wtorek, 16 maja 2017

Rozdział 8

Otwieram przeszklone drzwi od kawiarni, praktycznie do niej wbiegając. Tym razem przeceniłam moje zdolności orientacji w terenie i spóźniłam się na spotkanie z Robem. Wnętrze urządzone jest w minimalistycznym i nowoczesnym stylu, a w powietrzu daje się wyczuć, delikatny kawowy aromat. Całość tego miejsca, sprawia pozytywne wrażenie i zachęca do spędzania tutaj czasu. 





Przyglądam się osobom siedzącym przy stolikach, poszukując Anglika. W końcu dostrzegam go z oddali. Podążam w jego kierunku z delikatnym uśmiechem na ustach. 
- Cześć. Przepraszam za spóźnienie - witam się z nim i zajmuję miejsce na przeciwko niego.
- Nic się nie stało, też niedawno przyszedłem. Cieszę się, że jesteś – mówi wyraźnie zadowolony z mojej obecności.





Po chwili podchodzi do nas uprzejma kelnerka, przyjmując nasze zamówienia. Kiedy odchodzi, zaczynamy rozmawiać na przeróżne tematy. O życiu w Londynie, jego transferze do Arsenalu, moich studiach. Holding okazuje się naprawdę dobrym rozmówcą, który dodatkowo potrafi także wysłuchać, co druga strona ma do powiedzenia. Dla postronnych osób wyglądamy jak dwójka dobrych znajomych, którzy znają się wiele lat.





- Myślałaś już nad tym, co zrobisz gdy czas wymiany dobiegnie końca? - zadaje mi pytanie, na które nie potrafię jednoznacznie odpowiedzieć.
- Nie wiem. Pewnie wrócę do Barcelony, tak jak od początku zamierzałam. Z biegiem czasu jednak okoliczności mojego pobytu tutaj, trochę się zmieniły - nie spodziewałam się, że odnowię swoją przyjaźń z Hectorem i spotkam także inne, tak przyjazne mi osoby.
- Nie chciałabyś przenieść się na stałe do Londynu? - Rob czeka na moją odpowiedź z nieskrywaną ciekawością.
- Musiałabym się nad tym, naprawdę poważnie zastanowić. To wcale nie byłoby takie łatwe do zrobienia. Nie wiem czy nawet byłoby w ogóle możliwe. Mimo, że poza rodzicami i kilkoma znajomymi, w Barcelonie nic mnie nie trzyma to jednak, czasami chęci do tak dużej zmiany w swoim życiu, to nie wszystko - myśl o powrocie na stałe do domu, wcale nie jest dla mnie przyjemna. To po raz kolejny prawdopodobnie spowoduje utratę bliskich mi osób i tęsknotę za nimi. Rzeczywistość okazała się zupełnie inna od tej jaka myślałam, że będzie. Przed przyjazdem tutaj, z góry założyłam, że nie nawiąże jakiś bliższych relacji z kimkolwiek, za kim mogłabym tęsknić, a tymczasem mogłabym wymienić już teraz kilka takich osób.





Następne minuty upływają nam na dużo lżejszych do rozmowy tematach, w to niedzielne popołudnie. Wymieniamy się informacjami, dotyczącymi naszych zainteresowań i celach postawionych sobie do realizacji. W końcu rozmowa przypadkiem schodzi na osobę Hectora. Tak bardzo chciałam tego uniknąć i przynajmniej podczas tego spotkania o nim nie myśleć.
- Rozmawiałaś dziś może z Hectorem? Od wczorajszego popołudnia nie mogę się z nim skontaktować - zaskakują mnie słowa angielskiego piłkarza. Staram się jednak wierzyć, że Hiszpan nie wrócił do swojego imprezowego stylu życia i nie to jest powodem, braku kontaktu z nim. Przecież obiecał, że koniec z tym.
- Niestety nie. Ale miał się spotkać z Nicole, więc może do tej pory są razem i nie chcą, żeby ktoś im przeszkadzał - na dźwięk imienia dziewczyny Bellerina, na twarzy Roba pojawia się grymas niezadowolenia.
- Nie wiem co on w niej widzi. Zawsze myślałem, że ma lepszy gust – zauważam, że dziewczyna nie cieszy się zbyt dużą sympatią większości osób.
- Miałeś okazję ją poznać? - jestem ciekawa dlaczego ma o niej, tak negatywne zdanie.
- Widziałem ją kilka razy. Według mnie jest strasznie zarozumiała i zawsze chce być w centrum zainteresowania. Taka rozpieszczona córeczka swoich rodziców, którzy od zawsze pozwalali jej na wszystko. Doszło między nami nawet do drobnej sprzeczki. Jest twoim zupełnym przeciwieństwem, nic więc dziwnego, że nie potrafiłem się z nią porozumieć - coraz bardziej utwierdzam się w przekonaniu, że nie polubię Nicole. Zaczynam się także obawiać spotkania z nią. Może się zrobić bardzo nieprzyjemnie, gdy dojdzie między nami do konfrontacji i uda się jej mnie sprowokować.




- Jesteś pewna, że nie chcesz żebym cię odprowadził? Przecież to dla mnie żaden problem, dodatkowo będę spokojniejszy, że bezpiecznie dotarłaś - Rob stara się przekonać mnie to zmiany zdania.
- Naprawdę sobie poradzę. Nie martw się, nic mi się nie stanie – uspokajam go.
- Dobrze, niech ci będzie. Wiesz, że jesteś strasznie uparta? W takim razie do zobaczenia niebawem - przytula mnie przyjaźnie na pożegnanie.





W czasie drogi powrotnej, próbuję dodzwonić się do Hectora. Z każdą minutą zaczynam się coraz bardziej o niego martwić. Nie zdarza się mu zbyt często, ignorować moich prób skontaktowania się z nim. W końcu podejmuję decyzję, że muszę sprawdzić co się z nim dzieje. Inaczej nie zaznam dzisiejszej nocy spokoju. Mam tylko nadzieję, że znajduje się w domu. Jestem gotowa, nawet na zastanie tam Nicole i zniesienie widoku ich jako szczęśliwej i zakochanej pary. Chcę się tylko upewnić, że wszystko z nim w porządku.





Nieustępliwie dzwonię do jego drzwi, będąc prawie pewna, że znajduje się w środku. W końcu osiągam zamierzony cel i staję na przeciwko Hiszpana, który nie prezentuje się za dobrze. Podkrążone oczy i zmęczenie malujące się na całej jego twarzy, nie wyglądają zbyt korzystnie - zaczynam się domyślać powodu unikania ze mną przez niego kontaktu. Kolejny raz nie dotrzymał swojej obietnicy, licząc iż o niczym się nie dowiem.
- Catalina, co ty tutaj robisz? - wydaje się zaskoczony i przestraszony moją obecnością.
- Jeszcze pytasz? Wytłumaczysz mi, co ty najlepszego wyprawiasz? Dlaczego nie odbierasz od nikogo telefonu. Martwiłam się, ale sądzę, że zupełnie niepotrzebnie. Wpuścisz mnie czy będziemy tutaj tak stać? - chcę się upewnić w swoich podejrzeniach.
- To chyba nie jest najlepszy pomysł. Możemy porozmawiać jutro? - odpowiada, ale widząc moją niezadowoloną minę, zrezygnowany przepuszcza mnie w drzwiach.





- Hector, dlaczego twój dom wygląda jakby przeszło przez niego tornado? - bałagan panujący dookoła wprawia mnie w niemały szok. Czegoś takiego się nie spodziewałam.
- Bo trochę się wszystko wymknęło spod kontroli. To naprawdę miała być tylko mała impreza dla kilku znajomych. Pokłóciłem się z Nicole i musiałem odreagować - jego tłumaczenia wywołują u mnie jeszcze większą złość. 
- Zamiast topić swoje niepowodzenia w alkoholu, mogłeś zadzwonić do mnie. Zrobiłabym co w mojej mocy, żeby spróbować ci pomóc. Szkoda, że masz do mnie tak małe zaufanie - mówię ze zrezygnowaniem. Wiem, że prosił abym spróbowała mu pomóc, tylko że on nawet nie daje mi na to szansy.
- Przepraszam Cat. Wiem, że obiecałem ci skończyć z imprezami i prowadzić zdrowy tryb życia, ale to wyjątkowa sytuacja. Nie chciałem też znowu obarczać cię swoimi problemami, dlatego nie zwróciłem się do ciebie. Chciałem sam sobie z tym poradzić, ale nie wyszło.
- Od tego są przyjaciele, żeby sobie pomagać. Nie ważne jak często potrzebujesz ich pomocy. Jak w końu to zrozumiesz i zmądrzejesz, daj znać - postanawiam dać mu czas na przemyślenie sobie tego wszystkiego i udaję się w stronę wyjścia.
- Poczekaj. Nie wychodź, proszę cię. Zostań ze mną - staje przede mną i uniemożliwia otworzenie drzwi. Wydaje się naprawdę przybity. Nie potrafię zostawić go samego w takim stanie.
- A porozmawiamy szczerze? - kiwa głową na znak zgody.
Szukam jakiegoś pomieszczenia, które zbytnio nie ucierpiało, podczas wczorajszej zabawy. W końcu mój wybór pada na kuchnię. Opieram się o blat jednej z szafek kuchennych, a Hector zajmuje miejsce przy stole.
- To o co pokłóciłeś się z Nicole? - zaczynam prosto z mostu, patrząc na niego z wyczekiwaniem. Dostrzegam, że wolałby nie odpowiadać na to pytanie.
- O ciebie - słyszę w końcu, po dłuższym momencie milczenia.
- O mnie? Dlaczego? - myśl, że to ja po części spowodowałam tą kłótnię jest dołująca. Zaczynam czuć się winna, całej tej sytuacji.
- Bo nie chce zaakceptować tego, że jestem z tobą tak związany. Kazała mi się zastanowić i wybierać pomiędzy wami. Była przekonana, że znowu dostanie to czego chce, jak zawsze. Tym razem jednak się rozczarowała. powiedziałem jej, że wcale nie potrzebuję czasu na podjęcie tej decyzji, bo zawsze wybiorę ciebie i czy tego chce czy nie, musi się z tym pogodzić. Wtedy się wściekła i bez słowa wyszła – jestem zszokowana usłyszanymi słowami. 
- Hector, jeśli naprawdę zależy ci na Nicole, to nie chcę stawać wam na drodze do szczęścia. Kochasz ją, prawda? - ostatnie zdanie, ledwo udaję mi się wypowiedzieć.
- Nie nazwałbym tego miłością - zastanawiam się, czego się jeszcze dzisiaj będę miała okazję dowiedzieć i czy będzie mnie w stanie coś jeszcze zaskoczyć.
- To dlaczego z nią jesteś? - nie rozumiem jego postępowania.
- O nie, tego się tak łatwo nie dowiesz. Szczerość za szczerość Cat. Odpowiem ci na twoje pytanie, pod warunkiem, że ty w końcu powiesz mi, co przede mną ukrywasz. Nie sądzisz, że czas wyłożyć karty na stół - mówiąc to wstaje z zajmowanego miejsca i staje naprzeciwko mnie w bardzo niewielkiej odległości, czekając na to co powiem. 
- To nie jest odpowiedni czas na rozmowę o tym - staram się unikać jego przenikliwego wzroku. 
- A kiedyś taki nastanie? Tym razem, to ty uciekasz od problemów i tchórzysz. Naprawdę nie jesteś ciekawa mojej odpowiedzi, bo ja twojej bardzo - przysuwa się do mnie jeszcze bliżej. Chcąc jakoś sprowokować mnie do podjęcia wyzwania i powiedzenia mu o wszystkim. 



Zbieram się na minimum odwagi i odwzajemniam jego przeszywające mnie spojrzenie. Co okazuje się dużym błędem. Rozmowa sprzed chwili całkowicie traci na znaczeniu, Hector przysuwa się jeszcze bliżej mnie, jakby chciał sprawdzić na jak dużo mu pozwolę. Stoję jak osłupiała, będąc całkowicie bezwolna i daję się ponieść chwili, czekając na to, co zrobi. Nasze twarze znajdują się coraz bliżej siebie. Wstrzymuję oddech w oczekiwaniu na coś, co wydaje się nieuchronne. Gdy w końcu nasze usta mają się spotkać w wyczekiwanym przeze mnie, przez tyle lat pocałunku. Magię i wyjątkowość tej chwili, psuje dzwonek do drzwi. Natychmiast wracamy do rzeczywistości. Z poczuciem ogromnego rozczarowania i braku pomysłu na wytłumacznie tego, co przed chwilą miało miejsce, bez słowa odsuwamy się od siebie. 
- Pójdę sprawdzić, kto jest tym nieproszonym gościem - słyszę jego niezadowolenie i równocześnie  zmieszanie w głosie. 
Nie mogę uwierzyć, że gdyby nie złośliwość losu, prawdopodobnie w tym momencie całowalibyśmy się do utraty tchu. Próbuję opanować szalejące we mnie emocje, dlatego biorę się za sprzątanie panującego w całym domu bałaganu. Po uprzątnięciu przedmiotów ze stołu, słyszę kroki Hectora.
- To tylko sąsiadka. Jak zwykle jej kot gdzieś uciekł i pomyślała, że być może, tym razem jest u mnie w ogrodzie. To już trzeci raz w tym tygodniu - mówi ze zrezygnowaniem. Jednocześnie udajemy, że sytuacja, którą przerwała nie miała miejsca.
Dlaczego nie mogła pojawić się parę minut później? Czy zawsze coś albo ktoś musi stanąć na przeszkodzie w decydującym momencie, o przekroczeniu granicy, naszej dotychczasowej relacji. Tym bardziej żal mi straconej szansy, bo kolejna może się już nie zdarzyć. 





Dzięki współpracy i odrobinie wysiłku, udaje nam się doprowadzić dom do stanu sprzed wczorajszego, delikatnie i dyplomatycznie mówiąc spotkania znajomych. Siadam na jednym z foteli znajdujących się w salonie i przymykam na chwilę oczy. Wiem,  że już dawno powinnam być w towarzystwie Alice, słuchając jej relacji z odwiedzin w rodzinnym domu. Zamiast tego dostała tylko wiadomość, że widzimy się jutro na zajęciach. Ale ktoś w końcu musi doprowadzić tego irytującego osobnika, który jest właścicielem tego domu do normalnego stanu.
- Dziękuję za wszystko. Nie wiem jak ci się mam odwdzięczyć za to, co dla mnie robisz – słyszę głos, który należy do kogoś niezmiernie ważnego dla mnie, pomimo że czasami doprowadza mnie do szału. Ale przez swój strach i brak odwagi, nie potrafię mu wyznać swoich prawdziwych uczuć.
- Kubek gorącej czekolady wystarczy. Ale na przyszłość po prostu pamiętaj, że gdy masz problem. Najpierw porozmawiaj o nim za mną lub kimś innym, komu na tobie zależy, dopiero potem poszukaj innych sposobów na poradzenie sobie z tym co cię trapi - mam nadzieję, że w końcu zrozumie, że może na mnie zawsze polegać. 





Trzymam w dłoniach kubek, a jego ciepło w przyjemny sposób ogrzewa moje zimne dłonie. Jesienne wieczory, tutaj w Anglii są dosyć chłodne, a ja nie zdążyłam jeszcze do nich dostatecznie przywyknąć. Patrzę przez okno na panujący na zewnątrz mrok, zastanawiając się nad wszystkimi wydarzeniami tego mijającego powoli dnia, odczuwając coraz większe zmęczenie. Niespodziewanie na moich ramionach pojawia się ciepły koc. Odwracam się w stronę Hectora z wymalowaną na twarzy wdzięcznością. 
- Jak ty to robisz, że zawsze wiesz czego aktualnie potrzebuję - odpowiada mi jedynie wzruszeniem ramion. 
- Lata praktyki. Jeśli chcesz możesz iść się położyć, widzę jak jesteś zmęczona - muszę mu przyznać rację. Oczy praktycznie same mi się zamykają. Dzisiejszy dzień dostarczył mi zbyt wielu wrażeń.
- To chyba dobry pomysł. Dobranoc - zanim udam się schodami na górę, wprost do pokoju,gdzie już miałam okazję spędzić jedną z nocy, składam na jego policzku pocałunek. Uśmiechając się następnie na pożegnanie.





1 komentarz:

  1. No cholerna sąsiadka, no! Niech pilnuje lepiej swojego kota, a nie! Ugh! A już myślałam, że się pocałują. :/ No nic, czekam na next, bo akcja się rozwija! :D
    Buziaki! ;*

    OdpowiedzUsuń