Próbuję
się skupić na słowach profesora, prowadzącego wykład z anatomii
człowieka i zapisywać skrupulatnie notatki, ale nie potrafię.
Przed sobą mam czystą, nieskazitelną kartkę, na której nie
znajduje się nawet najdrobniejszy ślad mojego pisma. Jestem na
siebie wściekła z powodu tego, co wyprawiam. Zamiast zająć się
nauką to rozpamiętuję spotkanie z Hectorem, rozkładając je na
najdrobniejsze szczegóły. Wiem, że choćbym nie wiem jak się
starała, to nie znajdę nawet jednego punktu zaczepienia, który
wskazywałby, że Bellerin może żałować swojego postępowania z
przeszłości. Sama już nie wiem czy cieszę się z tego, że
dostałam ostateczne potwierdzenie końca naszej znajomości, czy
może jednak żałuję, gdyż w głębi siebie liczyłam, że może
coś się zmieni i będziemy potrafili przynajmniej wyjaśnić sobie
wszystkie nieporozumienia. Mimo, że wiem jak bardzo się zmienił i
wcale nie odpowiada mi jego zachowanie, to doskonale też zdaję
sobie sprawę, że nadal za nim tęsknię i gdyby tylko kilka dni
temu, podczas mojej wizyty u niego, powiedział że żałuje tego, co
się stało i wypowiedział jedno słowo przepraszam, zapewne jak
głupia bym mu wybaczyła, co mogłoby mieć przykre dla mnie
konsekwencje. Nasze jedno spotkanie i to dość nieprzyjemne
wystarczyło, żeby zburzyć wszystkie budowane przeze mnie bariery
odgradzające mnie od wspomnień z nim związanych, a co gorsza i
niechcianych uczuć. Na szczęście nie wyraził chęci podtrzymania
naszego ponownego kontaktu, a ja nie mam zamiaru więcej go
nachodzić, w ten oto sposób problem rozwiązał się sam. Minie
zapewne jeszcze kilka dni zanim moje zachowanie wróci do normy, ale
musi mi się udać. Czas w końcu zrozumieć, że Hector to zamknięty
rozdział w moim życiu.
- Ziemia do Cat. Dwukrotnie zadałam
ci już pytanie, czy mogę pożyczyć długopis - z głębokiego rozmyślania, wyrywa mnie głos, siedzącej obok Alice.
- Przepraszam odpłynęłam
na chwilę. Proszę - wręczam jej długopis, który sama trzymam od
dłuższego czasu w ręku. Mnie i tak się już nie przyda.
- O
czym tak myślisz? Od jakiegoś już czasu dziwnie się zachowujesz.
Masz jakiś problem? - blondynka próbuje odkryć powody mojego
dziwnego zachowania.
- Można tak powiedzieć, ale nie chcę o tym
teraz rozmawiać. - po wypowiedzeniu tych słów, udaję że z
przesadnym zainteresowaniem słucham słów wykładowcy.
Wolny
wieczór spędzam na czytaniu książki, chcąc
zająć czymś myśli,
ale niewiele mi z tego wychodzi. Sfrustrowana odkładam na bok
książkę i wstaję
z łóżka
z zamiarem udania się na świeże powietrze. Otwieram drzwi i staję
na przeciwko swojej
współlokatorki.
-
A ty dokąd? - zadaje mi pytanie rozbawiony głosem. Jak zwykle ma
dobry humor, chciałabym podzielać jej entuzjazm.
- Mam zamiar
iść się przejść. Muszę się dotlenić - dostrzegam jej
charakterystyczny uśmiech i już wiem, że coś kombinuje.
-
Catalina,
skoro i tak wychodzisz, to może pójdziesz ze mną na małą
imprezę. Proszę, nie chcę iść sama, a
tobie też przyda się jakaś rozrywka -
zastanawiam się nad jej propozycją.
- No nie wiem - nadal nie
jestem przekonana do tego pomysłu.
- Nie
bądź taka sztywna.
Po prostu powiedz tak - Alice nie daje się zbyć.
- Dobrze, niech
będzie - ulegam jej namowom. Mam nadzieję, że nie pożałuję.
-
W takim razie czas się przygotować. Zobaczysz będziemy się
świetnie bawić - dostrzegam jej ekscytację, której ja w żadnym
stopniu nie podzielam i zaczynam szukać, jakiś ubrań nadających
się na dzisiejszy wieczór.
Siedzę przy długim barze,
bawiąc się słomką od mojego drinka, swoją drogą to już chyba
czwarty. Powoli zaczynam odczuwać skutki wypitego alkoholu. Chyba
zdecydowanie przesadziłam, w
ogóle nie powinnam pić.
Rozglądam się dookoła szukając wzrokiem Alice, która blisko
godzinę temu, zniknęła na parkiecie, dając się porwać muzyce.
Dodatkowo
zawiedziona,
że nie chciałam do niej dołączyć. Coraz mniej zaczyna mi się tu
podobać, postanawiam więc
poszukać współlokatorki i powiadomić ją o chęci powrotu. Jeśli
chce zostać to proszę bardzo, ale ja już mam dość.
Wstaję
z zajmowanego miejsca, czując zawroty głowy. Pięknie się
urządziłam. Nieoczekiwanie telefon, który trzymam w ręku, zaczyna
dzwonić.
Wpatruję się w ekran, jednak cyfry wyświetlane na nim, zaczynają
mi się rozlewać. Postanawiam odebrać połączenie, bez
znajomości mojego rozmówcy.
-
Słucham, kto mówi - próbuję przekrzyczeć głośną muzykę.
-
Catalina? To ja Hector. Dlaczego
tam jest tak głośno, gdzie
ty jesteś? - nie mogę uwierzyć, że to z nim rozmawiam i zaczynam
myśleć, że przez wypity
alkohol, zaczynam sobie wyobrażać niestworzone rzeczy.
- Po co
do mnie dzwonisz i jakim cudem zdobyłeś mój numer? Wszystko sobie
chyba ostatnio powiedzieliśmy, więc czego jeszcze chcesz - mówię
nieprzyjemnym głosem.
- Chciałem przeprosić, za to jak cię
ostatnio potraktowałem i porozmawiać. Ale teraz ważniejsze jest
to, co ty wyprawiasz. Czy mi się zdaje czy jesteś pijana,
mówisz jakoś niewyraźnie
- wyczuwam zaniepokojenie w jego głosie.
- Po prostu się bawię,
tak jak wiele osób w moim wieku. Zresztą ty sam często robisz to
samo, choć nie powinieneś, więc nie wiem z czym masz problem - już
od dawna nie ma prawa wtrącać się moje wybory.
-
Powiedz mi gdzie jesteś, przyjadę po ciebie. Nie powinnaś
przebywać w takim miejscu, w obecnym stanie. Jeszcze coś ci się
stanie - kwituję jego wypowiedź ironicznym śmiechem.
-
Zapomnij, poradzę sobie bez twojej pomocy. Nie jestem już
dzieckiem. Poza tym, nie chcę cię widzieć - dochodzę do wniosku,
że pora zakończyć tą rozmowę.
- To nie jest czas na wzajemne
wyrzuty. Proszę cię, powiedz gdzie jesteś. Inaczej twoi rodzice
dowiedzą się, jak się tutaj zachowujesz. Myślisz, że będą
zadowoleni, że ich kochana Cat przebywa w takich miejscach, na
dodatek w obcym mieście, gdzie praktycznie nikogo nie zna - tymi
słowami doprowadza mnie do wściekłości.
- Kpisz sobie. Ile ty
masz lat? Straszysz mnie rodzicami, uważasz że nie mam prawa wyjść
ze znajomymi. Zadzwonisz do nich i co im powiesz, że ich dorosła
córką wyszła z koleżanką, trochę się rozerwać. Może lepiej
to ja powiem twoim w jakim stanie ostatnio cię widziałam. Nie rób
z siebie świętego i daj mi spokój - ostatnie słowa prawie
wykrzykuję.
- Nie denerwuj mnie jeszcze bardziej Cat. Ostatni raz
proszę cię, żebyś mi powiedziała gdzie jesteś – dochodzę
do wniosku, że samotny powrót, może faktycznie nie być najlepszą
opcją, a szansę na znalezienie Alice są znikome.
Przeklęty Hector miał rację. Ustępuję, wybierając
mniejsze zło i
podaję mu adres, wiedząc że sama będę miała problem w dotarciu
do tymczasowego miejsca zamieszkania, w obecnym stanie. A nie chcę
tutaj dłużej przebywać.
- Za niedługo będę - tylko tyle
jestem w stanie usłyszeć, zanim się rozłącza.
Poszukiwania
Alice tak
jak myślałam, okazały
się bezskuteczne, więc próbuję
się do niej dodzwonić. Po czwartej próbie, w końcu mi się
udaje.
-
Catalina, przepraszam że cię zostawiłam. Poradzisz sobie i wrócisz
sama? Nie czekaj na mnie i nie gniewaj się. Jutro wszystko ci
wyjaśnię - nie pozwala mi nawet dojść do słowa. Wiedziałam, że
zgodzenie
się na przyjście tutaj będzie błędem. Już ja jej jutro wszystko
wygarnę.
Czekam
na Hectora jak najbliżej wejścia, aby nie przegapić kiedy się
pojawi. Gdy w końcu go dostrzegam, idę w jego kierunku. W połowie
drogi się potykam i prawie wywracam.
-
Pięknie się urządziłaś. Wyglądasz przezabawnie. Zupełnie
jak po urodzinach tej twojej koleżanki, wtedy też musiałem ci
pomóc i w dodatku kryć przed rodzicami
- wita mnie z
kpiącym
uśmiechem.
-
Tak?
A pamiętasz jak to ja wielokrotnie wyciągałam cię z kłopotów.
Później
ładnie za wszystko podziękowałeś – wcale nie pozostaje mu
dłużna.
-
Chciałem tylko powiedzieć, że to do ciebie nie pasuje – próbuje
załagodzić sytuację.
-
Jak coś ci się nie
podoba,
to możesz sobie iść. Sam chciałeś tu przyjść, zupełnie nie
wiem po co - patrzę na niego z zaciętą miną.
-
Pozwól,
że dokończymy tę rozmowę na zewnątrz-
chwyta mnie za dłoń i ciągnie w kierunku wyjścia. Po chwili
wyrywam ją z jego uścisku.
Świeże
powietrze pomaga
mi dojść w jakimś stopniu do siebie. Przynajmniej przestało mi
się kręcić w głowie. Dochodzimy do jego samochodu, swoją drogą
całkiem wypasionego. Cały czas przyzwyczajam się do tego, że stał
się klasowym piłkarzem i gra w znanym na całym świecie
klubie.
Wsiadam
do samochodu i trzaskam głośno drzwiami, próbując zrobić mu
złość. Widzę jego niezadowoloną minę, ale nie komentuje mojego
zachowania.
-
Teraz sobie porozmawiamy na temat twojego nieodpowiedzialnego
zachowania. To naprawdę
nie są miejsca dla ciebie - odzywa się po chwili, gdy znajdujemy
się już na opustoszałej drodze. Patrzy przed siebie, skupiając
się na prowadzeniu pojazdu, nie obdarzając mnie nawet najmniejszym
spojrzeniem.
-
Chyba nie sądzisz, że będę słuchać twoich wyrzutów
i znosić próby udzielania dobrych rad?
Może
lepiej powiem ci gdzie masz mnie odwieźć, a nie jedziesz bez
żadnego planu.
-
Zostaniesz dziś u mnie i nie chcę słyszeć żadnej dyskusji - mam
dość jego decydowania za mnie.
-
Nienawidzę cię – mówię
najbardziej przekonującym głosem na jaki mnie stać.
-
Wiem, że wcale tak nie jest. Nadal nie nauczyłaś się kłamać
Catalina. Nie pamiętasz już, że zawsze wiem, kiedy to robisz.
-
Poprawka, kiedyś wiedziałeś. Teraz nie wiesz już o mnie nic -
mówię ze smutkiem z powodu utraty tego, co kiedyś nas łączyło.
-
Dlaczego Hector? Dlaczego postanowiłeś zniszczyć wszystko, całą
naszą przyjaźń.
Co ja ci takiego zrobiłam? - po
krótko panującej ciszy,
zaczynam zasypywać go pytaniami, na które pragnę w końcu poznać
odpowiedzi. Nie zaznam
spokoju, jeśli w końcu się nie dowiem.
Milczy,
a ja patrzę na niego z wyczekiwaniem. Wiem,
że się denerwuje. Nie tylko on zna mnie jak nikt inny. Ja także
nauczyłam się odczytywać jego emocje, z samego wyrazu twarzy.
-
To nie jest odpowiedni czas na rozmowę o tym. Porozmawiamy o tym w
innych okolicznościach - nie potrafię zaakceptować tego, że po
raz kolejny próbuje uniknąć odpowiedzi.
-
Nie,
albo teraz mi powiesz albo już nigdy nie będziesz miał na to
okazji – nie
mam zamiaru tym razem dać się zbyć.
-
Cat,
proszę
daj
mi trochę czasu. Naprawdę kiedyś ci wszystko powiem, ale jeszcze
nie teraz. Nie
możemy
spróbować, do
tego czasu
odzyskać naszej przyjaźni? Wiem, że nigdy nie będzie tak jak
kiedyś, ale naprawdę potrzebuję cię moim życiu. Zrozumiałem to
dostatecznie
mocno,
gdy spotkaliśmy się ponownie
po tylu latach.
-
Nie uważasz, że jest na to za późno? Tym bardziej, iż nawet nie
wiem dlaczego się skończyła. Nie ufam ci już. Skąd
mam wiedzieć, że nie zrobisz tego ponownie. Nikt nigdy, nie zranił
mnie tak jak ty. Wiedziałeś, że byłeś dla mnie kimś niezwykle
ważnym. Byłeś kimś kogo - w ostatniej chwili powstrzymuję się
od wyznania mu czegoś, o czym ma się nigdy nie dowiedzieć.
-
Kogo co? Dokończ to co chciałaś powiedzieć - prosi mnie.
-
Nie ważne – mówię
i uparcie milczę, a
on w końcu odpuszcza.
-
Naprawdę
przepraszam. Wiem,
że słowa nic nie znaczą i nie zmienia przeszłości. Ja po prostu
pogubiłem się w swoim życiu. Wiem, że zachowuję się okropnie,
stając
się egoistyczny i arogancki, ale
chcę to zmienić - patrzę na niego z politowaniem.
-
Okropnie to mało powiedziane, wszystko
ci się poprzewracało w tej pustej głowie.
Wiesz jak twoja mama się o ciebie martwi?
-
Wiem. Rozmawiałem z nią i przeprosiłem. To od niej dostałem twój
numer - jednak coś do niego zaczyna powoli
docierać. Może
jeszcze jest dla niego jakaś szansa na zmianę.
-
Przynajmniej tyle dobrego, że odezwałeś się do rodziny – cieszę
się z tego.
-
Zastanowisz się nad tym co ci powiedziałem? - patrzy
na mnie z wyczekiwaniem.
-
Zastanowię się, ale nie licz na jakiś cud – od
razu go uprzedzam, że nic nie będzie łatwe.
Opieram
głowę o szybę i zamykam oczy, zastanawiając się nad naszą
rozmową. Sama
już nie wiem, co powinnam zrobić. Z tego wszystkiego nawet
nie wiem kiedy,
ale zasypiam. Świadomość odzyskuję tylko na chwilę, gdy wydaje
mi się, że ktoś niesie mnie po jakiś schodach. Jednakże czuję
się na tyle bezpieczna, że sen wygrywa i ponownie w niego zapadam.
Awwwww!! *.* Ten rozdział jest WSPA-NIA-ŁY!!! <3 Kocham i proszę o więcej. ;*
OdpowiedzUsuńPS Jutro z rana pojawi się rozdział u mnie, kochana, więc już zapraszam. ;)
Cześć!
OdpowiedzUsuńBardzo fajnie piszesz. :)
Chciałabym Cię zaprosić na mojego bloga - inny niż Twój, o innej tematyce, ale może przypadnie Ci do gustu. Będzie mi bardzo miło, jeśli wpadniesz i zostawisz po sobie jakiś ślad. :D
http://campeona-de-la-vida.blogspot.com/
Pozdrawiam!
R.
Nadrobiłam i się zakochałam.
OdpowiedzUsuńHector...za twoje humorki czekają Cię męki w piekle...no chyba, że dasz radę sie odkupić :D
Czekam na następny rozdział :D