Jasne
promienie słoneczne skutecznie
próbujące przebić się do wnętrza pokoju, przez zasłonięte
zasłoną okno, wybudzają mnie z głębokiego snu. Powoli otwieram
oczy, rozpoczynając kolejny dzień swojego życia, który zupełnie nie przypomina szarych i depresyjnych jesiennych dni. Widać pogoda dostosowała się do mojego pozytywnego nastroju. O dziwo jestem
wyspana i wypoczęta, zmęczenie które towarzyszyło mi podczas
minionego
wieczoru,
odeszło w zapomnienie. Uśmiecham
się sama do siebie, mając dziwnie dobry humor. Próbuję
zaplanować sobie dzisiejszy dzień, ale myślami wciąż wracam do
wczorajszych wydarzeń, a szczególnie do tego momentu, który
przerwała nam zdesperowana poszukiwaczka zaginionego kota.
Mam
już zamiar wstawać z wygodnego łóżka, gdy słyszę
delikatne pukanie do drzwi pokoju.
-
Proszę - mówię, wiedząc kto prawdopodobnie
jest moim gościem.
-
Dzień
dobry Cat. Mam nadzieję, że cię nie obudziłem?
- Hector wita
się ze mną,
wchodząc do środka.
-
Nie śpię już jakiś czas. Miałam właśnie wstawać - posyłam w
jego stronę szczery uśmiech. Cieszę się, że widzę go w dużo
lepszym stanie niż wczoraj.
-
Możemy porozmawiać? - pyta niepewnie.
-
Oczywiście. O co chodzi? - siadam na łóżku, robiąc mu miejsce
obok siebie.
-
Dużo
o tym wczoraj myślałem i nadal nie podjąłem ostatecznej decyzji.
Uważasz,
że powinienem się rozstać z Nicole? - zaskakuje mnie tym
pytaniem.
-
To powinna być tylko i wyłącznie twoja przemyślana decyzja,
której powinieneś być pewien. Ja
nie mogę decydować za ciebie - nie chcę wywierać na nim żadnej
presji.
-
Proszę cię tylko o twoją opinię na ten temat – Bellerin
nie chce ustąpić i próbuje poznać moje zdanie na temat ich
związku.
-
Dobrze, skoro chcesz. Powiedziałeś wczoraj, że jej nie kochasz,
co nie ukrywam zaskoczyło mnie.
Dlatego uważam, że wasz związek nie ma większego sensu. Nie ma w
nim ani miłości, ani wzajemnego zaufania. To nie może się udać i
nie przedstawia się optymistycznie.
Zaznaczam jednak, że to wyłącznie moja opinia. Z twojej strony
może to wyglądać zupełnie inaczej, gdy emocje po waszej ostatniej
kłótni opadną- staram się nie być egoistyczna i
nie chcę wykorzystywać sytuacji, aby pozbyć się Nicole z jego
życia. Najważniejsze jest dla mnie, aby był szczęśliwy, bez
względu
na to, kto mu to zapewni.
-
Chyba
będę
musiał się z nią spotkać i porozmawiać. Wtedy może
podejmę
jakąś decyzję, mam tylko
nadzieję,
że
słuszną.
-
Po prostu idź za głosem serca. Czasem to lepsze rozwiązanie niż
słuchanie głosu rozsądku - postanawiam udzielić mu jakiś
wskazówek.
-
A co z tobą? Dlaczego wciąż jesteś sama? - zastanawiam się jak
odpowiedzieć na to pytanie. Aby
moja
odpowiedź była jak najbliższa prawdy.
-
Bo nie znalazłam nikogo odpowiedniego, kto chciałaby przeżyć ze
mną życie. Na krótko przed wyjazdem z Hiszpanii, zakończyłam coś
co było od początku skazane na porażkę. Mój
były już chłopak – Sebastian.
Nie miał zamiaru ciągnąć związku na odległość, tylko przez
to, że jak
stwierdził
ubzdurałam sobie przyjazd tutaj, zupełnie
nie licząc się z nim. Zresztą
i tak byśmy się rozstali, może zajęłoby to nam tylko więcej
czasu. Kompletnie
do siebie nie pasowaliśmy, nie potrafiliśmy zupełnie się dogadać
-
przemilczam fakt, że nawet gdybym spotkała na swojej drodze kogoś,
kto naprawdę by mnie pokochał, to i tak nie potrafiłabym tego do
końca odwzajemnić. Ponieważ moje serce przyśpiesza swoje bicie,
na widok tylko jednej osoby. Tej
która
właśnie siedzi obok mnie.
-
On nie był ciebie po
prostu
wart. Ma szczęście, że znajduje się teraz
tak daleko
ode mnie. Już ja bym sobie z nim porozmawiał. Zasługujesz na
kogoś, kto będzie potrafił cię docenić i uczynić cię
szczęśliwą. Kogoś
kto pozna cię taką jaką jesteś naprawdę.
-
Wiesz,
czasami
zastanawiam się, czy przypadkiem nie jest mi pisane pozostać
do końca życia samą
- dzielę się z nim swoimi obawami, które czasami mnie
przytłaczają.
-
Cat opowiadasz
straszne głupoty. Zresztą
czyżbyś zapomniała o naszej, małej obietnicy? - patrzy na mnie z
cwanym
uśmiechem, a
ja chyba zaczynam się domyślać o czym mówi.
-
O nie, nawet mi o tym nie przypominaj. Byliśmy dziećmi z wyjątkowo
głupimi pomysłami - mimowolnie przywołuje wspomnienia z tamtego
zdarzenia.
Tamtego
dnia wypadały urodziny mojego taty. Dlatego rodzice z tej okazji,
postanowili uczcić to kolacją w jednej
z restauracji,
wraz z kilkoma bliższymi znajomymi. W tym także
z rodzicami Hectora. Z racji, że nasza dwójka była już w takim
wieku, ja
miałam dwanaście lat, a on trzynaście.
Rodzice
pozwolili nam zostać u mnie w domu, zaznaczając,
że mamy się pilnować
nawzajem. Siedzieliśmy w salonie oglądając film z
kolekcji mojej mamy,
który stał się inspiracją do tego absurdalnego pomysłu.
Nie wiem do tej pory, dlaczego wybraliśmy akurat ten. Fabuła
przedstawiała dwójkę
przyjaciół, którzy
zakończyli
właśnie swoje kolejne
nieudane związki. Podczas
jednego ze wspólnie spędzanych wieczorów, postanowili
że
jeśli nadal będą sami w wieku czterdziestu lat, to zostaną
małżeństwem. Wtedy uznaliśmy, że skoro również jesteśmy tak
dobrymi przyjaciółmi, jak te postacie wykreowane na potrzeby
filmu, a nawet lepszymi. To złożymy sobie taką samą przysięgę, tylko dużo
wcześniej niż oni, na znak że nasza dwójka jest przekonana
o tym, że przyjaźń przetrwa przez całe życie, bez względu na wzystko. Nawet
zakończenie tego filmu, w którym przyjaciele odnaleźli jednak
szczęście o boku innych osób, nie spowodowało u nas odwołania
tej obietnicy.
Tak oto ustaliliśmy, że jeśli obydwoje nie będziemy posiadali
drugiej połówki, osiągając wyznaczony wiek, to wtedy się
pobierzemy. Traktowaliśmy to przez jakiś czas, całkiem na serio.
Uważaliśmy, że była to nasza pierwsza dorosła i bardzo dojrzała
decyzja i nie mogliśmy zrozumieć, dlaczego rodzice się z tego
śmieją, gdy im o tym powiedzieliśmy. Wtedy jeszcze wszystko
było takie proste, nie
przypuszczałam
nawet,
że za jakiś czas się w nim zakochałam, a on w
niedalekiej przyszłości
wyjedzie i stracimy ze sobą kontakt na długie lata.
-
Także jest duża szansa, że nie zostaniesz na zawsze sama. Ja
też nie mam szczęścia do związków, więc kto wie. Zawsze też
możemy wprowadzić jakieś zmiany w naszej umowie i zmniejszyć czas
oczekiwania. To naprawdę mogłoby być dobrym pomysłem - jego głos
przywołuje mnie do rzeczywistości.
-
Zwariowałeś do reszty. Zresztą czy to nie ty jakiś
czas
później
powiedziałeś,
że nikt ze mną nie wytrzyma. Bo jestem nieznośna i mam zbyt duże
wymagania i już współczujesz mojemu koledze ze szkoły, z którym
przez krótki czas byłam. Teraz zmieniłeś zdanie? - pytam
ironicznie.
-
Pamiętam to, nawet
się wtedy
na
mnie obraziłaś. Nie odzywałaś się do mnie blisko dwa dni. Ale
powiedziałem to tylko po, żeby cię zdenerwować.
Nie chciałem się pogodzić z tym, że spędzałaś z nim
więcej czasu niż ze mną. Nagle
zaczęłaś poświęcać mu większość swojego czasu. Bałem
się, że mi ciebie zabierze - w końcu poznałam prawdziwy powód,
dlaczego tak się wtedy zachował.
-
Jak widać nie udało mu się. To
z tobą teraz rozmawiam, a z nim nie
widziałam się
od lat. Ale
teraz dosyć
tego wspominania, muszę się zacząć powoli zbierać - spoglądam
na zegarek, dostrzegając że nie mam już zbyt wiele czasu.
-
Nie możesz sobie dzisiaj zrobić wolnego? To
tylko jeden dzień
- pyta z proszącą miną.
-
Niestety nie. Nawet gdybym bardzo chciała.
-
A masz chociaż wolny wieczór? - czeka na moją odpowiedź z
nadzieją.
-
Wieczorem
powinnam
się uczyć. Miałam to zrobić wczoraj, ale najpierw spotkałam
się z Robem, a potem musiałam sprawdzić co z tobą - na
wspomnienie imienia jego kolegi z drużyny, jego twarz poważnieje.
-
Zaraz, zaraz. To wy się spotykacie? To
coś poważnego?
- ostatnie słowa wypowiada z niesmakiem. Nie mogę się powstrzymać
i zaczynam się głośno śmiać, nie mogąc przestać, widząc
jego niezadowoloną minę.
-
Jeśli
już musisz wiedzieć,
to
było to
tylko koleżeńskie spotkanie, w żadnym wypadku randka. Dobrze się
dogadujemy, ale nic poza tym. Z mojej strony nie ma mowy o
zaangażowaniu się w coś więcej. Ale, uważaj bo jeszcze pomyślę,
że jesteś zazdrosny – mówię, ocierając
łzy śmiechu z policzka.
-
A gdybym powiedział ci, że jednak jestem - wprowadza mnie w szok
tym co mówi i
natychmiast poważnieje.
-
To wtedy powiedziałabym, że nie masz o co. A teraz naprawdę muszę
się zbierać, jestem już praktycznie spóźniona - kieruję się w
stronę łazienki, kończąc naszą rozmowę, która zamierzała w
dziwnym kierunku.
-
No to ja lecę - zakładam kurtkę i chcę już wychodzić, gdy
Hector mnie zatrzymuje.
-
Poczekaj,
wiem
że powinnaś się uczyć, ale spotkasz się ze mną dziś wieczorem?
Obiecałem
ci kolację i chcę dotrzymać słowa.
W środę gramy mecz w lidze mistrzów na wyjeździe. Więc nie
będzie mnie prawie dwa dni, wtedy nie będę ci przeszkadzał i
trochę ode mnie odpoczniesz. Co ty na to? - zastanawiam się czy
powinnam się zgodzić. Po
chwili w
końcu ulegam.
-
Dobrze, zgadzam się. Do zobaczenia wieczorem - mówię na
pożegnanie.
Popołudnie
spędzam na czytaniu jakiegoś czasopisma należącego do Alice.
Wciąż zastanawiam się dlaczego Hector tak nalegał na nasze
dzisiejsze spotkanie. Przecież
nie mamy nic pilnego do omówienia, mimo to jego determinacja była
niespotykana. Moje
rozważania na ten temat, przerywa pojawienie się Alice.
-
Catalina, dlaczego ty sobie tak spokojnie siedzisz nie robiąc nic
konkretnego, wiedząc że za kilka godzin masz randkę - patrzę na
nią z politowaniem.
-
Alice,
ile
razy mam ci tłumaczyć, że to nie jest żadna randka. Po prostu
mamy niezrealizowane plany z soboty - próbuję po raz kolejny
sprawić, żeby w końcu to zrozumiała.
-
Możesz przynajmniej raz mnie posłuchać. Myślisz, że gdyby to
było tylko zwykłe spotkanie, to tak by się o nie starał? - Alice
nadal chce mnie przekonać do swojego zdania.
-
Daj
już spokój. Przecież
on pewnie,
nawet się jeszcze nie rozstał z Nicole. Nie mam też
żadnej pewności
czy to zrobi - przypominam jej, że Hector nadal jest związany z
inną dziewczyną.
-
Tylko,
że jakoś
nie przeszkodziło mu to, prawie cię pocałować - odpiera moje
argumenty.
-
Następnym razem o niczym się nie dowiesz. Gdy wiesz za dużo,
zaczynasz snuć jakieś dziwne teorie – dostrzegam
na jej twarzy wyrazy oburzenia.
-
To
nie są moje żadne wymysły. On
też coś do ciebie czuje. Doskonale
wiesz,
że mam rację. Tylko nie chcesz się sama
przed sobą do tego
przyznać, bo
wciąż czegoś się boisz. Kto nie ryzykuje ten nie ma. Więc w końcu wyjawcie sobie całą prawdę. Nie
wiem dlaczego, wciąż się okłamujecie. Jesteście
okropni - wstaję z zajmowanego miejsca przy biurku. Otwieram szafę
w poszukiwaniu jakiegoś stroju na dzisiejszy wieczór, aby
uniknąć kolejnego wykładu z jej strony. Sfrustrowana
brakiem pomysłu,
co na siebie włożyć,
postanawiam zwrócić się jednak
o pomoc do mojej współlokatorki.
-
Może mi pomożesz? - pytam z niecierpliwością. Widząc
jej rozbawienie.
-
Już myślałam, że nie poprosisz - z dużym pokładem pozytywnej
energii, zaczyna przeglądać
wiszące w
szafie
ubrania.
Przez
następne dwie godziny, znajduję się w rękach Alice, która
wykonuje wspaniałą pracę. Efekt końcowy jest porażający. Widząc
swoje odbicie w lustrze, ciężko mi poznać samą siebie. Za pomocą
prostownicy i kilku magicznych buteleczek z odżywczymi kosmetykami,
których właścicielką jest moja przyjaciółka. Moje brązowe
włosy, stały się lśniące i jeszcze
zyskały na długości. Delikatny, ale gustowny makijaż i idealnie
dopasowany do siebie strój, stanowią całokształt i świetnie ze
sobą współgrają.
-
Cudownie wyglądasz. Hector padnie jak tylko cię zobaczy. Ta cała
Nicole, może się przy tobie schować - słyszę komplementy z ust
Alice.
-
Skąd wiesz jak ona wygląda? Skoro nawet ja jej jeszcze nie
spotkałam? - zastanawiam się nad jej słowami.
-
Cat, czy ty żyjesz w średniowieczu? Od czego jest internet. Ale ty
masz przecież
lepsze
zajęcia ode
mnie,
chociażby randkę z jej byłym, a może obecnym chłopakiem. Ciekawi
mnie, czy zdążył już z nią dzisiaj
zerwać. Czy
jednak wstrzymał się z decyzją, czekając na to jak potoczy się
dzisiejszy wieczór
- Alice jak zawsze musi być ze wszystkim na bieżąco.
-
To nie jest randka! Powtarzam to ostatni raz - obdarzam ją
morderczym wzrokiem.
-
Dobra, ja i tak wiem swoje - równocześnie z jej słowami, rozlega
się pukanie do drzwi.
-
Otwórz, to pewnie do ciebie – patrzy na mnie wymownie.
Biorę
torebkę i udaję się w stronę wyjścia,
wiedząc kto prawdopodobnie znajduje się po drugiej stronie.
-
Miło cię znów widzieć - zaczynam na powitanie, obdarzając
Hectora szczerym uśmiechem.
-
Ślicznie wyglądasz. Brakuje
mi słów. To
dla ciebie - wręcza mi bukiet lilii - moich ulubionych kwiatów.
Jestem mile zaskoczona tym gestem.
-
Dziękuję. Zostawię tylko kwiaty i możemy iść - w czasie gdy wkładam
kwiaty do wazonu.
Alice wita się z piłkarzem
i rozpoczynają przyjazną pogawędkę. Modlę
się tylko, żeby przypadkiem czegoś nie wygadała.
-
Bawcie się dobrze - blondynka wypowiada słowa pożegnania, gdy
wychodzimy. A ja zaczynam myśleć, że być
może miała
rację. To naprawdę zaczyna wyglądać jak cholerna randka. Przez to
zaczynam odczuwać zdenerwowanie z powodu tego, co może przynieść
dzisiejszy wieczór.
Aaaaaa!!! Nawet nie wiesz, jak się cieszę! :D Czekam na kontynuację, kochana ;*
OdpowiedzUsuń