niedziela, 15 października 2017

Rozdział 22



Wracam do domu, przemierzając skąpane w słońcu ulice Barcelony. Jest lipcowe, ciepłe popołudnie. Wprost idealne do podziwiania miasta dla setek turystów, których mijam po drodze.
Na moje usta wpływa smutny uśmiech, widząc tylu szczęśliwych ludzi, cieszących się życiem. Wiem, że gdyby nie błędy, które popełniłam sama byłabym pewnie jedną z takich osób. Przeszłości jednak nie zmienię.
Przez ostatnie miesiące starałam się nauczyć żyć, ze świadomością że mój związek z Hectorem to zamknięta historia.
Pierwszy tydzień po powrocie do domu, był chyba najgorszy. Praktycznie nie wychodziłam ze swojego pokoju, ku zmartwieniu rodziców. Całe dnie wracałam myślami do przeszłości, nie mając pojęcia jak pozbierać się po wszystkim, co ostatnio mnie spotkało.



Pewnego dnia dotarła do mnie świadomość, że moja izolacja od świata nie ma żadnego sensu i niczego nie zmieni. Dlatego też, wzięłam się w garść i starałam się wrócić do normalności. To był przełomowy moment, zaczęłam się starać pozbierać swoje życie do kupy.
Zaczęłam od wyprostowania spraw na uczelni. Ze względu na dobre wyniki osiągane w przeszłości i nienaganne zachowanie, jakimś cudem zostałam dopuszczona do końcowych egzaminów. Dzięki czemu nie będę musiała powtarzać roku. Od kiedy tylko się o tym dowiedziałam, cały swój czas poświęciłam na naukę. Nie chciałam zmarnować danej mi szansy. Przy okazji mogłam czymś się zająć, unikając tym samym przynajmniej na trochę dręczących myśli. Wysiłek się opłacił, ponieważ w zeszłym tygodniu zdałam ostatni z przygotowanych dla mnie egzaminów.
Nareszcie mogłam w spokoju cieszyć się wakacjami. Starałam się znaleźć, gdzieś ukryte w sobie siły i chęci do tego.
Można powiedzieć, że pogodziłam się z zawodem jaki mnie spotkał. Przynajmniej stwarzałam takie pozory przed najbliższymi i po części samą sobą. Jeszcze tylko czasami, dopada mnie drobny kryzys, szczególnie późną nocą, gdy jestem sama. Pozwalam sobie wtedy na wypłakanie żalu, wciąż we mnie tkwiącego. Staram się nie rozmyślać nad tym, co by było gdybym nie uwierzyła Nicole, wiedząc że nie ma to większego sensu.


Witam się serdecznie z sąsiadką, mieszkającą nieopodal mojego domu i zamieniam z nią parę grzecznościowych zdań. Mam duży sentyment do tej starszej pani, to w końcu w jej domu spędzałam wiele popołudni jako dziecko, gdy rodzice byli w pracy i nie miał się kto mną zająć. Na zawsze zapamiętam smak czekoladowego ciasta, które przyrządzała specjalnie dla mnie.
Gdy już mam się z nią pożegnać, nieoczekiwanie mówi coś co burzy całą moją namiastkę spokoju, jaką udało mi się ostatnio stworzyć.
- Wiedziałaś, że twój przyjaciel z dzieciństwa jest tutaj? Rozmawiałam z nim rano, był tak miły że pomógł mi z zakupami. Pamiętam, że kiedyś byliście nie rozłączni, więc pewnie się cieszysz - nie muszę nawet pytać o kogo chodzi. Doskonale wiedziałam, kto to. 



W pośpiechu i zdenerwowaniu otwieram drzwi od domu. Dopiero znajdując się w jego wnętrzu, oddycham z ulgą. Przecież to było do przewidzenia, że Hector prędzej czy później pojawi się tutaj, aby odwiedzić rodziców. Świadomość, że znów znajduje się tak blisko mnie, przywołuje niechciane uczucia i ogromną tęsknotę. Staram się je zwalczyć, zanim pozbawią mnie energii na resztę dnia. Najbardziej na świecie nie chcę się z nim spotkać. Wiedząc, że jego ponowny widok, zniweczy cały mój trud włożony w zapominanie o nim. Pozostaje mi tylko mieć nadzieję, że on również nie jest zainteresowany ponownym spotkaniem ze mną. Wydarzyło się zbyt wiele, abym mogła traktować go jak zwykłego znajomego i normalnie z nim rozmawiać. Nie będzie to możliwe do momentu, gdy nie przestanę go kochać. A odkochiwanie się, jak do tej pory nie wygląda u mnie najlepiej.



Sięgam po swój telefon i wybieram numer przyjaciółki. Regularnie utrzymuję kontakt z Alice. Która w ostatnim czasie okazała mi duże wsparcie, za które będę jej do końca życia niezmiernie wdzięczna.
- Jak mogłaś mi nie powiedzieć, że Hector wybiera się do rodziców? - pytam, gdy tylko słyszę, że odebrała połączenie.
- O czym ty mówisz? O niczym nie miałam pojęcia, przecież on mi się nie spowiada. Poza tym zabroniłaś mi wspominać, choćby słowem na jego temat - przymykam na chwilę oczy starając się uspokoić. Alice ma rację, odcięłam się od wszelkich informacji na temat Hiszpana. Tak było zwyczajniej prościej. Zresztą on sam także nie szukał kontaktu ze mną, co oznacza, że po tym co zrobiłam, naprawdę nie chce mnie znać. Nie powinnam się więc przejmować jego niespodziewaną wizytą. I przestać panikować.



Rozmawiam jeszcze jakiś czas z przyjaciółka, między innymi o jej przeprowadzce na stałe do Londynu. Cieszę się z jej szczęścia i tego, że zdołała ułożyć sobie życie w przeciwieństwie do mnie. To właśnie ona z naszej dwójki, okazał się być bardziej dojrzała.


Przygotowywanie lekkiego obiadu, przerywa mi niespodziewany dzwonek do drzwi. Nikogo się nie spodziewałam, dlatego niepewnie podążam w ich kierunku. Modlę się, aby tylko moim gościem nie okazał się mieszkaniec domu, położonego obok mojego. Otwieram drzwi i staję przed osobą, której tak bardzo obawiałam się zobaczyć. Natychmiast zalewa mnie fala niechcianych uczuć. Wstrzymuję oddech, nie będąc w stanie wypowiedzieć nawet słowa, wpatrując się jedynie w jego twarz. Dostrzegając, że wbrew moim przewidywaniom, Hector wcale nie wygląda na szczęśliwego i zadowolonego z życia.
Nie chcę jednak robić sobie złudnej nadziei, że również nie pogodził się z naszym rozstaniem. Aby po raz kolejny, gorzko się nie rozczarować. Zapewne pojawił się tu tylko ze zwykłej grzeczności, aby się przywitać. Zmuszony prawdopodobnie do tego przez swoją rodzicielkę.
- Wpuścisz mnie? Chciałbym z tobą porozmawiać, mogłabyś poświęcisz mi parę minut? - z lekkim wahaniem, zapraszam go do środka. Nadal czując się niezręcznie, przebywając w jego towarzystwie. Kiedyś taki brak swobody, byłby nie do pomyślenia.





Udajemy się do salonu. Proszę go żeby usiadł, sama stając w znacznej odległości od niego. Ten dystans, pomaga mi utrzymać nerwy na wodzy.
- Napijesz się czegoś? - proponuję, starannie unikając jego wzroku.
- Nie, dziękuję - odpowiada, a ja tracę możliwość zyskania na czasie. I chwilowego uniknięcia, przebywania w jego towarzystwie.
Twoich rodziców nie ma? - zastanawia się na głos. Rozglądając dookoła.
- Wyjechali na zasłużony urlop. Wrócą za tydzień - odpowiadam mimowolnie. Nalegali, żebym wybrała się razem z nimi. Ale odmówiłam, mając na razie dość podróży. Wolałam spędzić ten czas w domu.
Jak sobie radzisz? - pytasz po chwili milczenia, jakie znów zapanowało pomiędzy nami. Zastanawiam się, co powinnam powiedzieć.
- Całkiem dobrze. Powoli zaczynam wszystko sobie układać, znajome miejsca bardzo mi w tym pomagają - nie przyznaję się do całej prawdy, że wcale nie jest tak kolorowo, jak próbuję to przedstawić.
- Skoro jest tak jak mówisz, to dlaczego wyglądasz na przygaszoną i zniechęconą do życia? Gdzie się podział twój szczery uśmiech? Wcale nie wyglądasz na szczęśliwą - mimo, że bardzo się staram, nie udaje mi się ukryć swojego prawdziwego samopoczucia. Hector, zbyt dobrze mnie zna.
- Chyba nie po to tu przyszedłeś, aby rozmawiać o moim stanie. O czym więc chciałeś ze mną pomówić? - próbuję poznać powód jego wizyty w moim domu. I uniknąć kolejnych, zbędnych pytań.
- O nas. Chciałem cię przeprosić, za to jak cię potraktowałem podczas naszego ostatniego spotkania. Nie próbowałem nawet cię zrozumieć, co nie było w porządku. Cat, tęsknię za tobą. Ostatnie miesiące były dla mnie koszmarem - zaskakują mnie usłyszane słowa. Nie tego się spodziewałam. Przecież powiedział mi jasno, że nie chce mieć dłużej ze mną nic wspólnego. Dlaczego więc zmienił zdanie?
- Mnie też nie było łatwo. Ale to była twoja decyzja. Widocznie słuszna, skoro straciłeś do mnie zaufanie. Hector, czas pogodzić się z tym, że nam nie wyszło - wypowiedzenie tych słów przychodzi mi z wielkim trudem. Ale wiem, że tak będzie dla nas najlepiej.
- Problem w tym, że nie chcę się z tym godzić. Dajmy sobie jeszcze jedną szansę, proszę. Właśnie po to tu jestem - patrzę na jego błagalny wyraz twarzy. Zastanawiając się, co powinnam mu odpowiedzieć. Przecież każdej nocy śniłam o tej szansie i najbardziej na świecie, chciałam usłyszeć te słowa. Mimo wszystko strach przed tym, że kolejny raz może nam nie wyjść jest silniejszy. Tym razem serce przegrywa z rozumem.
- Przepraszam, ale to nie ma sensu. Nie da się zbudować związku bez zaufania. A ja nie poradziłabym sobie kolejny raz z tym, co przeżywam teraz. Nie mam już siły nieustannie cię tracić - wiem, że ranię go tymi słowami. Ale, staram się powstrzymać napływające do oczu łzy. Nie chcę się teraz rozkleić.
- To nie jest tak, że ci nie ufam. Powiedziałem to w złości, wcale tak nie myśląc. Kocham cię, Cat. I nie pozwolę ci znowu odejść - przybliża się do mnie, a ja stroję jak zamurowana, nie potrafiąc zrobić choćby kroku.
- Powinieneś już iść. Proszę cię - błagam, wiedząc że jeśli nadal tu będzie, w końcu ulegnę jego prośbą. Tym samym wystawiając się na kolejne cierpienie. Chcę udać się na górę, licząc że wtedy sobie pójdzie. Jednak mi to uniemożliwia, łapiąc za rękę i zatrzymując.
- Nie mogę, ponieważ nie potrafię już bez ciebie żyć. Nie masz nawet pojęcia, jak brakuje mi twojej obecności, twojego głosu każdego ranka. Wszystkiego, co związanego z tobą, nawet tych książek porozrzucanych po całym domu. Zrobię wszystko, żebyś tylko do mnie wróciła - te wyznania nie ułatwiają mi wytrwać w swoim postanowieniu.
- Naprawdę mi wybaczyłeś? - nie chce mi się w to wierzyć.
- Ostatnio zrozumiałem, dlaczego to zrobiłaś. Zawsze próbowałaś, zadowolić wszystkich wokół oprócz siebie. Wiem, że w gruncie rzeczy, chciałaś dobrze. Nie mam do ciebie o to żalu, bo nigdy nie znalazłem się w takiej sytuacji jak ty. I nie powinienem cię oceniać. Po prostu zostawmy to za sobą - potrzebowałam tych słów, dzięki nim w końcu mogłam pozbyć się nie dających mi spokoju wyrzutów sumienia. 

Wciąż jednak nie wiedziałam, co mam robić. Może jednak warto zaryzykować? Przecież ja także, nie umiem bez niego żyć.


- Cat, powiedz coś - podchodzi jeszcze bliżej, a nasze twarze znajdują się w bardzo bliskiej odległości od siebie.
- Nie zostawiaj mnie nigdy więcej - tylko tyle jestem w stanie powiedzieć, po czym zamyka mi usta pocałunkiem. Natychmiast go odwzajemniam, nie potrafiąc dłużej się opierać. Wciąż nie mogę uwierzyć, że znowu mam go przy sobie. Więc staram się maksymalnie wykorzystać tę chwilę, bojąc się że to wszystko za moment się skończy. A on po prostu zniknie.
- Kocham cię - to pierwsze, co mówię gdy odsuwamy się od siebie. Wciąż jednak mnie obejmuje, jakbym miała za chwilę gdzieś uciec. Nie mam jednak na to najmniejszego zamiaru. Koniec z ucieczkami i rozstaniami.
- Czy to oznacza, że znów jesteśmy razem? - Hector chce się upewnić. Postanawiam nie trzymać go dłużej w niepewności.
- Chyba jesteśmy na siebie skazani - uśmiech się szeroko, po raz pierwszy od kilku miesięcy. Ponownie zaczynamy się całować, próbując nadrobić stracony czas. A ja znów czuję się szczęśliwa. To zawsze osoba Hectora, była tym brakującym elementem w moim życiu. Bez którego nie potrafiłam w pełni korzystać z tego, co może zaoferować mi los.

Wiem już, że nie ważne, co czeka nas w przyszłości. Jestem pewna, że nasza miłość przetrwa wszystko. I nic ani nikt już więcej nas nie rozdzieli. Nie po przeżyliśmy tyle rozstań i samotnych nocy, aby po raz kolejny to zmarnować.

1 komentarz: