Minął
tydzień od mojego pogodzenia się z Hectorem. To czas, w którym
praktycznie każdą wolną chwilę poświęciliśmy na spotkania lub
rozmowy ze sobą. Właśnie kończę odpisywać na kolejną wiadomość
od niego,
wysłaną tego dnia nie mogąc powstrzymać szerokiego uśmiechu.
-
Cat, ile można? Ostatnio albo cię nie ma, a jak już jesteś to nie
rozstajesz się z telefonem, chyba że jest już tak późno, że po
prostu idziesz spać. Ze mną już praktycznie nie rozmawiasz. Wiem,
że nie rozmawialiście przez długie lata, ale to nie powód by
tracić kontakt z rzeczywistością - patrzę na niezadowoloną
Alice, dochodząc do wniosku, że może
faktycznie ją zaniedbuję i ma
prawo
czuć się urażona.
- Przepraszam Alice. Ale Skoro mamy dziś
wolne popołudnie, to może pójdziemy razem na zakupy albo do kina?
Spędzimy trochę czasu razem. Chyba, że masz inne plany? - staram
się jej wynagrodzić ostatnie dni.
- Żartujesz? Za żadne skarby
nie odpuszczę sobie możliwości zakupów. Ale twój telefon zostaje
tutaj, jasne? - kiwam głową na
znak zgody.
-
W takim razie możemy iść. Szkoda tracić czasu - tym razem jej
entuzjazm udziela się także mnie.
Po zakupowym szaleństwie,
pozbawiającym mnie znacznej sumy posiadanych zasobów finansowych.
Postanowiłyśmy udać się wraz z Alice do kawiarni, aby móc
spokojnie porozmawiać i
odpocząć.
-
To jak to w końcu między wami jest? Jesteście ze sobą razem, bo
tak wynika z waszego zachowania, czy może nadal okłamujecie jedno
drugiego, ukrywając swoje uczucia. Według mnie, zachowujecie się
jak jakaś zakochana para. Nie możecie wytrzymać paru godzin bez
rozmowy ze sobą - próbuję nie zakrztusić się swoją
kawą,
którą
aktualnie piję.
- Oszalałaś? Mówiłam ci już
tyle razy,
że jesteśmy tylko przyjaciółmi. Może
trochę nietypowymi, ale to wynika z tego, że w dzieciństwie
byliśmy praktycznie nierozłączni. Nie wiem skąd ci się wziął
ten pomysł, że jesteśmy w związku. Poza tym od kilku dni Hector
oficjalnie jest z Nicole. Więc nie ma mowy o ukrywaniu jakiś uczuć
względem siebie nawzajem - Alice wydaje się zszokowana moimi
słowami.
- Co takiego? Ale jak to? Przecież podobno nie łączyło
ich nic poważnego. Oddałaś go w ramiona tej, jak sądzę z twoich
opowieści wiedźmy, bez żadnej walki? - wzruszam ramionami z
niezrozumieniem.
- Ja tylko poleciłam mu uporządkowanie jego
życia, między innymi właśnie
ich relacji. Więc skoro uznał, że związek z nią to coś czego
właśnie chce, to co miałam zrobić? Przecież to jego wybory i
życie - próbuję sprawić wrażenie, że wcale nie obeszło mnie to
w jakiś znaczący sposób.
- Catalina, przestań w końcu udawać
i przyznaj się, że go kochasz. Poznałam cię już na tyle, że
jestem przekonana o tym, iż mam rację. Zastanawia mnie tylko jakim
cudem, on jeszcze się tego nie domyślił. Przecież to wręcz
niemożliwe - dochodzę do wniosku, że dalsze zaprzeczenie nie ma
sensu.
- I co ja mam ci powiedzieć Alice?
Dobrze przyznaję się, że coś do niego czuję. Ale nawet nie
próbuj komukolwiek o tym wspominać - ostrzegam ją, wiedząc że
czasami ma za długi język i
przypadkiem potrafi się jej coś wymsknąć.
-
Wiedziałam! Dlatego jeszcze bardziej się dziwię, że nie zrobiłaś
nic żeby ta cała Nicola zniknęła z jego życia. Nie jesteś
zazdrosna, że ma coś, co powinno należeć do ciebie? Poznałaś ją
w ogóle? - ciekawi ją moja odpowiedź.
- Nie miałam jeszcze
okazji. Staram się jednak nie nastawiać negatywnie do jej osoby,
tym bardziej że tak naprawdę jej nie znam - blondynka patrzy na
mnie z politowaniem.
- Naprawdę myślisz, że ona nie ma nic
przeciwko temu, że jesteście z Hectorem tak blisko? Przecież to
jasne, że zrobi w tej sytuacji wszystko, żeby znowu was od siebie
oddalić. Jesteś dla niej dużym zagrożeniem - słowa przyjaciółki
zaczynają mnie niepokoić.
- Nie mam wpływu na to, co będzie
próbowała zrobić. Mogę mieć tylko nadzieję, że nic to jej nie
da, a
on jej nie posłucha
- nawet
sobie nie
wyobrażam, że
mogę kolejny
raz go stracić.
- Catalina,
dlaczego ty nawet nie spróbujesz o niego zawalczyć? Powiedz mu
prawdę. Skąd wiesz, że on nie czuje tego samego - Alice próbuje
mnie namówić do wyjawienia swoich uczuć
- Bo jestem prawie
pewna, że traktuje mnie jak kogoś w rodzaju siostry. Nigdy nie dał
mi żadnych powodów, abym
myślała
inaczej. Powiedzenie całej prawdy,
równa się z końcem wszystkiego. Wolę się z nim, choćby tylko
przyjaźnić niż nie mieć wcale - moja rozmówczyni kręci z
niezadowoleniem głową.
-
Przekonasz się, że jeszcze kiedyś będziesz tego żałować -
ostrzega mnie.
-
Może i będę, ale nie widzę lepszego rozwiązania niż to, które
jest teraz.
Zmieniamy
temat naszej rozmowy na zdecydowanie lżejszy i przyjemniejszy.
Słucham jej planów na nadchodzący weekend, podczas którego
chciałaby odwiedzić swoich rodziców. Sama z wielką chęcią
spotkałabym się z moimi, ale zdaję sobie sprawę, że będzie to
dopiero możliwe podczas świąt. Staram
się jednak zbyt dużo o tym nie myśleć, przecież od początku
wiedziałam, że tak to będzie wyglądać.
Gdy
wracamy, jest już późny wieczór. A na zewnątrz dawno zapadł
zmrok. Mam zamiar poczytać notatki z ostatnich wykładów,
ale moje zamiary niweczy pukanie do drzwi. Postanawiam otworzyć i
sprawdzić, kto jest niespodziewanym gościem.
-
Cześć. Zastałem Alice? - patrzę na nieznajomego dla mnie
chłopaka. Zastanawiając się kim jest.
-
Tak, proszę wejdź - przypuszczam go w drzwiach.
-
Matt, co ty tutaj robisz? Przecież ci mówiłam, że nasza dalsza
znajomość nie ma sensu - czuję się niezręcznie, będąc
świadkiem ich rozmowy i po
chwili postanawiam
zostawić ich samych.
-
Wychodzę, a wy porozmawiajcie w spokoju - zakładam kurtkę i biorąc
telefon oraz torebkę, opuszczam pomieszczenie. Nie dając okazji
Alice do protestowania.
Zastanawiam
się dokąd się udać i wpadam na pomysł odwiedzenia Hectora. Wiem,
że jest już dość późno, ale rozmowa mojej współlokatorki
pewnie trochę potrwa, a
ja nie mam innego pomysłu jak spędzić ten czas.
Postanawiam
skorzystać z metra, w końcu to najszybszy sposób transportu w tym
mieście. Podczas
jazdy, obserwuję
pasażerów, którzy
siedzą w bliskiej odległości ode mnie, aby zająć czymś czas,
który
pozostał mi podczas
podróży.
-
Cat, co ty tutaj robisz? - Hector jest zaskoczony moją obecnością.
-
Alice musiała odbyć z
kimś
ważną rozmowę i chciałam dać jej trochę swobody. Ale jeśli
przeszkadzam tobie, to już sobie idę. W końcu nie byliśmy
umówieni - w sumie mogłam najpierw zadzwonić, zanim się
pojawiłam.
-
Przestań opowiadać głupoty, ty nigdy mi nie przeszkadzasz. Wchodź
- zaprasza mnie do środka.
Znajdujemy
się w jego salonie, siedząc niedaleko siebie na nie mającej końca
kanapie. Ten wieczór przypomina mi setki innych, kiedy to siedząc
do późnej nocy u mnie w domku lub Hectora, rozmawialiśmy o
wszystkim, co tylko wpadło nam do głowy.
-
Po ostatnim treningu, Arsene podszedł do mnie i powiedział, że
jest pod wrażeniem mojej determinacji i zaangażowania. Może
niedługo, uda mi się wrócić do pierwszego składu - cieszę się,
że zaczyna wychodzić na prostą.
-
Jestem z ciebie dumna. Naprawdę wziąłeś się za siebie, tylko tak
dalej. Wierzę, że ci się uda.
-
Chciałbym żebyś przyszła na kolejny mecz. Byłoby miło, gdybym
wiedział, że ktoś dla mnie ważny jest niedaleko mnie. A jakbym
jeszcze przypadkiem
dostał
do rozegrania jakieś minuty,
to twoja obecność dodałabym mi wiary i pewności w swoje
umiejętności - patrzę na niego z
zaskoczeniem, z powodu tego jak bardzo zależy mu na mojej obecności
na stadionie.
-
A nie wolałbyś żeby to Nicole była tam zamiast mnie? W końcu
jest teraz twoją dziewczyną - przez jego twarz przebiega ledwie
dostrzegalny grymas.
-
Aktualnie jest w Paryżu. Ma
tam jakąś sesję zdjęciową. Wróci dopiero w przyszłym tygodniu.
Zresztą ona nie przepada za piłką nożną. Nudzi ją oglądanie
spotkań - zastanawiam się jakim cudem, ta dwójka potrafi się ze
sobą porozumieć.
Skoro nie potrafią nawet spróbować zaangażować się w coś, co dotyczy tej
drugiej osoby.
-
Skoro tak bardzo
chcesz, to mogę się pojawić. Ale na pewno nie stać mnie na bilet.
Ich ceny są przerażająco
wysokie, a ja jestem tylko biedną studentką.
-
O to się nie martw. Wszystko załatwię, w końcu to ja cię
zapraszam. Cieszę się, że będziesz, to dla mnie naprawdę
wiele
znaczy.
-
Od czego są w końcu przyjaciele. Musimy się nawzajem wspierać -
mówię z delikatnym uśmiechem na ustach.
Rano
budzę się odrętwiała i obolała z powodu niewygodnej pozycji, w
której spałam. Rozglądam się dookoła siebie i uświadamiam
sobie, że wciąż znajduję się w domu Hectora, który na dodatek
śpi obok i obejmuje mnie swoim ramieniem w pasie. Dochodzę do
wniosku, że musieliśmy zasnąć podczas oglądania powtórki
jakiegoś meczu. A potem nieświadomie we śnie położyliśmy się
obok siebie. Patrzę na spokojną i pogrążoną we śnie twarz
bruneta. Jego delikatny uścisk ramion na moim ciele, wywołuje
przyjemne dreszcze.
Postanawiam jednak wstać, starając się robić to jak najciszej,
wiedząc
iż nie tak powinna wyglądać relacja dwójki przyjaciół.
-
Cat, musisz się zawsze budzić tak wcześnie? Idź jeszcze spać -
słyszę nieprzytomny głos Hectora, który przekręca się na drugi
bok, umożliwiając mi bezproblemowe wstanie z naszego
dotychczasowego miejsca snu. Nic nie poradzę na to, że od zawsze
lubiłam wcześnie wstawać, a
tym bardziej jego bliskość uniemożliwi mi ponowne
uśnięcie.
Rozglądam
się po kuchni, szukając czegoś nadającego się dla nas na
śniadanie. W
końcu decyduję
się na zrobienie tostów. Przygotowując posiłek, nucę jedną ze
swoich ulubionych piosenek, mając
dziś naprawdę dobry humor.
Gdy
wszystko jest już gotowe i starannie rozmieszczone na stole,
odwracam się w kierunku drzwi, dostrzegając Hectora opierającego
się o ścianę.
-
Nie pamiętam już
kiedy ostatnio, ktoś zrobił mi śniadanie. Dodatkowo miło widzieć
cię taką radosną i uśmiechniętą - posyła w moją stronę jeden
z tych swoich czarujących uśmiechów
- staram się, aby moje policzki nie przybrały kolorów dojrzałego
pomidora.
-
Siadaj i jedz. Tylko się nie przyzwyczajaj do takich luksusów -
sama także zajmuję jedno z wolnych krzeseł, po chwili Hector
zajmuje miejsce na przeciwko mojego.
-
Jak ci się spało, bo według mnie mogliśmy znaleźć wygodniejsze
miejsce – mówi
z przesadną powagą. Patrzę
na niego z zaskoczeniem.
-
Chyba ty mogłeś. Ja nie powinnam w ogóle zostawać na noc, to było
niestosowne - nie chcę dać powodów Nicole do jakiś oskarżeń i
psuć relacje pomiędzy nimi. Skoro jest z nią szczęśliwy, muszę
to zaakceptować i się z tym pogodzić.
-
Daj spokój. Wielokrotnie już taka sytuacja miała miejsce,
szczególnie podczas naszych maratonów
filmowych w
każde
wakacji. Przecież nie robimy nic złego - przypominam sobie tamte
wydarzenia z przeszłości. Z tęsknotą za minionym i
niemożliwym do przywrócenia czasem.
-
Ale wtedy byliśmy jeszcze beztroskimi dziećmi. Teraz jest trochę
inaczej – próbuję mu wytłumaczyć, o co mi chodzi.
-
Dla mnie jest tak samo i nie mam zamiaru nic zmieniać – kończy
naszą rozmowę. Jedno muszę mu przyznać, nadal jest tak samo
uparty.
Po
spożytym śniadaniu, postanawiam powoli się zbierać. Psychicznie
przygotowując się na insynuacje Alice, dotyczące ostatniej nocy.
-
Chodź,
podwiozę cię i tak muszę już też wychodzić. Inaczej nie
zdążę na
trening - podążam za piłkarzem, wdychając chłodne powietrze
poranka.
-
Udanego treningu - mówię na pożegnanie, gdy jesteśmy już na
miejscu.
-
Dziękuję i do zobaczenia - Hector składa delikatny pocałunek na
moim policzku. Powodujący przyśpieszenie bicia mojego serca. Coraz
trudniej kontrolować mi swoje emocje. Tym bardziej, że on będąc
niczego nieświadomy, wcale mi tego nie ułatwia.
Martwię się, do czego może mnie to zaprowadzić.
Że niby Hector nie jest niczego świadomy? No błagam, przy tym całusie w policzek sam pewnie był mega rozemocjonowany! On jest w niej zabujany na maksa, ale jak to facet - nie potrafi się przyznać. XD Czekam na next, kochana! ;*
OdpowiedzUsuń