Wracam
do domu, przemierzając skąpane w słońcu ulice Barcelony. Jest
lipcowe,
ciepłe
popołudnie. Wprost
idealne
do podziwiania miasta dla setek turystów, których mijam po
drodze.
Na
moje usta wpływa smutny uśmiech, widząc tylu szczęśliwych ludzi,
cieszących się życiem. Wiem, że gdyby nie błędy, które
popełniłam sama byłabym pewnie jedną z takich osób. Przeszłości
jednak nie zmienię.
Przez
ostatnie miesiące starałam się nauczyć żyć, ze świadomością
że mój związek z Hectorem to zamknięta historia.
Pierwszy
tydzień po powrocie do domu, był chyba najgorszy. Praktycznie nie
wychodziłam ze swojego pokoju, ku zmartwieniu rodziców. Całe dnie
wracałam myślami do przeszłości, nie mając pojęcia jak
pozbierać się po wszystkim, co ostatnio mnie spotkało.
Pewnego
dnia dotarła do mnie świadomość, że moja izolacja od świata nie
ma żadnego sensu i niczego nie zmieni. Dlatego też, wzięłam się
w garść i starałam się wrócić do normalności. To
był przełomowy moment, zaczęłam się starać pozbierać swoje
życie do kupy.
Zaczęłam
od wyprostowania spraw na uczelni. Ze
względu na dobre wyniki osiągane w przeszłości i nienaganne
zachowanie,
jakimś cudem zostałam dopuszczona do końcowych egzaminów. Dzięki
czemu nie będę musiała powtarzać roku. Od kiedy tylko się o tym
dowiedziałam, cały swój czas poświęciłam na naukę. Nie
chciałam zmarnować danej mi szansy. Przy okazji mogłam czymś się
zająć, unikając tym samym przynajmniej na trochę dręczących
myśli. Wysiłek się opłacił, ponieważ w zeszłym tygodniu zdałam
ostatni
z przygotowanych dla mnie egzaminów.
Nareszcie
mogłam w spokoju cieszyć się wakacjami. Starałam
się znaleźć, gdzieś ukryte w sobie siły i chęci do tego.
Można
powiedzieć, że pogodziłam się z zawodem jaki mnie spotkał.
Przynajmniej
stwarzałam takie pozory przed najbliższymi i po części samą
sobą. Jeszcze
tylko czasami, dopada mnie drobny kryzys, szczególnie późną nocą,
gdy jestem sama. Pozwalam sobie wtedy na wypłakanie żalu, wciąż
we mnie tkwiącego. Staram
się nie rozmyślać nad tym, co by było gdybym nie uwierzyła
Nicole, wiedząc że nie ma to większego sensu.
Witam
się serdecznie z sąsiadką, mieszkającą nieopodal mojego domu i
zamieniam z nią parę grzecznościowych
zdań. Mam duży sentyment
do tej starszej pani, to w końcu w jej domu spędzałam wiele
popołudni jako dziecko, gdy rodzice byli w pracy i nie miał się
kto mną zająć. Na
zawsze zapamiętam smak czekoladowego ciasta, które przyrządzała
specjalnie dla mnie.
Gdy
już mam się z nią pożegnać, nieoczekiwanie mówi coś co burzy
całą moją namiastkę spokoju, jaką udało mi się ostatnio
stworzyć.
-
Wiedziałaś, że twój przyjaciel z dzieciństwa jest tutaj?
Rozmawiałam z nim rano, był tak miły że pomógł mi z zakupami.
Pamiętam, że kiedyś byliście nie rozłączni, więc pewnie się
cieszysz - nie muszę nawet pytać o kogo chodzi. Doskonale
wiedziałam, kto to.
W
pośpiechu i zdenerwowaniu otwieram drzwi od domu. Dopiero
znajdując się w jego wnętrzu, oddycham z ulgą. Przecież to było
do przewidzenia, że Hector prędzej czy później pojawi się tutaj,
aby odwiedzić rodziców. Świadomość, że znów znajduje się tak
blisko mnie, przywołuje niechciane uczucia i ogromną tęsknotę.
Staram
się je zwalczyć, zanim pozbawią mnie energii na resztę dnia.
Najbardziej na świecie nie chcę się z nim spotkać. Wiedząc, że
jego ponowny widok, zniweczy cały mój trud włożony w zapominanie
o nim. Pozostaje mi tylko mieć nadzieję, że on również nie jest
zainteresowany ponownym
spotkaniem
ze mną. Wydarzyło się zbyt wiele, abym mogła traktować go jak
zwykłego znajomego i normalnie z nim rozmawiać. Nie będzie to
możliwe do momentu, gdy nie przestanę go kochać. A odkochiwanie
się, jak do tej pory nie wygląda u mnie najlepiej.
Sięgam
po swój telefon i wybieram numer przyjaciółki. Regularnie
utrzymuję kontakt z Alice. Która w
ostatnim
czasie okazała
mi duże wsparcie, za które będę jej do końca życia niezmiernie
wdzięczna.
-
Jak mogłaś mi nie powiedzieć, że Hector wybiera się do rodziców?
- pytam, gdy tylko słyszę, że odebrała
połączenie.
-
O czym ty mówisz? O niczym nie miałam pojęcia, przecież on mi się
nie spowiada. Poza tym zabroniłaś mi wspominać, choćby słowem na
jego temat - przymykam na chwilę oczy starając się uspokoić.
Alice ma rację, odcięłam się od wszelkich informacji na temat
Hiszpana. Tak było zwyczajniej prościej. Zresztą on sam także nie
szukał kontaktu ze mną, co oznacza, że po
tym co zrobiłam, naprawdę
nie chce mnie znać. Nie powinnam się więc przejmować jego
niespodziewaną wizytą. I przestać panikować.
Rozmawiam
jeszcze jakiś czas z przyjaciółka, między innymi o jej
przeprowadzce na stałe do Londynu. Cieszę się z jej szczęścia i
tego, że zdołała ułożyć sobie życie w przeciwieństwie do
mnie. To
właśnie ona z naszej dwójki, okazał się być bardziej
dojrzała.
Przygotowywanie
lekkiego obiadu, przerywa mi niespodziewany dzwonek do drzwi.
Nikogo
się nie spodziewałam, dlatego niepewnie podążam w ich kierunku.
Modlę
się, aby tylko moim gościem nie okazał się mieszkaniec domu,
położonego obok mojego. Otwieram
drzwi
i staję przed osobą, której tak bardzo obawiałam się zobaczyć.
Natychmiast zalewa mnie fala niechcianych uczuć. Wstrzymuję oddech,
nie będąc w stanie wypowiedzieć nawet słowa, wpatrując się
jedynie w jego twarz. Dostrzegając, że wbrew moim przewidywaniom,
Hector wcale nie wygląda na szczęśliwego i zadowolonego z
życia.
Nie
chcę jednak robić sobie złudnej nadziei, że również nie
pogodził się z naszym rozstaniem. Aby po raz kolejny, gorzko się
nie rozczarować. Zapewne pojawił się tu tylko ze zwykłej
grzeczności, aby się przywitać. Zmuszony prawdopodobnie do tego
przez swoją rodzicielkę.
-
Wpuścisz mnie? Chciałbym z tobą porozmawiać, mogłabyś
poświęcisz
mi parę minut? - z
lekkim wahaniem, zapraszam
go do środka. Nadal czując się niezręcznie, przebywając w jego
towarzystwie. Kiedyś
taki brak swobody, byłby nie do pomyślenia.
Udajemy
się do salonu. Proszę go żeby usiadł, sama stając w znacznej
odległości od niego. Ten
dystans, pomaga mi utrzymać nerwy na wodzy.
-
Napijesz się czegoś? - proponuję, starannie unikając jego
wzroku.
-
Nie, dziękuję - odpowiada, a ja tracę możliwość zyskania na
czasie. I
chwilowego uniknięcia, przebywania w jego towarzystwie.
Twoich
rodziców nie ma? - zastanawia się na głos. Rozglądając
dookoła.
-
Wyjechali na zasłużony urlop. Wrócą za tydzień - odpowiadam
mimowolnie. Nalegali, żebym wybrała się razem z nimi. Ale
odmówiłam, mając na razie dość podróży. Wolałam spędzić ten
czas
w domu.
Jak
sobie radzisz? - pytasz
po chwili milczenia, jakie znów zapanowało pomiędzy nami.
Zastanawiam
się, co powinnam powiedzieć.
-
Całkiem dobrze. Powoli zaczynam wszystko sobie układać, znajome
miejsca bardzo mi w tym pomagają
- nie przyznaję się do całej prawdy, że wcale nie jest tak
kolorowo, jak próbuję to przedstawić.
-
Skoro jest tak jak mówisz, to dlaczego wyglądasz na przygaszoną i
zniechęconą do życia?
Gdzie się podział twój szczery uśmiech? Wcale nie wyglądasz na
szczęśliwą - mimo, że bardzo się staram, nie udaje mi się ukryć
swojego prawdziwego samopoczucia. Hector, zbyt dobrze mnie zna.
-
Chyba nie po to tu przyszedłeś, aby rozmawiać o moim stanie. O
czym więc chciałeś ze mną pomówić? - próbuję poznać powód
jego wizyty w moim domu. I
uniknąć kolejnych, zbędnych pytań.
-
O nas. Chciałem cię przeprosić, za to jak cię potraktowałem
podczas
naszego ostatniego spotkania.
Nie próbowałem nawet cię zrozumieć, co nie było w porządku.
Cat, tęsknię za tobą. Ostatnie
miesiące były dla mnie koszmarem - zaskakują mnie usłyszane
słowa. Nie tego się spodziewałam. Przecież
powiedział mi jasno, że nie chce mieć dłużej ze mną nic
wspólnego. Dlaczego więc zmienił zdanie?
-
Mnie też nie było łatwo. Ale to była twoja decyzja. Widocznie
słuszna, skoro straciłeś do mnie zaufanie. Hector, czas pogodzić
się z tym, że nam nie wyszło - wypowiedzenie tych słów
przychodzi mi z wielkim trudem. Ale wiem, że tak będzie dla
nas najlepiej.
-
Problem w tym, że nie chcę się z tym godzić. Dajmy sobie jeszcze
jedną szansę, proszę. Właśnie
po to tu jestem
- patrzę na jego błagalny wyraz twarzy. Zastanawiając się, co
powinnam mu odpowiedzieć. Przecież każdej nocy śniłam o tej
szansie i najbardziej na świecie, chciałam usłyszeć te słowa.
Mimo wszystko strach przed tym, że kolejny raz może nam nie wyjść
jest silniejszy. Tym razem serce przegrywa z rozumem.
-
Przepraszam, ale to nie ma sensu. Nie da się zbudować związku bez
zaufania. A ja nie poradziłabym sobie kolejny raz z tym, co
przeżywam teraz. Nie mam już siły nieustannie cię tracić - wiem,
że ranię go tymi słowami. Ale, staram się powstrzymać
napływające do oczu łzy. Nie chcę się teraz rozkleić.
-
To nie jest tak, że ci nie ufam. Powiedziałem to w złości, wcale
tak nie myśląc. Kocham cię, Cat. I nie pozwolę ci znowu odejść
- przybliża się do mnie, a ja stroję jak zamurowana, nie potrafiąc
zrobić choćby kroku.
-
Powinieneś już iść. Proszę cię - błagam, wiedząc że jeśli
nadal tu będzie, w końcu ulegnę jego prośbą. Tym samym
wystawiając się na kolejne cierpienie. Chcę
udać się na górę, licząc że wtedy sobie pójdzie. Jednak mi to
uniemożliwia, łapiąc za rękę i zatrzymując.
-
Nie mogę, ponieważ nie potrafię już bez ciebie żyć. Nie masz
nawet
pojęcia, jak brakuje mi twojej obecności, twojego głosu każdego
ranka.
Wszystkiego, co związanego z tobą, nawet tych książek
porozrzucanych po całym domu. Zrobię wszystko, żebyś tylko do
mnie wróciła - te wyznania nie ułatwiają mi wytrwać w swoim
postanowieniu.
-
Naprawdę mi wybaczyłeś? - nie chce mi się w to wierzyć.
-
Ostatnio zrozumiałem, dlaczego to zrobiłaś. Zawsze próbowałaś,
zadowolić wszystkich wokół oprócz siebie. Wiem,
że
w gruncie rzeczy, chciałaś dobrze. Nie mam do ciebie o to żalu, bo
nigdy nie znalazłem się w takiej
sytuacji
jak ty. I
nie powinienem cię oceniać. Po prostu zostawmy to za sobą
- potrzebowałam tych słów, dzięki nim w końcu mogłam pozbyć
się nie dających mi spokoju wyrzutów sumienia.
Wciąż
jednak nie wiedziałam, co mam robić. Może jednak warto
zaryzykować? Przecież ja także, nie umiem bez niego żyć.
-
Cat, powiedz coś - podchodzi jeszcze bliżej, a nasze twarze
znajdują się w bardzo bliskiej odległości od siebie.
-
Nie zostawiaj mnie nigdy
więcej - tylko tyle jestem w stanie powiedzieć, po czym zamyka mi
usta pocałunkiem. Natychmiast go odwzajemniam, nie potrafiąc dłużej
się opierać. Wciąż nie mogę uwierzyć, że znowu mam go przy
sobie. Więc
staram się maksymalnie wykorzystać tę chwilę, bojąc się że to
wszystko za moment się skończy. A on po prostu zniknie.
-
Kocham cię - to pierwsze, co mówię gdy odsuwamy się od siebie.
Wciąż jednak mnie obejmuje, jakbym miała za chwilę gdzieś uciec.
Nie mam jednak na to najmniejszego zamiaru. Koniec
z ucieczkami i rozstaniami.
-
Czy to oznacza, że znów jesteśmy razem? - Hector chce się
upewnić. Postanawiam nie trzymać go dłużej w niepewności.
-
Chyba jesteśmy na siebie skazani - uśmiech się szeroko, po raz
pierwszy od kilku miesięcy. Ponownie zaczynamy się całować,
próbując nadrobić stracony czas. A ja znów czuję się
szczęśliwa. To zawsze osoba Hectora, była tym brakującym
elementem w moim życiu. Bez którego nie potrafiłam w pełni
korzystać z tego, co może zaoferować mi los.
Wiem
już, że nie
ważne, co czeka nas w przyszłości. Jestem pewna, że nasza miłość
przetrwa wszystko. I nic ani nikt już więcej nas nie rozdzieli. Nie
po przeżyliśmy tyle rozstań i samotnych nocy, aby po raz kolejny
to zmarnować.
Oooo, jak cudnie <3
OdpowiedzUsuń