedzieć, ale to po prostu nie może być prawda. Nikt po za tobą, do tej pory nie wie o żadnej ciąży. A zwłaszcza Hector, który wciąż zastanawia się dlaczego postanowiłaś go zostawić, bez żadnego sensownego powodu. Ona musiała po prostu cię okłamać, licząc na to, że odniesie to jakiś skutek. Jak widać świetnie się to jej udało - nie dociera do mnie świadomość, usłyszanych słów. Nie chcę nawet nie myśleć, że to może okazać się prawdą.
- To niemożliwe. Przecież na własne oczy widziałam badanie, potwierdzające prawdziwość jej słów. Wszystko się zgadzało - staram się nie dopuszczać do siebie myśli, że padłam ofiarą perfidnej intrygi. 
- Widocznie wszystko sobie perfekcyjnie zaplanowała. Musiała być przygotowana na wszystko. Mimo to, jak mogłaś jej tak łatwo uwierzyć? Doskonale wiedziałaś, że to intrygantka i manipulantka. Powinnaś od razu powiedzieć o tym Hectorowi, wtedy razem byście spróbowali znaleźć wyjście z tej sytuacji. A prędzej czy później, prawda wyszłaby na jaw - Alice zupełnie nie rozumie mojego postępowania. 
- Ja chciałam jedynie niczego nie utrudniać. Wolałam usunąć się z drogi, zanim będzie za późno - jestem w kompletnym szoku. Wygląda na to, że poświęciłam całe swoje szczęście na darmo. 
- Więc zobacz, do czego to cię doprowadziło. Tak kończy się twoja próba, uszczęśliwiania wszystkich na siłę, prócz siebie - jestem coraz bardziej zdołowana, kolejnymi słowami gorzkiej prawdy. 



Nie potrafię dłużej wysiedzieć w jednym miejscu, więc podchodzę do okna. Przynajmniej nie muszę dłużej, znosić potępiającego wzroku blondynki. Skoro ona, jest tak bardzo zawiedziona moim postępowaniem. Jak zareagowałby Hector? On nigdy mi tego nie wybaczy. 
Przez swoją głupią naiwność straciłam wszystko na czym mi zależało. To jeszcze gorsze do zniesienia niż gdyby słowa Nicole były najszczerszą prawdą. 



- A może wytłumaczysz mi, czym ja ci zawiniłam, że do mnie też postanowiłaś przestać się odzywać? - po krótkiej chwili milczenia, Alice znów zasypuje mnie kolejnymi wyrzutami. 
- Niczym. Chciałam po prostu odciąć się od wszystkich, aby uniknąć tych wszystkich pytań i prób nakłonienia mnie do zmiany zdania.  Przepraszam cię, wiem że to było nie w porządku. Nie znalazłam jednak innego rozwiązania - staram się jej wytłumaczyć czym się kierowałam, aby przynajmniej spróbowała mnie zrozumieć. 
- Wiesz, że zwykłe przepraszam nie załatwi sprawy? Jestem na ciebie, wprost wściekła. Bardzo się na tobie zawiodłam - wiem, że zasłużyłam na te wszystkie słowa. Więc przyjmuję je z pokorą.
- Nie oczekuję od ciebie, że będziesz udawała, że wszystko jest w porządku. Mam tylko nadzieję, że może kiedyś mi wybaczysz - wiem, że nie mam prawa oczekiwać czegoś więcej. Muszę także dopuszczać do siebie możliwość, że być może naszej przyjaźni, nie da się już odbudować.



- Więc, co masz zamiar z tym wszystkim zrobić? Kiedy wracasz? - patrzę na nią z niezrozumieniem.
- Wracam? Ja już nie mam do czego wracać. Przecież to nie ma najmniejszego sensu. Jak ty to sobie wyobrażasz? Mam jak gdyby nigdy nic, stanąć przed Hectorem i powiedzieć, że przepraszam, ale musiałam to zrobić dla jego dobra. Jednak kiedy okazało się, że Nicole wszystko to sobie wymyśliła, to postanowiłam wrócić - to wszystko brzmi koszmarnie. Wzbudzając jedynie śmieszność. 
- Właśnie to powinnaś zrobić. Przecież i tak nie masz nic do stracenia. Catalina, weź w końcu sprawy w swoje ręce i przestań chować głowę w piasek. On nadal cię kocha i jestem prawie pewna, że spróbuje ci wybaczyć. Nie możesz teraz stchórzyć, bo będziesz tego żałować do końca życia - podziwiam determinację przyjaciółki i jej nieskończone pokłady optymizmu. Ja nie mam takiej wiary w to, że cokolwiek da się jeszcze naprawić. 
- Przecież mam tutaj zobowiązania, nie mogę tego wszystkiego od tak rzucić - próbuję się wykręcać. 
-Żartujesz? Naprawdę pobyt tutaj, jest dla ciebie ważniejszy od ratowania własnego związku? A może prawdziwym powodem jest ten typek, z którym zastałam was w dwuznacznej sytuacji? Może ty już znalazłaś sobie nową miłość i ja tylko niepotrzebnie się tutaj produkuję? - nie potrafię, pozostać bierna na te spekulacje.
- Alex nic dla mnie znaczy. Lubię go, tylko tyle. A to, co widziałaś to mój błąd, który nie powinien mieć miejsca.  Już tego żałuję, bo doskonale wiesz kogo tak naprawdę kocham - przypominam sobie o swojej dzisiejszej chwili zapomnienia i jest mi jeszcze bardziej wstyd. 
- Więc zrób coś! To się nie może tak skończyć. Do cholery Cat, on planował ci się oświadczyć, jak tylko wrócisz z tego stypendium. Ale potem ty wpadłaś, na ten swój wspaniałomyślny plan - staję jak wryta na jej słowa, nie mogąc w nie uwierzyć. Czego jeszcze się dzisiaj dowiem? Ile jeszcze straciłam, przez swoją głupotę. Po chwili dostrzegam, że Alice uświadomiła sobie, że powiedziała za dużo. Domyślam się, że miała mi tego nie mówić i teraz tego żałuje. 
- Skąd o tym wiesz? - zastanawiam się, jakim cudem posiada takie informacje. 
- Gdybyś przez ostatnie miesiące, nadal ze mną rozmawiała, to wiedziałabyś że od pewnego czasu mam całkiem niezłe źródło informacji. Spotykam się z Robem i tak jakby jesteśmy razem. Kiedyś przez przypadek mi się wygadał. Ale to nie czas na rozmowę o tym - orientuję się jak wiele rzeczy z życia przyjaciół, ominęło mnie w ostatnim czasie. 
- Cieszę się, że przynajmniej tobie zaczęło się układać - posyłam w jen stronę słaby uśmiech, którego niestety nie odwzajemnia

- Powinnam już iść. Za mną bardzo długa podróż i chcę odpocząć. Poza tym, ty powinnaś to wszystko sobie dokładnie przemyśleć. Zostawiam ci tutaj bilet na jutrzejszy lot, którym wracam. Mam nadzieję, że spotkamy się na lotnisku. Proszę cię, posłuchaj choć raz czyjeś dobrej rady - Alice odkłada trzymaną przez siebie rzecz na stolik i wychodzi. Kawałek kartki papieru, to jedyny dowód na to, że rzeczywiście tu była. A wszystko czego się dowiedziałam, nie jest snem. 



Mimo zmęczenia i ogólnego poczucia wyczerpania. Nie udaje mi się zmrużyć oka, chociaż na chwilę. Przez całą noc, biję się z myślami. Nie wiedząc, co zrobić. Czy zostawić wszystko tak jak jest, ostatecznie przekreślając swoją szansę na szczęście, ponieważ nie mam odwagi przyznać się do tego, że to ja wyłącznie ponoszę odpowiedzialność za zniszczenie swojego związku. Czy choć ten jeden raz, zaryzykować i postawić wszystko na jedną kartę, być może w ostatecznym rozrachunku odchodząc z niczym. Nie łudzę się, że to będzie proste zadanie. Jestem nawet bardziej skłonna uwierzyć, że jestem z góry skazana na porażkę. Przecież obiecaliśmy sobie z Hectorem, że między nami, nie będzie żadnych tajemnic i kłamstw. Tym razem to ja, nie dotrzymałam obietnicy. Dlatego nie łudzę się, że mi tak po prostu wybaczy.




Ranek przywitał mnie, zachmurzonym niebem i pojedynczymi spadającymi kroplami deszczu. Spoglądam na zegarek, wiedząc że nie zostało mi już dużo czasu, na podjęcie ostatecznej decyzji. Wpatruję się w bilet, leżący od kilkunastu już godzin w tym samym miejscu, czekający na mój wybór. 

Analizuję wszystkie możliwości i nagle w mojej głowie, pojawia się gotowa odpowiedź dotyczącą tego, co powinnam zrobić. Bez większego zastanowienia, wybiegam z pokoju w celu powiadomienia uczelni o przerwaniu nauki w tym miejscu. Śpieszę się, wiedząc że muszę to szybko załatwić, aby zdążyć na samolot. Przez całą drogę, staram się utwierdzać się w przekonaniu, że tym razem, podjęłam dobrą decyzję. Której później nie pożałuję.




Pakuję wszystkie swoje rzeczy w pośpiechu. Nie dbając o dokładność. Nie wszystko poszło zgodnie z planem, przez co jestem już praktycznie spóźniona. Blisko dwie godziny, zajęło mi przekonywanie że jestem świadoma jakie konsekwencje niesie za sobą moja decyzja. Nie przekonały mnie nawet ostrzeżenia, o być może niezaliczonym roku. Tym będę martwić się później. Moje chaotyczne, wrzucanie wszystkiego co popadnie do walizki, przerywa głośne pukanie do drzwi. 





Otwieram je, stając na przeciwko Alexa. 
- A więc to prawda, co mówią. Ty naprawdę porzucasz wszystko, na co tak ciężko pracowałaś i wyjeżdżasz - widzę, że nie jest zadowolony z tego, co chcę zrobić. Będzie to musiał, jednak zaakceptować.
- Wcześniej porzuciłam dużo więcej ważniejszych dla mnie rzeczy i osób. Dlatego muszę przynajmniej spróbować to naprawić. Może kiedyś, gdy naprawdę kogoś pokochasz zrozumiesz to - patrzę na jego twarz, po której przebiega grymas niezadowolenia. 
- Chyba już wiem, jak to jest być w kimś zakochanym. Szkoda tylko, że na samym starcie w walce o to uczucie, przegrywam. Nie musisz nic mówić, od początku wiedziałem, że to nie miało najmniejszego sensu. Nikt nigdy nie będzie w stanie zastąpić, tego który skradł ci serce. Prawda? - kiwam potakująco głową, gasząc jego ostatni promyk nadziei. 
- Mimo wszystko życzę ci powodzenia. Obyś była szczęśliwa - nie udaje mi się nawet, wypowiedzieć słów podziękowania. Gdy Alex odchodzi. Nie spodziewałam się, że jego uczucia do mnie, są aż tak głębokie. Jest mi go szkoda, z powodu tego, że tak źle ulokował swoją miłość.



Od dłuższego już czasu, próbuję odnaleźć Alice na tym ogromnym lotnisku. Jednakże moje dotychczasowe próby, spełzły na niczym. Gdy jestem już zniechęcona do dalszych poszukiwań, dostrzegam ją z daleka odwróconą do mnie tyłem i rozmawiającą z kimś przez telefon. 



- Nareszcie. Już powoli traciłam wiarę, że się tutaj pojawisz - widzę, że wyraźnie jej ulżyło na mój widok. 
- Sama do końca nie byłam przekonana, czy dobrze robię. Ale teraz nie ma już odwrotu - modlę się tylko, żeby mój powrót do Londynu, nie okazał się totalną klęską. 
- A ja się cieszę , że jednak się zdecydowałaś. Catalina, wszystko będzie dobrze. Zobaczysz - dziewczyna jest do mnie dużo pozytywniej nastawiona niż poprzedniego wieczoru. 
- Dziękuję ci za wszystko. Gdyby nie ty, nie poznałabym prawdy. Twoja upartość tym razem się opłaciła - po raz pierwszy od dłuższego czasu, dostrzegam jej przyjacielski uśmiech, skierowany w moją stronę. 
- Od tego ma się przyjaciół. Ale jeszcze jeden taki numer, a więcej się do ciebie nie odezwę. Zapamiętaj to sobie - wiem, że w jej żartobliwej groźbie, jest dużo prawdy. Dostałam od niej ostatnią szansę, której nie mogę zmarnować.
- Obiecuję, że już nigdy, nie zrobię czegoś podobnego - zapewniam ją. 
- Chodźmy na kawę, mamy jeszcze trochę czasu. Opowiesz mi, jak ci się tutaj podobało. Musisz przez chwilę zająć swoje myśli czymś innym - idę za nią w stronę kawiarni, ciesząc się że znów mogę z nią normalnie porozmawiać. Bardzo mi tego brakowało w ostatnim czasie.

1 komentarz:

  1. Och, mam nadzieję, że będzie teraz już tylko lepiej. Chociaż nie wiadomo dlaczego mam złe przeczucia...
    Buziaki!

    OdpowiedzUsuń