piątek, 19 maja 2017

Rozdział 9


Jasne promienie słoneczne skutecznie próbujące przebić się do wnętrza pokoju, przez zasłonięte zasłoną okno, wybudzają mnie z głębokiego snu. Powoli otwieram oczy, rozpoczynając kolejny dzień swojego życia, który zupełnie nie przypomina szarych i depresyjnych jesiennych dni. Widać pogoda dostosowała się do mojego pozytywnego nastroju. O dziwo jestem wyspana i wypoczęta, zmęczenie które towarzyszyło mi podczas minionego wieczoru, odeszło w zapomnienie. Uśmiecham się sama do siebie, mając dziwnie dobry humor. Próbuję zaplanować sobie dzisiejszy dzień, ale myślami wciąż wracam do wczorajszych wydarzeń, a szczególnie do tego momentu, który przerwała nam zdesperowana poszukiwaczka zaginionego kota. 





Mam już zamiar wstawać z wygodnego łóżka, gdy słyszę delikatne pukanie do drzwi pokoju. 
- Proszę - mówię, wiedząc kto prawdopodobnie jest moim gościem. 
- Dzień dobry Cat. Mam nadzieję, że cię nie obudziłem? - Hector wita się ze mną, wchodząc do środka. 
- Nie śpię już jakiś czas. Miałam właśnie wstawać - posyłam w jego stronę szczery uśmiech. Cieszę się, że widzę go w dużo lepszym stanie niż wczoraj. 
- Możemy porozmawiać? - pyta niepewnie. 
- Oczywiście. O co chodzi? - siadam na łóżku, robiąc mu miejsce obok siebie. 
- Dużo o tym wczoraj myślałem i nadal nie podjąłem ostatecznej decyzji. Uważasz, że powinienem się rozstać z Nicole? - zaskakuje mnie tym pytaniem.
- To powinna być tylko i wyłącznie twoja przemyślana decyzja, której powinieneś być pewien. Ja nie mogę decydować za ciebie - nie chcę wywierać na nim żadnej presji.
- Proszę cię tylko o twoją opinię na ten temat – Bellerin nie chce ustąpić i próbuje poznać moje zdanie na temat ich związku.
- Dobrze, skoro chcesz. Powiedziałeś wczoraj, że jej nie kochasz, co nie ukrywam zaskoczyło mnie. Dlatego uważam, że wasz związek nie ma większego sensu. Nie ma w nim ani miłości, ani wzajemnego zaufania. To nie może się udać i nie przedstawia się optymistycznie. Zaznaczam jednak, że to wyłącznie moja opinia. Z twojej strony może to wyglądać zupełnie inaczej, gdy emocje po waszej ostatniej kłótni opadną- staram się nie być egoistyczna i nie chcę wykorzystywać sytuacji, aby pozbyć się Nicole z jego życia. Najważniejsze jest dla mnie, aby był szczęśliwy, bez względu na to, kto mu to zapewni. 
- Chyba będę musiał się z nią spotkać i porozmawiać. Wtedy może podejmę jakąś decyzję, mam tylko nadzieję, że słuszną. 
- Po prostu idź za głosem serca. Czasem to lepsze rozwiązanie niż słuchanie głosu rozsądku - postanawiam udzielić mu jakiś wskazówek.





- A co z tobą? Dlaczego wciąż jesteś sama? - zastanawiam się jak odpowiedzieć na to pytanie. Aby moja odpowiedź była jak najbliższa prawdy.
- Bo nie znalazłam nikogo odpowiedniego, kto chciałaby przeżyć ze mną życie. Na krótko przed wyjazdem z Hiszpanii, zakończyłam coś co było od początku skazane na porażkę. Mój były już chłopak – Sebastian. Nie miał zamiaru ciągnąć związku na odległość, tylko przez to, że jak stwierdził ubzdurałam sobie przyjazd tutaj, zupełnie nie licząc się z nim. Zresztą i tak byśmy się rozstali, może zajęłoby to nam tylko więcej czasu. Kompletnie do siebie nie pasowaliśmy, nie potrafiliśmy zupełnie się dogadać - przemilczam fakt, że nawet gdybym spotkała na swojej drodze kogoś, kto naprawdę by mnie pokochał, to i tak nie potrafiłabym tego do końca odwzajemnić. Ponieważ moje serce przyśpiesza swoje bicie, na widok tylko jednej osoby. Tej która właśnie siedzi obok mnie. 
- On nie był ciebie po prostu wart. Ma szczęście, że znajduje się teraz tak daleko ode mnie. Już ja bym sobie z nim porozmawiał. Zasługujesz na kogoś, kto będzie potrafił cię docenić i uczynić cię szczęśliwą. Kogoś kto pozna cię taką jaką jesteś naprawdę.
- Wiesz, czasami zastanawiam się, czy przypadkiem nie jest mi pisane pozostać do końca życia samą - dzielę się z nim swoimi obawami, które czasami mnie przytłaczają. 
- Cat opowiadasz straszne głupoty. Zresztą czyżbyś zapomniała o naszej, małej obietnicy? - patrzy na mnie z cwanym uśmiechem, a ja chyba zaczynam się domyślać o czym mówi.
- O nie, nawet mi o tym nie przypominaj. Byliśmy dziećmi z wyjątkowo głupimi pomysłami - mimowolnie przywołuje wspomnienia z tamtego zdarzenia. 





Tamtego dnia wypadały urodziny mojego taty. Dlatego rodzice z tej okazji, postanowili uczcić to kolacją w jednej z restauracji, wraz z kilkoma bliższymi znajomymi. W tym także z rodzicami Hectora. Z racji, że nasza dwójka była już w takim wieku, ja miałam dwanaście lat, a on trzynaście. Rodzice pozwolili nam zostać u mnie w domu, zaznaczając, że mamy się pilnować nawzajem. Siedzieliśmy w salonie oglądając film z kolekcji mojej mamy, który stał się inspiracją do tego absurdalnego pomysłu. Nie wiem do tej pory, dlaczego wybraliśmy akurat ten. Fabuła przedstawiała dwójkę przyjaciół, którzy zakończyli właśnie swoje kolejne nieudane związki. Podczas jednego ze wspólnie spędzanych wieczorów, postanowili że jeśli nadal będą sami w wieku czterdziestu lat, to zostaną małżeństwem. Wtedy uznaliśmy, że skoro również jesteśmy tak dobrymi przyjaciółmi, jak te postacie wykreowane  na potrzeby filmu, a nawet lepszymi. To złożymy sobie taką samą przysięgę, tylko dużo wcześniej niż oni, na znak że nasza dwójka jest przekonana o tym, że przyjaźń przetrwa przez całe życie, bez względu na wzystko. Nawet zakończenie tego filmu, w którym przyjaciele odnaleźli jednak szczęście o boku innych osób, nie spowodowało u nas odwołania tej obietnicy. Tak oto ustaliliśmy, że jeśli obydwoje nie będziemy posiadali drugiej połówki, osiągając wyznaczony wiek, to wtedy się pobierzemy. Traktowaliśmy to przez jakiś czas, całkiem na serio. Uważaliśmy, że była to nasza pierwsza dorosła i bardzo dojrzała decyzja i nie mogliśmy zrozumieć, dlaczego rodzice się z tego śmieją, gdy im o tym powiedzieliśmy. Wtedy jeszcze wszystko było takie proste, nie przypuszczałam nawet, że za jakiś czas się w nim zakochałam, a on w niedalekiej przyszłości wyjedzie i stracimy ze sobą kontakt na długie lata. 





- Także jest duża szansa, że nie zostaniesz na zawsze sama.  Ja też nie mam szczęścia do związków, więc kto wie. Zawsze też możemy wprowadzić jakieś zmiany w naszej umowie i zmniejszyć czas oczekiwania. To naprawdę mogłoby być dobrym pomysłem - jego głos przywołuje mnie do rzeczywistości. 
- Zwariowałeś do reszty. Zresztą czy to nie ty jakiś czas później powiedziałeś, że nikt ze mną nie wytrzyma. Bo jestem nieznośna i mam zbyt duże wymagania i już współczujesz mojemu koledze ze szkoły, z którym przez krótki czas byłam. Teraz zmieniłeś zdanie? - pytam ironicznie. 
- Pamiętam to, nawet się wtedy na mnie obraziłaś. Nie odzywałaś się do mnie blisko dwa dni. Ale powiedziałem to tylko po, żeby cię zdenerwować. Nie chciałem się pogodzić  z tym, że spędzałaś z nim więcej czasu niż ze mną. Nagle zaczęłaś poświęcać mu większość swojego czasu. Bałem się, że mi ciebie zabierze - w końcu poznałam prawdziwy powód, dlaczego tak się wtedy zachował. 
- Jak widać nie udało mu się. To z tobą teraz rozmawiam, a z nim nie widziałam się od lat. Ale teraz dosyć tego wspominania, muszę się zacząć powoli zbierać - spoglądam na zegarek, dostrzegając że nie mam już zbyt wiele czasu. 
- Nie możesz sobie dzisiaj zrobić wolnego? To tylko jeden dzień - pyta z proszącą miną. 
- Niestety nie. Nawet gdybym bardzo chciała.
- A masz chociaż wolny wieczór? - czeka na moją odpowiedź z nadzieją. 
- Wieczorem powinnam się uczyć. Miałam to zrobić wczoraj, ale najpierw spotkałam się z Robem, a potem musiałam sprawdzić co z tobą - na wspomnienie imienia jego kolegi z drużyny, jego twarz poważnieje. 
- Zaraz, zaraz. To wy się spotykacie? To coś poważnego? - ostatnie słowa wypowiada z niesmakiem. Nie mogę się powstrzymać i zaczynam się głośno śmiać, nie mogąc przestać, widząc jego niezadowoloną minę
- Jeśli już musisz wiedzieć, to było to tylko koleżeńskie spotkanie, w żadnym wypadku randka. Dobrze się dogadujemy, ale nic poza tym. Z mojej strony nie ma mowy o zaangażowaniu się w coś więcej. Ale, uważaj bo jeszcze pomyślę, że jesteś zazdrosny – mówię, ocierając łzy śmiechu z policzka.
- A gdybym powiedział ci, że jednak jestem - wprowadza mnie w szok tym co mówi i natychmiast poważnieje. 
- To wtedy powiedziałabym, że nie masz o co. A teraz naprawdę muszę się zbierać, jestem już praktycznie spóźniona - kieruję się w stronę łazienki, kończąc naszą rozmowę, która zamierzała w dziwnym kierunku.  






- No to ja lecę - zakładam kurtkę i chcę już wychodzić, gdy Hector mnie zatrzymuje. 
- Poczekaj, wiem że powinnaś się uczyć, ale spotkasz się ze mną dziś wieczorem? Obiecałem ci kolację i chcę dotrzymać słowa. W środę gramy mecz w lidze mistrzów na wyjeździe. Więc nie będzie mnie prawie dwa dni, wtedy nie będę ci przeszkadzał i trochę ode mnie odpoczniesz. Co ty na to? - zastanawiam się czy powinnam się zgodzić. Po chwili w końcu ulegam. 
- Dobrze, zgadzam się. Do zobaczenia wieczorem - mówię na pożegnanie.




Popołudnie spędzam na czytaniu jakiegoś czasopisma należącego do Alice. Wciąż zastanawiam się dlaczego Hector tak nalegał na nasze dzisiejsze spotkanie. Przecież nie mamy nic pilnego do omówienia, mimo to jego determinacja była niespotykana. Moje rozważania na ten temat, przerywa pojawienie się Alice. 

- Catalina, dlaczego ty sobie tak spokojnie siedzisz nie robiąc nic konkretnego, wiedząc że za kilka godzin masz randkę - patrzę na nią z politowaniem.
- Alice, ile razy mam ci tłumaczyć, że to nie jest żadna randka. Po prostu mamy niezrealizowane plany z soboty - próbuję po raz kolejny sprawić, żeby w końcu to zrozumiała. 
- Możesz przynajmniej raz mnie posłuchać. Myślisz, że gdyby to było tylko zwykłe spotkanie, to tak by się o nie starał? - Alice nadal chce mnie przekonać do swojego zdania. 
- Daj już spokój. Przecież on pewnie, nawet się jeszcze nie rozstał z Nicole. Nie mam też żadnej pewności czy to zrobi - przypominam jej, że Hector nadal jest związany z inną dziewczyną. 
- Tylko, że jakoś nie przeszkodziło mu to, prawie cię pocałować - odpiera moje argumenty.
- Następnym razem o niczym się nie dowiesz. Gdy wiesz za dużo, zaczynasz snuć jakieś dziwne teorie – dostrzegam na jej twarzy wyrazy oburzenia.
- To nie są moje żadne wymysły. On też coś do ciebie czuje. Doskonale wiesz, że mam rację. Tylko nie chcesz się sama przed sobą do tego przyznać, bo wciąż czegoś się boisz. Kto nie ryzykuje ten nie ma. Więc w końcu wyjawcie sobie całą prawdę. Nie wiem dlaczego, wciąż się okłamujecie. Jesteście okropni - wstaję z zajmowanego miejsca przy biurku. Otwieram szafę w poszukiwaniu jakiegoś stroju na dzisiejszy wieczór, aby uniknąć kolejnego wykładu z jej strony. Sfrustrowana brakiem pomysłu, co na siebie włożyć,  postanawiam zwrócić się jednak o pomoc do mojej współlokatorki. 
- Może mi pomożesz? - pytam z niecierpliwością. Widząc jej rozbawienie.
- Już myślałam, że nie poprosisz - z dużym pokładem pozytywnej energii, zaczyna przeglądać wiszące w szafie ubrania. 





Przez następne dwie godziny, znajduję się w rękach Alice, która wykonuje wspaniałą pracę. Efekt końcowy jest porażający. Widząc swoje odbicie w lustrze, ciężko mi poznać samą siebie. Za pomocą prostownicy i kilku magicznych buteleczek z odżywczymi kosmetykami, których właścicielką jest moja przyjaciółka. Moje brązowe włosy, stały się lśniące i jeszcze zyskały na długości. Delikatny, ale gustowny makijaż i idealnie dopasowany do siebie strój, stanowią całokształt i świetnie ze sobą współgrają.






- Cudownie wyglądasz. Hector padnie jak tylko cię zobaczy. Ta cała Nicole, może się przy tobie schować - słyszę komplementy z ust Alice.
- Skąd wiesz jak ona wygląda? Skoro nawet ja jej jeszcze nie spotkałam? - zastanawiam się nad jej słowami.
- Cat, czy ty żyjesz w średniowieczu? Od czego jest internet. Ale ty masz przecież lepsze zajęcia ode mnie, chociażby randkę z jej byłym, a może obecnym chłopakiem. Ciekawi mnie, czy zdążył już z nią dzisiaj zerwać. Czy jednak wstrzymał się z decyzją, czekając na to jak potoczy się dzisiejszy wieczór - Alice jak zawsze musi być ze wszystkim na bieżąco.
- To nie jest randka! Powtarzam to ostatni raz - obdarzam ją morderczym wzrokiem.
- Dobra, ja i tak wiem swoje - równocześnie z jej słowami, rozlega się pukanie do drzwi.
- Otwórz, to pewnie do ciebie – patrzy na mnie wymownie.



Biorę torebkę i udaję się w stronę wyjścia, wiedząc kto prawdopodobnie znajduje się po drugiej stronie. 
- Miło cię znów widzieć - zaczynam na powitanie, obdarzając Hectora szczerym uśmiechem.
- Ślicznie wyglądasz. Brakuje mi słów. To dla ciebie - wręcza mi bukiet lilii - moich ulubionych kwiatów. Jestem mile zaskoczona tym gestem. 
- Dziękuję. Zostawię  tylko kwiaty  i możemy iść - w czasie gdy wkładam kwiaty do wazonu. Alice wita się z piłkarzem i rozpoczynają przyjazną pogawędkę. Modlę się tylko, żeby przypadkiem czegoś nie wygadała. 
- Bawcie się dobrze - blondynka wypowiada słowa pożegnania, gdy wychodzimy. A ja zaczynam myśleć, że być może miała rację. To naprawdę zaczyna wyglądać jak cholerna randka. Przez to zaczynam odczuwać zdenerwowanie z powodu tego, co może przynieść dzisiejszy wieczór.

1 komentarz:

  1. Aaaaaa!!! Nawet nie wiesz, jak się cieszę! :D Czekam na kontynuację, kochana ;*

    OdpowiedzUsuń