poniedziałek, 8 maja 2017

Rozdział 4

Otwieram oczy, powoli wybudzając się ze snu. Rozglądam się po ładnie urządzonym pokoju, w którym aktualnie się znajduję. Orientuję się, że nie jest to mój i Alice pokój. Zaczynam sobie przypominać, wydarzenia wczorajszego wieczoru i mam ochotę zapaść się pod ziemię, wiedząc w czyim domu jestem, a jeszcze bardziej mi wstyd za mój wczorajszy stan. Ostatnim co pamiętam jest to, że zasnęłam w samochodzie. Szukam jakiegoś zegarka, chcąc zorientować się, która jest godzina. Gdy dostrzegam, że jest 8:30, oddycham z ulgą. Na całe szczęście zajęcia, zaczynam dziś dopiero o 12:00. Jeszcze tylko tego by brakowało, żebym zawaliła studia. Postanawiam wstać z łóżka, które okazało się całkiem wygodne i po skorzystaniu z łazienki, którą po krótkich poszukiwaniach, udało mi się znaleźć. Idę poszukać właściciela domu. Już wiem, że za chwilę zrobi się niezręcznie, przynajmniej dla mnie.





Schodzę po schodach, udając się na dół. Słyszę jakieś dźwięki wydobywające się prawdopodobnie z kuchni, więc udaję się w jej kierunku. Wchodzę do przestronnego i jasnego pomieszczenia, dostrzegając Hectora.
- Obudziłaś się  już? Jak się dziś czujesz? - pyta mnie z uśmiechem na ustach. Zastanawiam się, skąd u niego taki dobry humor.
- Boli mnie trochę głowa, ale czuję się w miarę dobrze - przynajmniej nie odczuwam zbyt dużych dolegliwości, po wczorajszym wieczorze.
Siadam przy stole, a po chwili pojawia się przede mną talerz z moim ulubionym, szybkim i niezwykle prostym śniadaniem - płatki kukurydziane z zimnym mlekiem. Do tego obok stoi kubek z kawą.
- Liczę na to, że wciąż nie lubisz ciepłego mleka i słodzisz dwie łyżeczki - patrzę na niego ze zdziwieniem.
- Pamiętasz takie szczegóły, jak choćby to ile słodzę?
- Oczywiście. Pewnych rzeczy się nie zapomina, zwłaszcza gdy są związane z kimś dla nas ważnym - już mam odpowiedzieć, że skoro tak jest, to dlaczego ignorował mnie przez tyle lat. Jednak rozmowę przerywa nam, jego dzwoniący telefon. Hector wychodzi z kuchni, a ja zaczynam spożywać śniadanie. Po jakimś kwadransie, gdy wypiłam już prawie połowę swojej kawy, słyszę że Bellerin w końcu zakończył swoją rozmowę.





- Przepraszam, ale dzwoniła Nicole. Nieoczekiwanie wraca już dziś do Londynu i chce się ze mną spotkać.
- To twoja dziewczyna, tak? - chcę się upewnić.
- Tak bym jej nie nazwał. To taka luźna relacja, czasem się spotykamy - próbuję tego nie komentować.
- Muszę się zbierać, niedługo mam zajęcia, a nie chcę się spóźnić. Mógłbyś mnie odwieźć? - patrzę na niego z wyczekiwaniem.
- Jasne, ale myślałem że dokończymy naszą wczorajszą rozmowę - wydaje się być niepocieszony.
- Możemy się umówić na jutro. Chyba, że twoja przyjaciółko - dziewczyna, będzie miała ku temu jakieś zastrzeżenia - nie umiem sobie darować tego komentarza.
- Mówiłem ci już, że nie jest moją dziewczyną. A przyjaciółkę miałem tylko jedną, ale przez swoją głupotę ją straciłem i teraz bardzo chcę spróbować ją odzyskać - Hector wydaje się być zdeterminowany w swoim postanowieniu.
- W takim razie jutro czeka nas poważna i szczera rozmowa. Czas sobie wszystko wyjaśnić. A ty nie masz dziś żadnego treningu? - uświadamiam sobie, że powinien w tym momencie znajdować się zupełnie gdzie indziej.
- Powiedzmy, że mam tydzień wolnego - doskonale wiem, widząc jego minę, że coś ukrywa.
- W tym momencie masz powiedzieć prawdę, o co tak naprawdę chodzi? - mam dość tych wszystkich jego tajemnic i niedomówień.




- Zostałem odsunięty od pierwszej drużyny, za notoryczne spóźnianie i niesportowy tryb życia. Trener dał mi tydzień na zastanowienie się czego tak naprawdę chcę i stanowczą poprawę. To moja ostatnia szansa - jestem na niego zła z powodu tego jak niszczy wszystko, na co tak długo pracował.
- Brawo! Doigrałeś się. I co masz zamiar z tym zrobić? - zastanawiam się nad tym jak chce wszystko naprawić.
- Obiecuję, że wezmę się za siebie. Jednak naprawdę potrzebuję twojej pomocy. Tylko ty, zawsze potrafiłaś ustawić mnie do pionu - patrzę na niego z politowaniem.
- Potrzebujesz opiekunki? Poza tym nie mogę ci obiecać, że będę w stanie pomóc. Mimo próby normalnej rozmowy z tobą. Nie jest tak, że ci wybaczyłam i zapomniałam o wszystkim. Ja nawet nie wiem, czy będę w stanie to zrobić, tym bardziej nadal nie wiedząc czym się kierowałeś.
- Powiedziałaś, że się nad wszystkim zastanowisz. Tyle mi wystarczy, poczekam na twoją decyzję, nie w ważne jaką, tak długo jak będzie trzeba. Jednak zrobię wszystko żebyś mi wybaczyła - słyszę niespotykaną u niego, determinację w głosie.






Przemierzamy londyńskie ulice w ciszy, pogrążeni we własnych myślach. Niedługo potem, orientuję się, że jesteśmy na miejscu.
- Dziękuję za odwiezienie - chcę już wyjść na zewnątrz, ale mnie powstrzymuje.
- Cat, poczekaj. Widzimy się jutro tak? - patrzy na mnie z nadzieją.
- Raczej tak. Później zadzwonię do ciebie i ustalimy szczegóły, teraz naprawdę muszę już iść, inaczej się spóźnię. Do zobaczenia – żegnam się z nim.
- Miłego dnia i udanych zajęć - mimowolnie uśmiecham się do niego.




W pośpiechu idę w stronę mojego pokoju, z niepokojem patrząc na zegarek.
- Catalina! Wiesz jak się o ciebie martwiłam, gdzie ty byłaś? Myślałam, że coś ci się stało. Mogłaś mi powiedzieć, że nie wracasz na noc - Alice zasypuje mnie oskarżeniami.
- A ty mogłaś nie zostawiać mnie samej i gdzieś ostatniego wieczoru nie znikać. Wtedy wszystko byś wiedziała - mówię, szukając jakiś rzeczy do przebrania się.
- Przecież cię przeprosiłam, wiem że nie powinnam tak się zachować. Ale spotkałam takiego jednego przystojniaka, może coś z tego będzie. A wnioskując po tym, że wróciłaś dopiero teraz, to też kogoś poznałaś. Prawda? - patrzy na mnie znacząco.
- Przykro mi, ale się mylisz. Pomógł mi mój dawny przyjaciel - widzę ciekawość i zdezorientowanie koleżanki.
- Przyjaciel? Ale mówiłaś, że jesteś tutaj pierwszy raz. Jakim więc cudem masz tu jakiś znajomych?- Alice nie potrafi tego zrozumieć.
- Znamy się od dziecka, ale parę lat temu wyjechał do Londynu i nasz kontakt się urwał. To długa historia - przekazuję jej szczątkowe informacje.
- W takim razie, po drodze zaczniesz mi ją opowiadać. Idziemy? - kiwam twierdząco głową i wychodzę za nią.




- I naprawdę do niczego między wami nigdy nie doszło? Przecież to niemożliwe, w życiu w to nie uwierzę, na pewno łączyło was coś więcej - moja rozmówczyni, chce dowiedzieć się wszystkiego. Po tym jak doszłam do połowy opowieści.



Poprzez jej pytanie, wracam wspomnieniami do wydarzenia, które było jedynym, które przekroczyło naszą granicę koleżeńskich relacji. Miało ono miejsce, na krótko przed wyjazdem Hectora. Był to jeden z tych niespotykanych, deszczowych dni, podczas tamtego lata. Spędzaliśmy wolne popołudnie u mnie w domu, mając zamiar obejrzeć jakiś film. Jak zwykle prowadziliśmy spór o to, kto tym razem wybiera, co będziemy oglądać. W wyniku przepychanek i walki o pilota, przez przypadek Hector spadł na podłogę, a ja wraz z nim, upadając wprost na niego. Nasze twarze znalazły się w wyniku tego, pierwszy raz w tak niewielkiej odległości od siebie. Patrzyliśmy na siebie, czekając na to, co zrobi to drugie, zamiast przerwać ten niezręczny moment. Nieoczekiwanie systematycznie zaczęliśmy, jeszcze bardziej zmniejszać odległość między nami, aż w końcu nasze usta się spotkały. To było jedynie ledwo wyczuwalne muśnięcie ust, jednak dla mnie znaczyło bardzo wiele. Wtedy już od jakiegoś czasu, zdawałam sobie sprawę, że jest dla mnie kimś więcej niż sądziłam. Ale jego zmieszanie i wielokrotne przeprosiny oraz przekonanie, że to nie powinno się wydarzyć i powinniśmy zapomnieć o tej chwili, gdy zdecydowanie nas poniosło. Utwierdziły mnie w fakcie, że byłam dla niego jedynie przyjaciółką i jeśli nie chcę go stracić to powinnam zachować swoje odczucia dla siebie. Pomijam już fakt, że to i tak nastąpiło z nieznanej dla mnie przyczyny.
Później faktycznie zachowywaliśmy się normalnie i wszystko zostało po staremu, aż do momentu jego wyjazdu.





- Nie musisz odpowiadać, po twojej minie wnioskuję, że miałam rację - Alice stwierdza z przekonaniem.
- Mylisz się - odpowiadam jej, dostrzegając że mi nie wierzy.
- Daj spokój Cat, co ci szkodzi powiedzieć prawdę. Zresztą to i tak już przeszłość, sama powiedziałaś że wasza znajomość, dawno temu się skończyła. Na twoim miejscu nie wybaczyłabym i nie wracała do przeszłości. To nigdy nie kończy się dobrze, wiem z własnego doświadczenia - szkoda tylko, że ja nie mam w zwyczaju słuchać rad innych i zawsze robię po swojemu.




- Możemy porozmawiać o czymś innym? Chociażby o tym, czy masz znowu zamiar, gdzieś dziś wychodzić? - chcę poznać plany współlokatorki na resztę dnia.
- Umówiłam się z Mattem, a ty pewnie wykorzystasz wolny wieczór na naukę. Prawda mądralo? - domyślam się, że Matt to ten jej nowy znajomy.
- Wcale nie jestem mądralą, ostatnio narobiłam sobie jednak zaległości i muszę je nadrobić - tym bardziej, że jutro znowu nie będę miała na to prawdopodobnie okazji.
- W takim razie, już teraz życzę ci miłej randki z podręcznikiem. Jesteście nierozłączni - widząc moją niezadowoloną minę, zaczyna się jeszcze bardziej śmiać. Po chwili dołączam do niej, nie potrafiąc dłużej utrzymywać powagi. Alice to najbardziej zwariowana osoba, jaką miałam przyjemność poznać. Mimo różnicy naszych charakterów, naprawdę ją polubiłam.




1 komentarz:

  1. Kochana! Błagam, dodaj szybko next, bo długo nie wytrzymam! <3

    OdpowiedzUsuń