Otwieram
przeszklone drzwi od kawiarni, praktycznie do niej wbiegając. Tym
razem przeceniłam moje zdolności orientacji w terenie i spóźniłam się na spotkanie z Robem. Wnętrze urządzone jest w
minimalistycznym i nowoczesnym stylu, a w powietrzu daje
się wyczuć, delikatny kawowy aromat. Całość tego miejsca,
sprawia pozytywne wrażenie i zachęca do spędzania
tutaj czasu.
Przyglądam się osobom siedzącym przy
stolikach, poszukując Anglika. W końcu dostrzegam go z oddali.
Podążam w jego kierunku z delikatnym uśmiechem na ustach.
-
Cześć. Przepraszam za spóźnienie - witam się z nim i zajmuję
miejsce na przeciwko niego.
- Nic się nie stało, też
niedawno przyszedłem.
Cieszę się, że jesteś – mówi
wyraźnie
zadowolony z mojej obecności.
Po chwili podchodzi do nas
uprzejma kelnerka, przyjmując nasze
zamówienia.
Kiedy odchodzi, zaczynamy rozmawiać na przeróżne
tematy. O życiu w Londynie, jego transferze do Arsenalu, moich
studiach. Holding okazuje się naprawdę dobrym rozmówcą, który
dodatkowo potrafi także wysłuchać, co druga strona ma do powiedzenia. Dla
postronnych osób wyglądamy jak dwójka dobrych znajomych, którzy znają się wiele lat.
-
Myślałaś już nad tym, co zrobisz gdy czas wymiany dobiegnie
końca? - zadaje mi pytanie, na które nie potrafię jednoznacznie
odpowiedzieć.
- Nie wiem. Pewnie wrócę do Barcelony, tak jak od
początku zamierzałam. Z biegiem czasu jednak okoliczności mojego pobytu tutaj, trochę
się zmieniły - nie spodziewałam się, że odnowię
swoją przyjaźń z Hectorem i spotkam także inne, tak przyjazne mi
osoby.
- Nie chciałabyś przenieść się na stałe do Londynu? -
Rob czeka na moją odpowiedź z nieskrywaną
ciekawością.
-
Musiałabym się nad tym, naprawdę
poważnie zastanowić.
To wcale nie byłoby takie łatwe do zrobienia. Nie wiem czy nawet
byłoby
w ogóle możliwe.
Mimo, że poza rodzicami i kilkoma znajomymi, w
Barcelonie nic mnie nie trzyma to jednak, czasami chęci do
tak dużej zmiany w swoim życiu,
to nie wszystko - myśl o powrocie na stałe do domu, wcale nie jest
dla mnie przyjemna.
To po raz kolejny prawdopodobnie spowoduje utratę bliskich mi osób
i tęsknotę za nimi. Rzeczywistość okazała się zupełnie inna od
tej jaka myślałam, że będzie. Przed
przyjazdem tutaj, z
góry założyłam, że nie nawiąże jakiś bliższych relacji
z kimkolwiek, za kim mogłabym tęsknić, a tymczasem mogłabym
wymienić już teraz kilka takich osób.
Następne minuty
upływają nam na dużo
lżejszych do rozmowy tematach, w to niedzielne popołudnie.
Wymieniamy
się informacjami, dotyczącymi naszych zainteresowań i celach
postawionych sobie do realizacji. W końcu rozmowa przypadkiem
schodzi na osobę
Hectora.
Tak bardzo chciałam tego uniknąć i przynajmniej podczas tego
spotkania o nim nie myśleć.
- Rozmawiałaś dziś może z
Hectorem? Od wczorajszego popołudnia nie mogę się z nim
skontaktować - zaskakują mnie słowa angielskiego piłkarza. Staram
się jednak wierzyć, że Hiszpan nie wrócił do swojego imprezowego
stylu życia i nie to jest powodem, braku kontaktu
z
nim.
Przecież obiecał, że koniec z tym.
- Niestety nie. Ale miał
się spotkać z Nicole, więc może
do tej pory są razem i nie chcą, żeby ktoś im przeszkadzał - na
dźwięk imienia dziewczyny Bellerina, na twarzy Roba pojawia się
grymas niezadowolenia.
- Nie wiem co on w niej widzi. Zawsze
myślałem, że ma lepszy gust – zauważam,
że dziewczyna nie cieszy się zbyt dużą sympatią większości
osób.
-
Miałeś okazję ją poznać? - jestem ciekawa dlaczego ma o niej,
tak negatywne zdanie.
- Widziałem ją kilka razy. Według mnie
jest strasznie zarozumiała i zawsze chce być w centrum
zainteresowania.
Taka rozpieszczona córeczka swoich rodziców, którzy od zawsze
pozwalali jej na wszystko.
Doszło między nami nawet do drobnej sprzeczki. Jest twoim zupełnym
przeciwieństwem, nic
więc dziwnego, że nie potrafiłem się z nią porozumieć
- coraz bardziej utwierdzam się w przekonaniu, że nie polubię
Nicole. Zaczynam
się także obawiać spotkania z nią. Może się zrobić bardzo
nieprzyjemnie, gdy dojdzie między nami do konfrontacji i
uda się jej mnie sprowokować.
-
Jesteś pewna, że nie chcesz żebym cię odprowadził? Przecież to
dla mnie żaden problem, dodatkowo będę spokojniejszy,
że bezpiecznie dotarłaś - Rob stara się przekonać mnie
to zmiany zdania.
- Naprawdę sobie poradzę. Nie martw się, nic
mi się nie stanie – uspokajam
go.
-
Dobrze, niech ci
będzie. Wiesz,
że jesteś strasznie uparta? W
takim razie do zobaczenia niebawem - przytula mnie przyjaźnie na
pożegnanie.
W czasie drogi powrotnej, próbuję dodzwonić
się do Hectora. Z każdą minutą zaczynam się coraz bardziej o
niego martwić. Nie
zdarza się mu zbyt często, ignorować moich prób skontaktowania się
z nim.
W końcu podejmuję decyzję, że muszę sprawdzić co się z nim
dzieje. Inaczej nie zaznam dzisiejszej nocy spokoju. Mam tylko
nadzieję, że znajduje się w domu. Jestem
gotowa,
nawet na zastanie tam Nicole i zniesienie widoku
ich jako szczęśliwej i zakochanej pary.
Chcę
się tylko upewnić, że wszystko z nim w porządku.
Nieustępliwie
dzwonię do jego drzwi, będąc prawie pewna, że znajduje się w
środku. W końcu osiągam zamierzony cel i staję na przeciwko
Hiszpana, który nie prezentuje się za dobrze. Podkrążone
oczy i zmęczenie malujące się na całej jego twarzy, nie wyglądają
zbyt korzystnie
- zaczynam się domyślać powodu unikania ze mną przez
niego kontaktu.
Kolejny raz nie dotrzymał swojej obietnicy, licząc
iż o niczym się nie dowiem.
-
Catalina, co ty tutaj robisz? - wydaje się zaskoczony i
przestraszony moją obecnością.
-
Jeszcze pytasz? Wytłumaczysz mi, co ty najlepszego
wyprawiasz?
Dlaczego nie odbierasz od nikogo telefonu. Martwiłam się, ale
sądzę, że zupełnie niepotrzebnie. Wpuścisz mnie czy będziemy
tutaj tak stać? - chcę się upewnić w swoich podejrzeniach.
-
To chyba nie jest najlepszy pomysł. Możemy
porozmawiać jutro?
- odpowiada, ale widząc moją niezadowoloną minę,
zrezygnowany
przepuszcza mnie w drzwiach.
-
Hector, dlaczego twój dom wygląda jakby przeszło przez niego
tornado? - bałagan panujący dookoła wprawia mnie w niemały szok.
Czegoś
takiego się nie spodziewałam.
-
Bo trochę się wszystko wymknęło spod kontroli. To naprawdę miała
być tylko mała impreza dla kilku znajomych. Pokłóciłem się z
Nicole i musiałem odreagować - jego tłumaczenia wywołują u mnie
jeszcze większą złość.
-
Zamiast topić swoje niepowodzenia w alkoholu, mogłeś zadzwonić do
mnie. Zrobiłabym co w mojej mocy, żeby spróbować ci pomóc.
Szkoda, że masz do mnie tak małe zaufanie - mówię ze
zrezygnowaniem. Wiem,
że prosił abym spróbowała mu pomóc, tylko że on nawet nie daje
mi na to szansy.
-
Przepraszam Cat. Wiem, że obiecałem ci skończyć z imprezami i
prowadzić zdrowy tryb życia, ale to wyjątkowa sytuacja. Nie
chciałem też znowu obarczać cię swoimi problemami, dlatego nie
zwróciłem się do ciebie. Chciałem
sam sobie z tym poradzić, ale nie wyszło.
-
Od tego są przyjaciele, żeby sobie pomagać. Nie
ważne jak często potrzebujesz ich pomocy. Jak
w końu
to
zrozumiesz i zmądrzejesz, daj znać - postanawiam dać mu czas na
przemyślenie sobie tego wszystkiego i udaję się w stronę
wyjścia.
-
Poczekaj. Nie wychodź, proszę cię. Zostań ze mną - staje przede
mną i uniemożliwia otworzenie drzwi. Wydaje
się naprawdę przybity. Nie potrafię zostawić go samego w
takim stanie.
-
A porozmawiamy szczerze? - kiwa głową na znak zgody.
Szukam
jakiegoś pomieszczenia, które zbytnio
nie ucierpiało, podczas wczorajszej zabawy. W końcu mój wybór
pada na kuchnię. Opieram się o blat jednej z szafek kuchennych, a
Hector zajmuje miejsce przy stole.
-
To o co pokłóciłeś się z Nicole? - zaczynam prosto z mostu,
patrząc na niego z wyczekiwaniem. Dostrzegam,
że wolałby nie odpowiadać na to pytanie.
-
O ciebie - słyszę w końcu, po dłuższym momencie milczenia.
-
O mnie? Dlaczego? - myśl,
że to ja po części spowodowałam tą kłótnię jest dołująca.
Zaczynam
czuć się winna, całej tej sytuacji.
-
Bo nie chce zaakceptować tego, że jestem z tobą tak związany.
Kazała mi się zastanowić i wybierać pomiędzy wami. Była
przekonana, że znowu dostanie to czego chce, jak zawsze. Tym razem
jednak się
rozczarowała.
powiedziałem
jej, że wcale nie potrzebuję czasu na podjęcie tej decyzji, bo
zawsze wybiorę ciebie i czy tego chce czy nie, musi się z tym
pogodzić. Wtedy
się wściekła i bez słowa wyszła – jestem zszokowana
usłyszanymi słowami.
-
Hector, jeśli naprawdę zależy ci na Nicole, to nie chcę stawać
wam na drodze do szczęścia. Kochasz ją, prawda? - ostatnie zdanie,
ledwo udaję mi się wypowiedzieć.
-
Nie nazwałbym tego miłością - zastanawiam się, czego
się jeszcze dzisiaj będę miała okazję dowiedzieć i czy będzie mnie w stanie coś jeszcze
zaskoczyć.
-
To dlaczego z nią jesteś? - nie
rozumiem jego postępowania.
-
O nie, tego się tak łatwo nie dowiesz. Szczerość za szczerość
Cat. Odpowiem ci na twoje pytanie, pod warunkiem, że ty w końcu
powiesz mi, co przede mną ukrywasz. Nie sądzisz, że czas wyłożyć
karty na stół - mówiąc to wstaje z zajmowanego miejsca i staje
naprzeciwko mnie w bardzo niewielkiej odległości, czekając na to co powiem.
-
To nie jest odpowiedni czas na rozmowę o tym - staram się unikać
jego przenikliwego wzroku.
-
A kiedyś taki nastanie? Tym razem, to ty uciekasz
od problemów i
tchórzysz. Naprawdę nie jesteś ciekawa mojej odpowiedzi, bo ja twojej bardzo - przysuwa
się do mnie jeszcze bliżej. Chcąc jakoś
sprowokować
mnie
do
podjęcia wyzwania i powiedzenia mu o wszystkim.
Zbieram
się na minimum odwagi i odwzajemniam jego przeszywające mnie
spojrzenie. Co
okazuje się dużym błędem. Rozmowa sprzed chwili całkowicie traci na znaczeniu, Hector przysuwa się jeszcze bliżej mnie,
jakby chciał sprawdzić na jak dużo mu pozwolę. Stoję jak
osłupiała, będąc całkowicie bezwolna i daję się ponieść chwili, czekając na to, co zrobi. Nasze
twarze znajdują się coraz bliżej siebie. Wstrzymuję oddech w
oczekiwaniu na coś, co wydaje się nieuchronne. Gdy w końcu
nasze usta mają się spotkać w wyczekiwanym przeze mnie, przez tyle
lat pocałunku. Magię i wyjątkowość tej chwili, psuje dzwonek do
drzwi. Natychmiast wracamy do rzeczywistości. Z poczuciem ogromnego rozczarowania i braku pomysłu na wytłumacznie tego, co przed chwilą miało miejsce, bez słowa odsuwamy
się od siebie.
-
Pójdę sprawdzić, kto jest tym nieproszonym gościem - słyszę jego
niezadowolenie i równocześnie zmieszanie w głosie.
Nie
mogę uwierzyć, że gdyby nie złośliwość losu, prawdopodobnie w
tym momencie całowalibyśmy się do utraty tchu. Próbuję opanować
szalejące we mnie emocje, dlatego biorę się za sprzątanie
panującego w całym domu bałaganu. Po uprzątnięciu przedmiotów
ze stołu, słyszę kroki Hectora.
-
To tylko sąsiadka. Jak zwykle jej kot gdzieś uciekł i pomyślała,
że być może, tym razem jest u mnie w ogrodzie. To już trzeci raz w tym
tygodniu - mówi ze zrezygnowaniem. Jednocześnie udajemy, że
sytuacja, którą przerwała nie miała miejsca.
Dlaczego
nie mogła pojawić się parę minut później? Czy zawsze coś albo
ktoś musi stanąć na przeszkodzie w decydującym momencie, o
przekroczeniu granicy, naszej dotychczasowej relacji. Tym bardziej
żal mi straconej szansy, bo kolejna może się już nie
zdarzyć.
Dzięki
współpracy i odrobinie wysiłku, udaje nam się doprowadzić dom do
stanu sprzed wczorajszego, delikatnie i dyplomatycznie mówiąc
spotkania znajomych. Siadam na jednym z foteli znajdujących się w salonie i przymykam
na chwilę oczy. Wiem, że już dawno powinnam być w towarzystwie Alice, słuchając jej relacji z odwiedzin w rodzinnym
domu. Zamiast tego dostała tylko wiadomość, że widzimy się jutro
na zajęciach. Ale
ktoś
w końcu musi doprowadzić tego irytującego osobnika, który jest
właścicielem tego domu do normalnego stanu.
-
Dziękuję za wszystko. Nie wiem jak ci się mam odwdzięczyć za to,
co dla mnie robisz – słyszę
głos, który należy do kogoś niezmiernie ważnego dla mnie, pomimo że czasami doprowadza mnie do szału.
Ale przez swój strach i brak odwagi, nie potrafię mu wyznać swoich prawdziwych uczuć.
-
Kubek gorącej czekolady wystarczy. Ale na przyszłość po prostu
pamiętaj, że gdy masz problem. Najpierw porozmawiaj o nim za mną
lub kimś innym, komu na tobie zależy, dopiero potem poszukaj innych
sposobów na poradzenie sobie z tym co cię trapi - mam nadzieję, że
w końcu zrozumie, że może na mnie zawsze polegać.
Trzymam
w dłoniach kubek, a jego ciepło w przyjemny sposób ogrzewa moje
zimne dłonie. Jesienne wieczory, tutaj w Anglii są dosyć chłodne,
a ja nie zdążyłam jeszcze do nich dostatecznie przywyknąć.
Patrzę przez okno na panujący na zewnątrz mrok, zastanawiając się
nad wszystkimi wydarzeniami tego mijającego powoli dnia, odczuwając
coraz
większe
zmęczenie. Niespodziewanie na moich ramionach pojawia się ciepły
koc. Odwracam się w stronę Hectora z wymalowaną na twarzy
wdzięcznością.
-
Jak ty to robisz, że zawsze wiesz czego aktualnie potrzebuję -
odpowiada mi jedynie
wzruszeniem
ramion.
-
Lata praktyki. Jeśli chcesz możesz iść się położyć, widzę
jak jesteś zmęczona - muszę mu przyznać rację. Oczy praktycznie
same mi się zamykają. Dzisiejszy
dzień dostarczył mi zbyt wielu wrażeń.
-
To chyba dobry pomysł. Dobranoc - zanim udam się schodami na górę,
wprost do pokoju,gdzie już miałam okazję spędzić jedną z nocy,
składam na jego policzku pocałunek. Uśmiechając się następnie na pożegnanie.
No cholerna sąsiadka, no! Niech pilnuje lepiej swojego kota, a nie! Ugh! A już myślałam, że się pocałują. :/ No nic, czekam na next, bo akcja się rozwija! :D
OdpowiedzUsuńBuziaki! ;*